Blue Monday: Memories Within Miss Aggie (1974)
Aggie (Deborah Ashira) mieszka w położonym na odludziu domu wraz ze swym sparaliżowanym ukochanym (Eric Edwards). Dnie upływają jej na prostych czynnościach i życiu wspomnieniami, które z wiekiem coraz mocniej zacierają się. W serii retrospekcji poznamy młodość kobiety oraz pewien mroczny sekret, który ukrywa zarówno przed światem, jak i przed samą sobą…
Gerard Damiano dla większości widzów był, jest i będzie twórcą Głębokiego gardła (1972), najsłynniejszego filmu pornograficznego w dziejach. Cały dorobek zmarłego w 2008 roku reżysera znajdował się przez lata w cieniu tego jednego obrazu, który jednak wcale nie jest reprezentatywny dla filmografii twórcy. Podczas gdy film z Lindą Lovelace był lekką, rubaszną komedią, kolejne projekty Damiano w większości przypadków odznaczały się znacznie większymi ambicjami i tendencją do eksperymentowania z formułą klasycznie pojmowanego blue movie, czego doskonałymi przykładami takie perełki jak The Devil in Miss Jones (1973), The Story of Joanna (1975), kukiełkowe Let My Puppets Come (1976) czy Skin-Flicks (1978). Do najambitniejszych przedsięwzięć Nowojorczyka należy Memories Within Miss Aggie, które miesza twardą pornografię z dramatem psychologicznym, stanowiąc jednocześnie hołd dla Psychozy (1960).
O aspiracjach Damiano, który przez lata marzył o wejściu do mainstreamu, pisałem już przy okazji wspomnianego Skin-Flicks, jednak to omawiana tutaj pozycja stanowi bodaj najbardziej dobitny ich dowód: podczas, gdy wielu twórców ze Złotej Ery Porno wątłe fabuły traktowała jako pretekst dla upchnięcia w metrażu jak największej ilości scen seksu, tak tutaj to właśnie łóżkowe wygibasy służą za wymówkę dla przedstawienia widowni złożonej, przemyślanej historii. Wyśmienita w swej roli Deborah Ashira przechadza się po ukrytym pośród śnieżnej scenerii domostwie, mamrocze pod nosem, próbuje przywołać wydarzenia z przeszłości. Powoli poznajemy kolejne fakty, odsłaniane są kolejne karty, liczą się drobne szczegóły, które łatwo przeoczyć, powtarzane jak mantra zdania i zwroty. Następujące po sobie sceny retrospekcji przynoszą namiętne uniesienia, ale też przeczą sobie nawzajem. Która wersja zdarzeń jest tą prawdziwą? I która Aggie jest tą prawdziwą? Nieśmiały podlotek, zalotna prowincjonalna dziewczyna czy może wytapirowana kurtyzana?
Genialnym posunięciem było zatrudnienie do roli Aggie aż czterech różnych aktorek, co pozwala zadośćuczynić konwencji pornosa, w której liczy się odpowiednia różnorodność, ale jednocześnie jest to chwyt usprawiedliwiony w ramach samej opowieści, zgrabnie wpisujący się w łamigłówkę i znajdujący logiczne podparcie w szokującym finale. I tak oto w tytułową bohaterkę, oprócz Ashiry, wcielają się kolejno Kim Pope, Mary Stuart oraz Darby Lloyd Rains. Każda z nich reprezentuje inną stronę Aggie, co koresponduje z charakterem przypisanych im scen. Sekwencja z Pope ma podniosły charakter „pierwszego razu”, jest wyciszona, pełna natchnienia. Segment z Mary Stuart to rustykalna fantazja erotyczna, w której aktorka zostaje wyobracana na sianie przez Harry’ego Reemsa. Fragment z Darby Lloyd Rains to burdelowe porno i zarazem najbardziej wyuzdana nowela z wymienionych: palcówka, głośne odgłosy rozkoszy, fellatio z obfitą ejakulacją. Po każdej scenie igraszek powracamy jednak konsekwentnie do ubogiej izby, po której hulają cisza i samotność.
Memories jest bowiem na równi studium obłędu, jak i przypowieścią o starości i traumie, która popycha w szaleństwo. Ponury, wzbogacony przejmującą muzyką Ruperta Holmesa film doczekał się w swoim czasie oryginalnej kampanii reklamowej, która świadczyła o tym, że twórcy i dystrybutor doskonale zdawali sobie sprawę z unikatowego charakteru filmu na tle większości pornograficznych produkcji. Reklamy w prasie promowały mianowicie dzieło Damiano jako potencjalnego kandydata do Oscarów w aż trzech kategoriach: najlepszy film, reżyseria i główna rola kobieca. Nominacji oczywiście Memories się nie doczekało, a całą sprawę można traktować w kategoriach żartu, niemniej dobrze obrazuje to klimat epoki, gdy branża pornograficzna wyczekiwała momentu, w którym na dobre połączy się z Hollywood w ramach nieznanej do tej pory symbiozy.
Rzecz świetnie broni się także po latach, głównie za sprawą wciągającej struktury narracji, ale nie tylko. Mamy tu również kapitalną charakteryzację, która bez trudu mogłaby wpędzić w kompleksy współczesnych speców od „postarzania” postaci. Z melancholijną naturą opowieści współgrają pokryte hałdami śniegu miejsca akcji: z ekranu biją chłód zarówno emocjonalny, jak i ten jak najbardziej namacalny. Na koniec zaś dostajemy rozwiązanie zagadki, które działa jak uderzenie obuchem w głowę i kompletnie rozmija się z oczekiwaniami przeciętnego odbiorcy kina „dla dorosłych”. Zamiast wiercić się w fotelu z podniecenia, widz wyjdzie na świeże powietrze z ciemnej sali kinowej z poczuciem beznadziei i pustki, bogatszy jednak o wyjątkowe doświadczenie filmowe, które trudno porównać do czegokolwiek innego zarówno w mainstreamie, jak i w podziemiu porno.
Wydanie Blu-ray:
Vinegar Syndrome, US, Region Free, 2018
Pornograf i esteta. Ma gdzieś konwenanse. Do jego ulubionych twórców należą David Lynch, Stanley Kubrick, Gaspar Noé oraz Veit Harlan. Przyszedł ze śmiertelnego zimna, dlatego zawsze mu gorąco.