Video Nasties od A do Z #13: Pri-Ten

W trzynastej odsłonie cyklu poświęconego brytyjskiej liście video nasties powracają dwa najbardziej osławione nurty kina eksploatacji: włoskie kino kanibalistyczne oraz nazisploitation. Co oprócz tego? Kuriozalny sequel przebojowego slashera, sfabrykowany film „ostatniego tchnienia”, a także krwawy klasyk w reżyserii Dario Argento. Zapraszamy do lektury, lecz najpierw upewnijcie się, że sąsiad nie patrzy Wam przez ramię: kto wie, może on także jest… cenzorem!


Prisoner of the Cannibal God (1978, reż. Sergio Martino)

Kolejny włoski film kanibalistyczny na liście. Prisoner of the Cannibal God, w zależności od rynku znany również jako Mountain of the Cannibal God (dosłowne tłumaczenie włoskiego tytułu) i Slave of the Cannibal God, to obraz w reżyserii Sergio Martino, a więc twórcy kojarzonego głównie z filmami giallo (m.in. The Strange Vice of Mrs. Wardh [1971], Torso [1973]) i poliziottesco (The Violent Professionals [1973], Gambling City [1975]), względnie z lekkimi komediami erotycznymi z udziałem Edwige Fenech (Giovannona Long-Thigh [1973], dwie części Sex with a Smile [obie z 1976]), aniżeli z ociekającą naturalistyczną przemocą, inspirowaną filmami mondo rozrywką osadzoną w egzotycznych plenerach. Jednak podobnie jak wielu jego kolegów po fachu, jako spec od szeroko pojętego kina gatunków, Martino w początkowym okresie popularności kanibalistycznego nurtu również dał się porwać modzie, czego efektem jest dzieło tyleż bezpretensjonalne i nastawione na eksploatację przygodowego charakteru opowieści, co dostarczające tu i ówdzie mocnych, wręcz ekstremalnych wrażeń.

Na starcie wita nas plansza z tekstem informującym w zgoła sensacyjnym tonie, że zaledwie kilka godzin lotu samolotem dzieli nas od dzikich dżungli Nowej Gwinei, w których wciąż żyją nieznające cywilizacji i praktykujące zakazane rytuały (tudzież: kultywujące specyficzne tradycje kulinarne) plemiona. To tutaj właśnie zaginął podczas ekspedycji antropolog Henry Stevenson. Na wyspę przybywa żona naukowca, Susan (Ursula Andress), wraz z jego bratem, Arthurem (Antonio Marsina). Para pragnie odnaleźć zaginionego i w tym celu wynajmuje w charakterze przewodnika profesora Edwarda Fostera (Stacy Keach), z którym udają się na owianą złą sławą górę Ra Ra Me. Góra budzi szczególny przestrach wśród tubylców, co bynajmniej nie zraża przedstawicieli cywilizacji. Wkrótce do wyprawy dołączy samotny badacz Manolo (Claudio Cassinelli). Im głębiej w dżunglę, tym więcej niebezpieczeństw czyha na białych ludzi, jednak prawdziwy koszmar czeka ich u kresu podróży, na Ra Ra Me, znanej również jako „góra kanibali”…

Jak już wspomniałem, film Martino przez większość czasu przypomina niewinną przygodową fabułę w hollywoodzkim stylu, jednak na wzór przeważającej części pozycji z kanibalistycznego nurtu Włoch wplata w akcję sceny bezsensownej przemocy względem zwierząt. W trakcie seansu ciśnienie podnoszą więc takie niespodzianki jak patroszenie jaszczurki czy widok węża pożerającego kapucynkę. Pośród rozrywek „sfingowanych” na użytek obrazu znajdziemy z kolei roztrzaskanie czaszki karła, kastrację czy wielką orgię dzikusów, w trakcie której jeden z tubylców gwałci wielką świnię, a naga kobieta pociera wystawioną w kierunku kamery cipkę. Podobne bezeceństwa nie mogły umknąć uwadze brytyjskich cenzorów, stąd już na użytek dystrybucji kinowej dzieło Martino zostało ocenzurowane. Potem, gdy rozpoczęła się nagonka na video nasties, wszelkie rozpowszechnianie obrazu zostało zakazane. W 2001 roku BBFC zezwoliło na wydanie Prisoner of the Cannibal God na DVD, jednak po uprzednim wycięciu 2 minut i 6 sekund materiału zawierającego sceny maltretowania zwierząt. Sytuacja powtórzyła się w 2018 roku, kiedy to nakazano wycięcie 2 minut filmu, pokrywających się w większości z uprzednio usuniętymi scenami.


