Pirania (1978)

Animal attack – podgatunek, w którym dziki (i z reguły nadnaturalnych rozmiarów) zwierz chce człeka zjeść. W kinie na dobre rozhulał się po oszałamiającym sukcesie Szczęk (1975) Stevena Spielberga. Na ekranach zaroiło się od olbrzymich rekinów terroryzujących nadmorskie kurorty, była orka-zabójca, gigantyczna ośmiornica, krwiożerczy niedźwiedź grizzly, wściekłe psy, aligatory, przewinęła się tu i ówdzie zagadkowa Wielka Stopa, był nawet rój wkurzonych pszczół. W takim zestawieniu nie mogło zabraknąć pewnej małej, ale niezwykle śmiercionośnej ryby…

Wszystko zaczyna się w momencie, gdy para nastolatków wkrada się do dawnego ośrodka badawczego amerykańskiej armii. Nieświadome zagrożenia dzieciaki urządzają sobie kąpiel w znajdującym się na jego terenie zbiorniku wodnym. Kąpiel, która – jak nietrudno się domyśleć – ma tragiczny finał. Niedługo potem w okolicy zjawia się Maggie McKeown (Heather Menzies), pracownica firmy trudniącej się poszukiwaniem zaginionych osób. Z pomocą miejscowego odludka i pijaka, Paula Grogana (Bradford Dillman), kobiecie udaje się dotrzeć do ukrytej w lesie bazy. Wychodząc z założenia, że nastolatki mogły utopić się w basenie, para poszukiwaczy spuszcza z niego wodę. Kiedy strzegący ośrodka naukowiec uświadamia ich, że właśnie wypuścili do pobliskiej rzeki setki żarłocznych piranii jest już za późno…

Pirania to klasyczny – jakbyśmy to dzisiaj określili – rip-off, w którym potencjalnie groźne zwierzęta stają sie jeszcze groźniejsze za sprawą przeprowadzanych na nich eksperymentów. Niepozorne ryby o ostrych jak brzytwa zębach są więc odporne na niskie temperatury i w stanie przeżyć zarówno w słodkiej, jak i słonej wodzie, co pozwala im siać zamęt w mało przyjaznych dla nich warunkach Ameryki Północnej. Napięcie generuje ich przemieszczanie się z prądem rzeki, bo skubańce płyną prosto w stronę obozu letniego, na którym w najlepsze chlapią się w wodzie dzieci (w tym córka głównego bohatera). Jest też chciwy biznesmen (Dick Miller), który nad tą samą rzeką otwiera park rozrywki i za nic ma ostrzeżenia przed nadciągającym niebezpieczeństwem. Coś Wam to przypomina?

Pirania trafiła do kin mniej więcej w tym samym okresie co Szczęki 2, wcześniej jednak decydenci z Universal Pictures rozważali zablokowanie premiery filmu, który w jawny sposób czerpał inspirację z ich wielkiego hitu. Ponoć w obronie produkcji stanął sam Spielberg, który docenił jej walory rozrywkowe i miał nawet określić obraz najlepszym spośród rip-offów Szczęk. Hollywoodzki Midas wciągnął zresztą później Joe Dante’go na pokład swego statku, umożliwiając mu wyreżyserowanie Gremlinów (1984).

Tymczasem jednak, wyprodukowana przez legendę kina niezależnego, Rogera Cormana Pirania odniosła spory sukces w box office i z czasem zyskała sobie status filmu kultowego. Przyczyn takiego stanu upatrywać należy przede wszystkim w sprawnie poprowadzonej akcji, zręcznie kreowanym napięciu i wyrazistych postaciach, które zwyczajnie dają się lubić i którym widz chętnie kibicuje. Dzięki reżyserskiemu wyczuciu i umiejętnie ogranej tematyce, niedostatki wynikające z niskiego budżetu przestają być szczególnie istotne. Prawdą jest, że sceny ataków piranii zrealizowane zostały „na jedno kopyto” i z dzisiejszej perspektywy mogą się prezentować mało efektownie (choć warto odnotować, że tutejsze gore to pierwsza samodzielna fucha Roba Bottina, który wkrótce zachwyci nas swoją pracą na planie takich klasyków, jak Skowyt [1981], Coś [1982] czy RoboCop [1987]), co nie przeszkadza jednak odbiorcy z zaciekawieniem śledzić rozwoju wydarzeń i emocjonować się wyścigiem z czasem, jaki jest udziałem bohaterów. Bo dzieło Dante’go wciąż po prostu świetnie się ogląda: to podszyty komedią, lekki wakacyjny horror, który nawet przez moment nie nuży i stanowi gwarancję stuprocentowej frajdy.

Może rzecz w tym, że Dante sam składał hołd klasycznym horrorom i filmom przygodowym, na których się wychowywał, czynił więc to wszystko z tzw. „sercem”. Miłośnicy szeroko pojętego kina grozy z pewnością uśmiechną się na widok Barbary Steele w roli złej pani naukowiec. Z kolei w jej  bardziej empatycznego kolegę po fachu wciela się Kevin McCarthy, którego większość widzów kojarzy z roli w słynnej Inwazji porywaczy ciał (1956).

Cieszy ucho ścieżka dźwiękowa od Pino Donaggio, jak i otwarte zakończenie, dające furtkę dla sequela. A skoro przy kwestii sequeli jesteśmy, to reżyserskie szlify przy drugiej części filmu odbierał nie kto inny, jak James Cameron (piranie tym razem… latają!). Pirania doczekała się poza tym dwóch remake’ów, można więc spokojnie mówić o czymś na kształt franczyzy. Pierwszy z nich był częścią telewizyjnego cyklu Roger Corman presents z lat 90. Drugi, w reżyserii Alexandre Ajy to już swawolny pastisz pełen krwi, flaków i cycków, który dorobił się własnej kontynuacji (czyli więcej krwi, flaków i cycków). Na tle podrasowanych wersji na miarę XXI wieku, w których króluje nowoczesne 3D i dosłowne efekty gore, oryginał Dante’go wypada zgoła niewinnie, ale przewyższa swoje imitacje radosną celebracją kina w jego najtańszym (nie mylić z najgorszym) wydaniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *