Mondo Macabro: Belgia. The Afterman (1985) / Vase de Noces (1974)
Mondo Macabro to cykl, w którym zajrzymy w przeróżne zakątki świata, by odnaleźć mniej znane lub zupełnie zapomniane perełki kina gatunkowego. Zawitamy więc do Europy, Azji czy Ameryki Południowej, by wprowadzić trochę różnorodności w zdominowanej przez kinematografię amerykańską blogosferze. Na pierwszy ogień idzie Belgia, często pozostająca w cieniu Francji, pomimo wyprodukowania niemałej ilości kultowych tytułów, jak chociażby Daughters of Darkness (1971), The Devil’s Nightmare (1971), Kalwaria (2004) czy Człowiek pogryzł psa (1992). Zapnijcie pasy i bon voyage!
The Afterman (1985, reż. Rob van Eyck)
Rok 2011. Po zakończeniu III wojny światowej i zrzuceniu bomby atomowej planeta zamieniła się w postnuklearne zgliszcza. Nadeszła era neo-barbarzyńska. W pewnym schronie atomowym mieszka bezimienny mężczyzna (Jacques Verbist) o umyśle dziecka. Prawdopodobnie zamieszkał w nim z matką niedługo po urodzeniu. Gdy ta zmarła, umieścił jej ciało w chłodni, gdzie odwiedza ją by zaspokoić swoje popędy nekrofilskim aktem. Pewnego dnia w schronie kończą się zapasy i rozpoczyna się procedura ewakuacji. Wypuszczony po raz pierwszy na wolność Mężczyzna szybko zorientuje się, przed czym tak naprawdę chroniła go matka.
Zupełnie pozbawiony dialogów film zyskał sobie miano kultowego, pomimo iż jego rozpoznawalność nie wychodzi poza wąski krąg poszukiwaczy niszowych perełek. Reżyserem i scenarzystą jest pochodzący z Belgii Rob van Eyck, uznawany za urodzonego anarchistę i przeciwnika wszelkiego establishmentu. Ta buntownicza postawa znajduje swoje odzwierciedlenie w The Afterman, filmie wyjątkowo nihilistycznym, ponurym i łamiącym wszelkie tabu. Daleko tu do romantyzowania postapokaliptycznych wyobrażeń, wzorem Mad Maxa i inspirowanych nim obrazów – świat po katastrofie to nie miejsce wielkich przygód, twardych samotników, wymyślnych pojazdów i strojów z fantazji każdego fetyszysty. Przeciwnie, to szare i ponure miejsce, w którym liczy się tylko przetrwanie i zaspokojenie chuci. Główny bohater przekonuje się o tym w brutalny sposób, podczas pierwszego kontaktu z człowiekiem innym niż jego matka – rozradowany podbiega do grupki mężczyzn, ci zaś obezwładniają go i gwałcą. Homo post-nuclearis to barbarzyńca o niezaspokojonych, zwierzęcych popędach.
Seks, jako lejtmotyw filmu, jest niemal zupełnie odarty z pociągającego erotyzmu czy blichtru. To mechaniczna czynność, którą wykonuje się między pieleniem grządek, a karmieniem kur. Z tym kto będzie pod ręką, czy tego chce czy nie. Wyjątek stanowi scena seksu lesbijskiego w luksusowym bunkrze, do którego przypadkiem zagląda Mężczyzna. Gorące wyczyny dominującej kobiety i jej uległej, podczas kąpieli w basenie, skończą się jednak tragicznie. W chwili zapomnienia domina topi kochankę. Czy w tak brutalnym świecie jest więc miejsce na miłość? Być może. Promyk nadziei pojawia się, gdy Mężczyzna, przyłapany na próbie kradzieży, zostaje uwięziony w klatce gospodarstwa pewnej pary. Tam też poznaje bezimienną kobietę, która tak jak on, mieszka w klatce, a w dzień pracuje niczym niewolnica (również seksualna). Nasz bohater morduje swojego oprawcę i uwalnia towarzyszkę. W miarę jak przebiega ich wspólna podróż, Kobieta zaczyna nabierać zaufania, a między dwojgiem bohaterów rodzi się więź.
Aby przetrwać w postnuklearnej dżungli nieprzystosowana para musi nauczyć się polować, rozpalać ogień, unikać pułapek i walczyć. Kolejne etapy ich wędrówki to kolejne niebezpieczeństwa i kolejne obrazy całkowitego zwyrodnienia. Na swojej drodze spotykają między innymi gang kanibali, którzy porywają kobiety by wykorzystać je seksualnie i zjeść, czy zdeprawowanych mnichów, którzy początkowo udzielają im schronienia w klasztorze. Prawdziwe zamiary trupiobladych zakonników wyjdą na jaw, gdy zmuszą Mężczyznę do seksu oralnego oraz w rytualny sposób zamordują innego ze swoich gości wycinając mu serce. Van Eyck nie szczędzi nam widoku zarówno przemocy seksualnej jak i krwistego gore. Rozbijanie głów, wyłupywanie oczu, przebijanie gardła widłami, kanibalistyczna uczta – pomimo niskiego budżetu efekty są niesamowicie graficzne i realistyczne.