Revenge of the Bogey Man (1983, reż. Bruce Pearn, Ulli Lommel, Paul Willson)

Po tym jak niskobudżetowy horror Ulliego Lommela The Boogeyman odniósł niespodziewany i dość pokaźny sukces, pojawiły się plany realizacji sequela. Część druga miała powstać pod auspicjami Paramount Pictures, która na skutek olbrzymiego powodzenia serii Piątek, trzynastego poszukiwała kolejnej kury znoszącej złote jaja. Lommel, na tym etapie niepokorny buntownik i twórca awangardowy znany z wcześniejszej współpracy z Rainerem Wernerem Fassbinderem i Andy’m Warholem, nie był jednak zainteresowany kręceniem filmu dla dużego studia. Projekt ostatecznie przeszedł do niezależnej wytwórni New West Films, która miała zapewnić reżyserowi pełną wolność twórczą pod warunkiem, że ten dostarczy wyczekiwaną kontynuację. Lommel przystąpił więc do pracy, choć – jak sam mówił później w wywiadach – wcale nie miał ochoty bawić się w odcinanie kuponów od powodzenia obrazu z 1980 roku. Przy znikomym nakładzie funduszy, Niemiec kręcił głównie w wynajmowanym przez siebie domu w Los Angeles, a na planie towarzyszyła mu ówczesna żona i główna gwiazda przedsięwzięcia, Suzanna Love. W takich warunkach powstała kontynuacja cokolwiek kuriozalna, na przemian niezamierzenie komiczna i nużąca.

Lommel poszedł bowiem po linii najmniejszego oporu i postanowił zutylizować materiały z pierwszej części, które zostały tutaj powklejane w formie retrospekcji. Znajdujemy się w Hollywood, dokąd trafiła znana z oryginału Lucy (powracająca w tej samej roli, wspomniana Love). Dziewczyna zwierza się z niezwykłych wydarzeń, których była świadkiem pewnemu reżyserowi (Lommel). Powstaje pomysł nakręcenia na ich bazie filmu. Jak się jednak okazuje, Lucy przywiozła ze sobą kawałek morderczego lustra, które wcześniej wykończyło masę ludzi. Historia zaczyna się powtarzać: odłamek zwierciadła znów sieje spustoszenie…

Boogeyman II, na rynku brytyjskim rozpowszechniany jako Revenge of the Boogeyman, już od pierwszych scen sprawia wrażenie kontynuacji nakręconej od niechcenia, wręcz pod przymusem. Przez całą pierwszą połowę wysłuchujemy monologu głównej bohaterki, czemu towarzyszą urywki zaczerpnięte z pierwowzoru. Potem, gdy akcja zaczyna się „usamodzielniać”, wcale nie robi się ciekawiej: zgony kolejnych ofiar lustra są, delikatnie mówiąc, cudaczne i kiepsko wykonane, a szczyt absurdu produkcja osiąga w scenie zabójstwa… szczoteczką do zębów. Mimo jednak, że nie sposób traktować tej pozycji na poważnie, brytyjska cenzura zdecydowała o zarekwirowaniu wszystkich kopii filmu wydanych na kasetach VHS. Poszło głównie o recyklingowane fragmenty z części pierwszej, w tym deprymujące sceny z małoletnimi odtwórcami. Dalsze dzieje Revenge of the Boogeyman są równie osobliwe jak sam obraz: w 2003 roku BBFC dopuściło do wydania „wersji reżyserskiej” filmu, zatytułowanej Bogeyman 2 – Redux, która pomija większość świeżego materiału, zamiast  tego w około 90% składając się ze scen przeklejonych żywcem z części pierwszej, które opatrzone zostały tym razem komentarzem samego Lommela. Wersja kinowa Boogeyman II nigdy oficjalnie nie została ponownie wydana na Wyspach.


Snuff (1976, reż. Michael Findlay, Horacio Fredriksson, Simon Nuchtern)

Historia powstania Snuff to jeden z najbardziej jaskrawych przykładów kuriozalnych praktyk dystrybucyjnych w dziejach kinematografii. Wszystko zaczęło się w 1971 roku, gdy weteran kina (s)eksploatacji Michael Findlay zrealizował w Argentynie niskobudżetowy shocker pod tytułem Slaughter. Film opowiadał historię grupy zmotoryzowanych hipisek, mordujących ludzi na zlecenie samozwańczego mesjasza. Zadaniem jednej z członkiń kultu, aktorki z rozbieranych filmów, było spłodzenie potomka, który następnie złożony miał być w ofierze. Charakteryzujący się chaotyczną, ukierunkowaną na prezentowanie nagości i scen przemocy fabułą, obraz ów był wyraźnie inspirowany zabójstwami „rodziny” Mansona i – zależnie od źródeł – nigdy nie trafił na ekrany kin[1], tudzież doczekał się zaledwie kilku seansów, po czym został odłożony na półkę. Pięć lat później, gdy niezwykłą popularność zyskały plotki o istnieniu filmów „ostatniego tchnienia”, w których ludzie mieli być naprawdę mordowani przed kamerą, spieniężyć nową modę postanowił producent grindhouse’owych produkcji Allan Shackleton. Shackleton na pewnym etapie nabył prawa do rozpowszechniania Slaughter, jednak uznał, że obraz nie posiada wystarczającego potencjału, by odnieść sukces. Szukając pomysłu jak podpiąć się pod tematykę filmów snuff, postanowił wykorzystać dzieło Findlaya. W tym celu wynajął nowego reżysera, osobnika nazwiskiem Simon Nuchtern, aby ten dokręcił nowe zakończenie, w którym ekipa realizująca wspomnianą fabułę o mansonowskiej sekcie, dokonuje brutalnego morderstwa na dziewczynie na planie filmowym. Następnie producent zamówił rozliczne reklamy w czasopismach, mające za zadanie promować film przemianowany teraz na Snuff chwytliwym hasłem „Ten film mógł powstać tylko w Ameryce Południowej… gdzie ludzkie życie jest tanie!”. Do innych pomysłowych praktyk promocyjnych należało zatrudnienie fałszywych protestujących, którzy przed kinami wyświetlającymi obraz mieli organizować pikiety. Fortel się powiódł: do pikietujących z czasem zaczęli dołączać ludzie, którzy dali się podejść marketingowej strategii Shackletona, a prokurator okręgowy hrabstwa Nowy Jork wszczął dochodzenie w sprawie autentyczności zarejestrowanego materiału (ostatecznie udowodniono, że filmowe morderstwo nie wydarzyło się naprawdę).

Shackletonowi udało się zatem wywołać odpowiedni szum, co przełożyło się na zadowalający wynik kasowy (w Nowym Jorku Snuff przez 3 tygodnie był lokalnym hitem i wyprzedził w box office Lot nad kukułczym gniazdem [1975]). Kontrowersje zaczęły w międzyczasie żyć własnym życiem, podsycane głównie przez ludzi, który filmu nie widzieli – w tym jak zawsze czujne feministki – choć, jak przytomnie zauważył oddelegowany do zbadania sprawy prokurator Robert M. Morgenthau, finałowe morderstwo było sfingowane, co mógł z łatwością stwierdzić każdy kto udał się na seans. Od produkcji stanowczo odcięło się Adult Film Association of America, świadome faktu, że plotki o istnieniu filmów snuff często pojawiały się w kontekście biznesu pornograficznego – doszło do tego, że organizacja usunęła ze swoich szeregów Shackletona. W Wielkiej Brytanii film został wydany na kasetach VHS przez firmę Astra Video, na okładce wydania widniało zapewnienie, że „aktorzy i aktorki, którzy poświęcili swoje życie dla stworzenia tego filmu zaginęli bez wieści”. Agresywna strategia marketingowa przyciągnęła uwagę cenzorów, którzy nakazali konfiskatę wszystkich kopii.

BBFC zakaz rozpowszechniania uchyliła „po cichu” w 2003 roku, jednak do tego czasu emocje narosłe w momencie premiery filmu były już na tyle zwietrzałe, że żaden dystrybutor nie podjął się ponownego wydania dzieła Shackletona na DVD czy Blu Ray. Z perspektywy czasu Snuff prezentuje się bowiem nader nędznie: pierwsze 75 minut to niespójny, zalatujący amatorszczyzną popis złego aktorstwa i sztucznych do bólu linii dialogowych, które dodatkowo psuje dodany w post-produkcji dubbing (większość zaangażowanych w Argentynie aktorów nie mówiła po angielsku lub posługiwała się tegoż języka łamaną odmianą). Dokręcone po latach dodatkowe 5 minut, które było przedmiotem niezdrowego zainteresowania w 1976 roku również razi nieudolnym wykonaniem: w scenie patroszenia kobiety wyraźnie widać techniczne niedoróbki, nie pomaga również fakt, iż zatrudnieni do tej sceny aktorzy w najmniejszym stopniu nie przypominają tych występujących we wcześniejszym materiale. Paradoksalnie jednak, spośród wszystkich obrazów poruszających tematykę filmów „ostatniego tchnienia”, to właśnie najmniej wart uwagi Snuff zyskał największą popularność.


SS Experiment Camp (1976, reż. Sergio Garrone)

Kolejny – i zarazem ostatni – przykład rozrywki spod znaku nazisploitation na liście video nasties to dzieło Sergia Garrone z 1976 roku. Garrone, klasyczny przykład włoskiego wyrobnika, pierwsze kroki w zawodzie stawiał jako twórca spaghetti westernów, realizując filmy z serii o Django: If You Want to Live… Shoot! (1967), A Noose for Django (1969), Django the Bastard (1969) i Kill Django… Kill First (1971). W późniejszych latach nakręcił między innymi dwa gotyckie horrory z Klausem Kinskim, Lover of the Monster i The Hand That Feeds the Dead (oba z 1974) oraz dwa okazy gatunku nazi exploitation, obok SS Experiment Camp również młodszy o rok SS Camp 5: Women’s Hell (1977).

Spośród tej dwójki SS Experiment Camp jest zdecydowanie bardziej absurdalny i wręcz komiksowy w swej fabularnej nonszalancji. Podobnie jak w większości przedstawicieli nurtu akcja filmu osadzona została w obozie koncentracyjnym, który – zgodnie z anglojęzycznym tytułem (włoski z kolei zdradza wiele z „zaskakującego” finału filmu, o czym więcej zaraz) – służy głównie za przykrywkę dla ponurych eksperymentów medycznych. Zgromadzone w obozie więźniarki nie są Żydówkami, trafiły do baraków ze względów politycznych i teraz są siłą „edukowane”, w przypadku zaś odmowy zweryfikowania swych poglądów i braku chęci wyrażenia miłości do Führera, kobiety są bez cienia litości eksterminowane. Gdy do obozu przybywa grupa żołnierzy cofniętych z frontu wschodniego, część uwięzionych posłuży za dziwki mające zapewnić wojakom słodkie chwile wytchnienia. Jednym ze strudzonych piechurów jest Helmut (Mircha Carven), chłopak oddany narodowosocjalistycznej sprawie, ale jednocześnie odznaczający się romantycznym usposobieniem i nie tolerujący brutalnych metod stosowanych wobec „podludzi”. Helmut zakochuje się w jednej z więźniarek, delikatnej Mirelle (Paola Corazzi) i pod wpływem uczucia zaczyna szukać sposobów, aby uniknąć bycia ponownie wysłanym na front. Okazja nadarza się szybko: w zamian za wzięcie udziału w bliżej niesprecyzowanym „eksperymencie”, dowodzący obozem pułkownik Von Kleiben (Giorgio Cerioni) obiecuje Helmutowi zwolnienie ze służby…

