The Wednesday Children (1973)
Wiele jest horrorόw, ktόre popadły w kompletne zapomnienie. Pozostały po nich jedynie zatarte wspomnienia garstki podstarzałych widzόw. Nakręcony w Wadsworth w stanie Ohio horror Roberta D. Westa zapadł się pod ziemię na ponad 30 lat, lecz udało mi się go już jakiś czas temu odgrzebać.
Kilkuletni Scott Miller (Tom Kelly) czuje się wyalienowany, opuszczony. W końcu lata 70. to czasy, w ktόrych nikt już nie słucha dzieci. Ciągle zajęci rodzice mają gdzieś potrzeby emocjonalne wrażliwego dzieciaka. Tatko (Donald Murray) jest ciągle zapracowany, a jeśli nie pracuje, to pochłania go całkowicie jego kolekcja modeli samolotowych. Na nawiązanie kontaktu z synem brakuje mu czasu. Rozhisteryzowana mamusia (Marji Dodril) całymi dniami kąpie się w basenie i ceni swoją perukę bardziej niż własną latorośl. W łaski Scotta i gromadki lokalnych dzieci wkrada się potępieńczy Pan Fenton (Al Miskell), ktόry w trakcie spotkań w szopie uczy małoletnie owieczki, jak pozbyć się raz na zawsze nieczułych rodzicόw…
Reżyserem i scenarzystą The Wednesday Children jest Robert D. West, manager Radio WJW, kaznodzieja i wykładowca przedmiotόw filmowych na uniwersytecie Johna Carrolla, gdzie jego dzieło miało swόj ekranowy debiut w 1973 roku. Fabuła ociera się niemal o natchnione kazanie, ktόrego motywem przewodnim zdaje się być ignorowanie potrzeb dzieci i odrażająca obojętność piekielnego świata dorosłych, którzy są zbyt zajęci, by bawić się z własnymi potomkami. Skupiają się na mnożeniu dόbr materialnych i towarzyszącej temu pracy, uporczywie zapominając o potrzebach emocjonalnych dzieciakόw. Nawet głoszący kazania z ambony pastor (Robert D. West we własnej osobie) nie znajduje dla nich czasu. Tymczasem demoniczny Pan Fenton, kaznodzieja o skażonym złem języku, podczas tajemnych spotkań w szopie mόwi im, jak pozbyć się apatycznych dorosłych. W ciągu 15 finalnych minut leniwie postękujący pociąg z napisem The Wednesday Children wkracza na pordzewiałe tory horroru. Rozpoczyna się masowa eksterminacja rodzicόw, ich magiczny transfer w niebyt. Środowe dzieci bawią się. Bawią się ile wlezie.
Z racji chrześcijańskiego wydźwięku obraz unika makabry, golizny i obsceniczności niczym ognia. Film jest nieźle zrealizowany i zagrany. W epizodycznych rolach pojawiają się mieszkańcy Wadsworth, nieco sztywni, acz niewątpliwie widoczni. Reasumując, niskobudżetowy debiut Westa ogląda się nader przyjemnie mimo braku krwi i obsceny. Film posiada, obecny w horrorach i filmach eksploatacji z lat 70., specyficzny czar, przy okazji wrażliwie eksplorując problem rodzicielskiej apatii. Na upartego można The Wednesday Children potraktować jako chrześcijańską wersję Children of the Corn. Zapewne obraz Westa nigdy nie doczeka się wydania DVD, taki smutny los wrόżę wielu kompletnie zapomnianym bądź nadal zaginionym horrorom (vide Valley of Blood z 1973 czy Creature of Comfort z 1968), ale warto o tych ‘lost movies’ pamiętać.
Wielbiciel wszelkich celuloidowych koszmarów, który kiedyś aktywnie współtworzył portal Danse Macabre.