Horror w technikolorze. Trzy oblicza strachu (1963)

W 1962 na dobre zaczęła się moda na antologie filmowe. W kinach pojawiła się zbiorowa praca włoskich reżyserów Boccaccio ’70 firmowana tak znamienitymi nazwiskami jak DeSica, Monicelli, Fellini i Visconti. Po obu stronach oceanu triumfy święciła filmowa antologia Opowieści niesamowite wyprodukowana przez American International Pictures a wyreżyserowana przez Rogera Cormana. To w niej trzy luźno oparte na opowiadaniach Edgara Allana Poego epizody spinał swoją osobą Vincent Price, brawurowo wcielający się za każdym razem w inną postać. W amerykańskiej telewizji seriale Strefa Mroku i Alfred Hitchcock przedstawia zdobywały szczyty popularności. Również brytyjska telewizja wystartowała z podobnym cyklem pod nazwą Out of This World – ten jednak nie przetrwał długo i został zawieszony po zaledwie piętnastu odcinkach. Gwiazdą i gospodarzem zapowiadającym każdy epizod tej produkcji był Boris Karloff. Prawdopodobnie też dlatego, nim trup serialu ostygł, kontrakt podpisało z nim American International Pictures, licząc na to, że mając na pokładzie kolejną po Vincencie Price’ie ikonę horroru, osiągną podobny sukces. Tak się złożyło, że AIP było w bliskich stosunkach z włoską firmą Galatea (której produkcje – w tym Maskę szatana – dystrybuowało na Amerykę a niekiedy współfinansowało jej przedsięwzięcia) i wymarzyło sobie, żeby to właśnie Bava stworzył ten film.

Żądania producentów były jasne – chcieli trzy nowele z dreszczykiem będące adaptacją klasycznych opowiadań grozy. Najlepiej na tyle wiekowych, by nie płacić tantiemów za prawa autorskie i co najistotniejsze, miały to nie być utwory nawiązujące do twórczości Edgara Allana Poe, bo te zarezerwował dla siebie pupil AIP – Roger Corman. W czołówce zrealizowanych w 1963 roku Trzech oblicz strachu pojawiły się więc trzy nazwiska: Czechowa, Tołstoja i Maupassanta*, które, prócz miłośników horrorów, miały do kina przyciągnąć nowofalową, inteligencką publiczność. Różne źródła podają sprzeczne informacje na ten temat, więc mogę polegać tylko na tym, co sam wiem i do czego dotarłem – jedynie Wurdulak jest faktycznie adaptacją opowiadania Aleksieja Konstantinowicza Tołstoja. Resztę scenariuszy napisał Bava wraz z Alberto Bevilacqua, jedynie inspirując się prozą rosyjską (tematami w niej poruszanymi) i pisarstwem Maupassanta.

Na film składają się trzy odmienne historie. Pierwsza to thriller Telefon, opowiadający o kobiecie nękanej telefonicznymi pogróżkami. W zaledwie kilku scenach reżyser zbudował przekonującą intrygę z trzema postaciami. Sytuacja, w której się znalazły, determinuje ich czyny – dowiadujemy się z nich równie dużo co z dialogów, a to pozwala zarysować charaktery, wzajemne relacje,   ukazuje małostki i pragnienia. Cały epizod rozgrywa się w jednym pomieszczeniu, przez co widzowi udziela się psychoza i klaustrofobiczna atmosfera całej sytuacji. Wiedząc, co z konwencją thrillera Bava będzie robił później, trudno się tym filmem zachwycać, ale trzeba przyznać, że to pod każdym względem udana miniatura, będąca istotnym przykładem ewolucji żółtego nurtu. W Dziewczynie, która wiedziała za dużo reżyser bezpośrednio nawiązywał do czarno-białej estetyki Psychozy Hitchcocka, natomiast w Telefonie za inspiracje posłużyły mu okładki pulpowych magazynów – często ukazujące pinupowe, seksowne dziewczęta znajdujące się w niebezpiecznej sytuacji. Bava roznegliżował bohaterkę, zadbał pieczołowicie o wystrój mieszkania, a ostatecznej stylizacji dokonał dzięki jaskrawym kolorom uzyskanym przez eksperymenty z oświetleniem.

Drugi segment to horror gotycki. Mimo iż jest to tylko miniatura, to posiada szereg cech, które charakteryzują najlepsze dzieła Bavy z tego gatunku. Większość opowieści rozgrywa się w nocy – w jego obiektywie pełnej intensywnych kolorów. Warstwa plastyczna potęguje odrealnienie i sprawia, że opowieść nie tylko staje się mroczna, ale też baśniowa i oniryczna. Również w fabule pojawiają się tematy prześladujące jego horrorową twórczość. Tytułowy Wurdulak jest przedstawiony jako stworzenie pożądające krwi osób, które najbardziej kocha. W główną rolę ojca kilkupokoleniowej wiejskiej rodziny wcielił się sam Boris Karloff. Pewnej nocy rodziciel wraca do domu odmieniony. Opowieść jest adaptacją opowiadania, którego akcja toczy się na terenach Serbii. W pierwowzorze nie była to historia stricte wampiryczna, w adaptacji Bavy nabiera takich cech, co czyni z tego filmu dość unikatową produkcję. To prawdopodobnie jedyny tytuł, w którym możemy zobaczyć Karloffa jako krwiopijcę. Może udało się to dlatego, że Bava (podobnie jak w przypadku Maski szatana) stronił od typowych atrybutów kina wampirycznego – nie ma tu sztucznych kłów i nie uświadczymy scen chłeptania krwi. Tytułowe „wurdulaki” wyłaniają się z ciemnej nocy, porywają swe ofiary i uciekają z nimi w mrok.

Trzeci film to przewrotne ghost story Kropla Wody. Pewna kobieta zostaje poproszona o przebranie zwłok starszej Pani, która zmarła podczas seansu spirytystycznego. Dom służący nam za miejsce akcji wygląda wewnątrz jak stare, gotyckie zamczysko, a twarz zmarłej wykrzywiona jest w przerażającym, chimerycznym grymasie. W trakcie wykonywania zlecenia bohaterka kradnie pierścionek z palca denatki. Jeszcze tej samej nocy zaczynają ją dręczyć wyrzuty sumienia, a do tego w jej domu dzieją się dziwne rzeczy. W Kropli Wody Bava eksperymentuje z utartymi schematami gatunku i nie daje jasno do zrozumienia, czy mamy do czynienia z horrorem, czy z thrillerem psychologicznym. Sam przyznawał, że największą inspiracją przy tworzeniu tego epizodu było dla niego pisarstwo Dostojewskiego ze Zbrodnią i Karą na czele. We wszystkich nowelkach warstwa operatorska stoi na wysokim poziomie, jednak poetyka obrazu w Kropli Wody jest szczególnie interesująca. Reżyser postarał się, by ruchy kamery były od razu dostrzegalne, przez co mamy wrażenie, że osobiście obserwujemy bohaterkę, śledzimy jej krzątanie się po domu, przypatrujemy się temu, jak stopniowo popada w szaleństwo.

Wszystkie trzy filmy spina klamra stylizująca Trzy oblicza strachu na telewizyjne show. W prologu, będącym połączeniem surrealistycznej poetyki Strefy Mroku z konferansjerskim wstępem w stylu Alfred Hitchock przedstawia, Bava ustami Borisa Karloffa zapowiada trzy mrożące krew w żyłach historie i przestrzega widzów przed wampirami, które kroczą wśród ludzi (prawdopodobnie krwiopijcy zostali wstawieni we włoskim dubbingu). Natomiast w epilogu tak fantastycznym, zabawnym i kuriozalnym, iż najzwyczajniej w świecie żal mi zdradzać jego treść, puszcza oko do widzów, podkreślając: to co przed chwilą oglądaliście to tylko fikcja, zaraz wyjdziecie z kina.

Przypatrując się uważniej dorobkowi Bavy, można zauważyć, że kolory i elementy horroru (wampiry i demoniczny Christopher Lee w roli złoczyńcy) posiada znakomity Hercules in the Haunted World z 1961. Jednak jest to opowieść z gatunku „sandała i miecza”, ostatecznie przynależy bardziej do konwencji fantasy, więc za jego pierwszy barwny film grozy wypadałoby uznać właśnie Trzy oblicza strachu.

Mimo iż Maska szatana sfilmowana została w czerni i bieli, to na planie zrobiono szereg kolorowych fotosów promocyjnych. Użyto do nich barwnego oświetlenia przygotowanego do monochromatycznych zdjęć, co wywołało bardzo interesujący efekt. Echa tego zabiegu ewidentnie widać w Wurdulaku, Kropli Wody, jak i w całej późniejszej twórczości Bavy. Ogromną rolę odgrywa też w filmie udźwiękowienie, które wskazuje na to, że mimo różnic gatunkowych nie jest to przypadkowe sklejenie ze sobą trzech historii i reżyser miał od początku jasny koncept całości.  Muzyki jest tu mało, za to eskalowane zostały dźwięki otoczenia. Rozrywający ciszę, uporczywie i złowieszczo dzwoniący tytułowy telefon, kapiący kran i dźwięk bzyczącej muchy w Kropli Wody, wycie wiatru i ujadający pies w Wurdulaku – to wszystko potęguje poczucie grozy i osaczenia. W dwóch nowelkach ważną rolę w budowaniu atmosfery odgrywają efekty specjalne, w tym woskowe głowy znakomicie wykonane przez ojca reżysera – Eugenio Bavę. Eugenio był w młodości rzeźbiarzem, ale perspektywa lepszych zarobków skłoniła go do związania się z włoską kinematografią. Pamięć o nim przetrwała głównie dzięki jego synowi i tajemnej wiedzy magów wczesnego kina, którą mu przekazał, przez co dziś uchodzi za jednego z pionierów efektów specjalnych.  

Trzy oblicza strachu to zaraz po Masce szatana najczęściej oglądany film Mario Bavy. Głównie ze względu na to, że od jego anglojęzycznego tytułu (Black Sabbath) nazwę zaczerpnęła słynna brytyjska grupa proto-metalowa. W początkach kariery, gdy zespół nosił jeszcze nazwę Earth, ich sala prób znajdowała się naprzeciwko kina, w którym akurat wyświetlano film Bavy. Przed projekcją pod kasami ustawiały się zawsze długie kolejki. Ale to już zupełnie inna historia…

*Na niektórych listach płac pojawia się jeszcze czwarte nazwisko – F.G. Snyder, który prawdopodobnie również nie istniał bądź był człowiekiem piszącym opowiadania do magazynów w stylu giallo – dotrzeć dziś do nich nie sposób.

Wydania Blu-ray

Black Sabbath, Kino Lorber, USA/CA, Region A

Black Sabbath, Arrow Video, UK, Region B

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *