Ostatni łowca (1980)
L’ultimo cacciatore – reż. Antonio Margheriti
W drugiej połowie lat 70., kiedy to po konflikcie w Wietnamie nadszedł dla Amerykanów czas rozliczenia nieudanej inwazji, na ekrany kin weszło kilka dzieł związanych z tą tematyką, które stały się międzynarodowymi hitami, by wspomnieć choćby Łowcę jeleni (1978) czy Czas Apokalipsy (1979). Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź przedsiębiorczych włoskich producentów, którzy momentalnie wyczuli możliwość zarobku na gorącym temacie i wyeksploatowania tematu wojennych traum i sporów. Jako inspiracja dla ich produkcji posłużyły także filmy opowiadające o najemniczych misjach jak Dzikie gęsi (1978) czy Psy wojny (1980). Jedną z najbardziej znanych spośród włoskich produkcji lat 80. stała się wojenna, „wietnamska” trylogia Antonia Margheritiego, którą stworzył pod pseudonimem Anthony M. Dawson. Pierwsza i najbardziej znana część stała się kasowym hitem, we Włoszech pojawiając się na ekranach jako nieoficjalna kontynuacja Łowcy jeleni (który do kin wszedł jako Il Cacciatore) pod tytułem L’ultimo cacciatore. Scenariusz, autorstwa Dardano Sacchettiego nie był specjalnie oryginalny, przetwarzał jedynie wątki znane już widzom z filmów Cimino czy Coppoli.
Oto kapitan Henry Morris (David Warbeck), dowódca jednego z oddziałów stacjonujących w Wietnamie, otrzymuje misję specjalną – musi przedostać się na teren wroga i zniszczyć radiostację, która nadaje antywojenny przekaz, skierowany do amerykańskich wojskowych, zmęczonych przedłużającym się konfliktem. Morris nie jest w dobrym stanie psychicznym, sam niedawno był świadkiem śmierci żołnierzy z powodu wojennej traumy, mimo to musi kolejny raz narazić życie i wykonać rozkaz dowództwa. Zrzucony na terytorium wroga, dostaje się do ukrytej w dżungli bazy, którą kieruje major Cash (John Steiner) i wraz z jego oddziałem wyrusza na samobójczą misję. Żołnierzom towarzyszy nieustraszona aktywistka i reporterka Jane Foster (Tisa Farrow). Wietnamskie bojówki tymczasem szykują na nich zasadzkę.
Margheriti był jednym z ostatnich włoskich mistrzów, którzy odnaleźli swoją niszę w latach 80., umiejętnie się w niej poruszając i wyciskając z kina gatunkowego, ile się dało. Żaden z jego filmów wojennych nie schodził poniżej pewnego poziomu, zaś reżyser z właściwym mu wyczuciem realizował własną wizję niskobudżetowego kina. Włoch dostał możliwość pracy nad Ostatnim łowcą dzięki swojemu znakomitemu rzemiosłu i niebywałym zdolnościom realizacji scen pirotechnicznych (najsłynniejsze do tej pory były te z Garści Dynamitu [1971] Sergia Leone), a także dobrym zdolnościom adaptacyjnym – potrafił odnaleźć się w każdym możliwym gatunku i stworzyć w jego obrębie solidne dzieło, bez względu na budżet. Ekipa, na czele z przyjacielem reżysera, wybranym do tytułowej roli nowozelandzkim aktorem Davidem Warbeckiem, pojawiła się na Filipinach, by – w ramach oszczędności – w lokacjach pozostałych po Czasie Apokalipsy stworzyć własny hit. Margheriti, przekonany przez producentów do eksploatacji tematyki pod kątem kina akcji, nie próbował ukazać skutków, jakie wojna pozostawia w jej uczestnikach, koncentrując się raczej na widowiskowych aspektach filmu wojennego. Nie był zresztą reżyserem, którego interesowałaby przesadnie psychologia postaci; jak wspominał później, była to dla niego okazja do stworzenia przede wszystkim kina rozrywkowego. I ta sztuka udała mu się w zupełności – Ostatni łowca do dziś pozostaje najlepszym macaroni combat lat 80., filmem w doskonały sposób łączącym nienachalny antywojenny przekaz z pomysłami rodem z kina przygodowego.
Misja kapitana Morrisa jest tylko pretekstem do ukazania całej gamy widowiskowych wybuchów, przeplatanych świetnie wykonanymi efektami gore. Warbeck odnajduje się w swojej roli doskonale, w czym pomaga jego aparycja i znakomita kondycja fizyczna (na planie aktor wielokrotnie z dobrym skutkiem sam wykonywał sceny kaskaderskie), która później będzie niejednokrotnie wykorzystywana przez Margheritiego (quasi kontynuacja Ostatniego łowcy pt. Tiger Joe [1982], czy późniejsze przygodówki wykorzystujące pomysły znane z hitów Spielberga – Hunters of the Golden Cobra [1982] i The Ark of the Sun God [1984]). Dobrze w wietnamskiej/filipińskiej dziczy odnajduje się również John Steiner w mniejszej roli zobojętniałego na wojenne rozgrywki majora Casha (wzorowanego nieco na postaci pułkownika Kurtza), który dla rozrywki puszcza sobie w bunkrze odgłosy nagranych wystrzałów czy też wysyła podkomendnych na szalone misje by „wprowadzić nieco rozrywki” w nudną codzienność.
Na osobną uwagę zasługuje praca operatorska Riccardo Pallottiniego, którego kamera w znakomity, wręcz reporterski sposób rejestruje kolejne pomysły scenarzystów i reżysera. To jemu film zawdzięcza swoją niesamowitą dynamikę i widowiskowość. Finałowa scena ukazująca ścianę ognia, na tle której pojawia się uciekający z pola boju helikopter, zapowiada poniekąd w ponury sposób smutny koniec operatora, który rok później zginie w wypadku samolotu na planie wspomnianego wcześniej Tiger Joe. W ten sposób umrze cichy bohater włoskiego kina gatunkowego, autor zdjęć do prawie setki filmów, prywatnie przyjaciel Margheritiego. Będzie tutaj jeszcze wspominany niejednokrotnie.
P.S. The Last Hunter został niedawno wydany w znakomity sposób przez debiutującego na rynku Blu-ray dystrybutora, brytyjskie Treasured Films. Warto zaopatrzyć się w to wydanie, tym bardziej, iż jest limitowane do 2.000 egzemplarzy. Chyba że macie to w dupie, bo jesteście wykluczeni kulturowo i filmy oglądacie na Rubinach.
Wydania Blu-ray:
Code Red, US, Region A
Treasured Films, UK, Region B
Pogo pod scenę, próchno wypierdalać!