Film utrzymany jest w wyblakłej, szaro-zielono-niebieskiej kolorystyce, która nadaje mu dodatkowej ponurości. Brak w nim wymyślnej scenografii, postapokaliptyczne krajobrazy tworzą lasy, góry, jeziora i ruiny. Mając na uwadze mikroskopijny budżet reżyser skoncentrował się na przedstawieniu szokującej wizji ludzkości pozbawionej władzy i zasad, coraz bardziej zdegenerowanej, upodabniającej się do jaskiniowców, co dodatkowo podkreśla zupełny brak dialogów. Tym sposobem stworzył niesamowicie pesymistyczny, obskurny i perwersyjny obraz człowieka, który odrzucił wszelkie zdobycze cywilizacji w wyniku okrutnej wojny. Ostatnie zalążki człowieczeństwa przetrwały jedynie w jednostkach słabych – odizolowanym od świata Mężczyźnie czy młodej niewolnicy. Choć zakończenie filmu jawi się niczym światełko w tunelu to ciężko tak naprawdę stwierdzić czy nie pada ono od nadjeżdżającego pociągu. Jakie szanse może mieć niewinność w starciu z wszechogarniającym okrucieństwem?
Vase de Noces aka Wedding Trough aka The Pig Fucking Movie (1974, reż. Thierry Zéno)
Kolejny belgijski film, znany pod kontrowersyjnym tytułem The Pig Fucking Movie, stanowi awangardową alegorię obsesji, szaleństwa i samotności. Obraz miał swoją premierę jedynie na festiwalach i wywołał falę oburzenia, która poskutkowała całkowitym zakazem rozpowszechniania w Australii. Jego reżyser, Thierry Zéno, do końca życia pozostał wierny sztuce subwersywnej, kręcąc dokumenty o rytuałach związanych ze śmiercią w różnych zakątkach świata czy o sztuce Féliciena Ropsa, malarza i ilustratora, który często poruszał tematykę okultyzmu i erotyki. Oglądając dzieła Ropsa nietrudno zauważyć jak duży wpływ miał na samo Vase de Noces – erotyczne ilustracje, których bohaterami są ludzie i świnie, musiały odcisnąć się w wyobraźni reżysera.
Nakręcony w czerni i bieli, pozbawiony dialogów film nie podaje nam żadnego wyjaśnienia zastanej sytuacji. Znajdujemy się w miejscu istniejącym poza czasem, a może w świecie postapokaliptycznym… Możliwości interpretacji jest wiele. Bohaterem jest farmer (Dominique Garny), którego gospodarstwo przypomina opuszczony klasztor. Jedynymi żywymi istotami wokół są jego zwierzęta, reszta ludzkości jak gdyby rozpłynęła się w powietrzu. Mężczyzna, pozbawiony kontaktu z człowiekiem, być może nieświadomy istnienia uniwersalnych zasad moralnych, zakochuje się w swojej świni. Wkrótce następuje konsumpcja “związku” oraz pojawia się potomstwo (wbrew możliwym wyobrażeniom wyglądające standardowo – jak małe świnki), ale farmer, zazdrosny o więź matki i dzieci, postanawia je zabić.
Nie da się ukryć, że Vase de Noces to film ciężki. Obraz porusza temat dwóch z najobrzydliwszych parafilii – zoofilii i koprofagii, wprawiając widza w nieustanny dyskomfort, który potęgują sceny okrucieństwa wobec zwierząt. Trzeci akt filmu to zobrazowanie czystego obłędu, w którym pojawia się m.in. jedzenie odchodów czy zasypywanie się w świeżo wykopanym grobie. Kolejną rzeczą utrudniającą odbiór są usilne starania reżysera, by połączyć art-house’ową formę z szokującą awangardą. Momentami wypada to pretensjonalnie, długie czarno-białe ujęcia nużą, a przeciągnięty czas trwania aż sam prosi się o skrócenie do około 50-minutowej krótkometrażówki.
Czy to oznacza, że nie warto marnować czasu na seans? Zależy oczywiście od indywidualnych preferencji i wytrzymałości na prezentowaną tu brzydotę, jeżeli jednak interesuje Was kino transgresywne, warto zapoznać się z tym tytułem. Całkowite odrzucenie go jako filmu “obrzydliwego i chorego” nie oddaje mu sprawiedliwości, gdyż pod sensacyjnym tytułem The Pig Fucking Movie kryje się też opowieść otwarta na interpretacje, poruszająca temat szaleństwa i degeneracji oraz, podobnie jak w The Afterman, jednostki żyjącej poza systemem i tradycyjnie pojmowaną moralnością. Obłąkańczy i przygnębiający klimat, wzmocniony brakiem dialogów i feerią dziwnych odgłosów, na długo pozostaje w pamięci.
Wilczyca z Savage Sinema, turpistka. Lubi kino nieprzyzwoicie krwawe, nihilistyczne i perwersyjne. Szczególną miłością darzy euro horror, giallo, pinku eiga i porno z lat 70. Wierna fanka Jörga Buttgereita.