Absurdalne jest tu samo założenie fabularne: jak dowiemy się z czasem, płk. Von Kleiben również brał udział w walkach w sowieckiej Rosji, skąd powrócił jako kaleka. Wszystkiemu winna chwila nieuwagi: błękitnooki i blondwłosy, stanowiący wzór aryjskiego oficera Von Kleiben zapragnął zasmakować słowiańskiej gościnności i pofolgował sobie z pewną Rosjanką. Jak przystało na Untermenscha, nieskora do współpracy flama nie znała zasad fair play i w trakcie miłosnych igraszek odgryzła amantowi jądra. Od tamtej pory Von Kleiben jest impotentem, a samo wspomnienie bolesnej kastracji przywołuje na jego twarzy grymas cierpienia i wyciska zeń pełne auto-empatii łzy. Od czasu tragicznego w skutkach tête-à-tête na Wschodzie pułkownik szuka sposobu na to, by odzyskać jaja. Pomóc ma mu w tym ukrywający się jako niemiecki lekarz doktor Abraham (Attilio Dottesio, wart odnotowania przykład żydowskiego kolaboranta w ramach nurtu), którego zadaniem będzie przeszczep jąder od jurnego i szalejącego z miłości Helmuta.

Wypuszczone na brytyjskim rynku wideo dzieło Garrone przyciągało uwagę i bulwersowało już za sprawą samego plakatu promocyjnego, który ukazywał ukrzyżowaną do góry nogami, nagą kobietę (scena wzięta z filmu, gdzie odmawiająca współpracy dzierlatka zostaje ukarana za zaatakowanie jednego z esesmanów). Głównie za jego sprawą film został umieszczony na liście video nasties, przy okazji znajdując odpowiednie towarzystwo w postaci takich tytułów jak The Beast in Heat czy Gestapo’s Last Orgy (oba z 1977). Ponad dwie dekady później, w 2005 roku, członkowie BBFC dostrzegli jednak nonsensowny wymiar pozycji, przy jednocześnie stosunkowo niewielkiej ilości seksualnej przemocy wypełniającej ekran. Tym samym SS Experiment Camp stał się jedynym przykładem kina nazisploitation z wykazu video nasties, który po latach doczekał się rehabilitacji i został wydany na rynku brytyjskim w oryginalnej, nieocenzurowanej formie[2]. Uzasadnienie rady cenzorskiej brzmiało: „Treść filmu jest w rzeczywistości bardzo łagodna i odznacza się złą jakością wykonania. Główny problem stanowił tytuł filmu i jego opakowanie, a nie treść. Pomysł na film może niektórych urazić, ale nie jest to wystarczający powód, aby go ocenzurować lub zakazać. Wycięlibyśmy lub odrzucilibyśmy film dla dorosłych tylko wtedy, gdyby jego treść była nielegalna lub szkodliwa. SS Experiment Camp nie jest ani nielegalny, ani szkodliwy, jest po prostu niesmaczny.”


Tenebrae (1982, reż. Dario Argento)

Drugi, obok Inferno (1980), film Dario Argento, który trafił na listę video nasties. Dla samego Włocha Tenebre stanowiło powrót do nurtu giallo po wyprawach na terytoria bliższe fantasy i klasycznemu kinu grozy w Suspirii (1977) i jej wzmiankowanej kontynuacji. Jednocześnie maestro pokusił się tu o swoistą dekonstrukcję gatunku, co znajduje przejaw już w punkcie wyjściowym fabuły. Bohaterem historii jest bowiem rozchwytywany pisarz kryminałów Peter Neal (Anthony Franciosa), który przylatuje do Rzymu, by promować swoją najnowszą powieść zatytułowaną Tenebrae (dosł. „ciemność”). Wnet po zameldowaniu w hotelu, bestsellerowy autor zostaje wzięty na spytki przez parę policjantów. Okazuje się, że niedawno doszło do mordu na kobiecie, który do złudzenia przypomina zbrodnię z promowanej przez Neala książki. Znajdując się poniekąd – pomimo solidnego alibi – w kręgu podejrzanych, pisarz postanawia odkryć tożsamość zabójcy na własną rękę.

Argento powtarza więc klasyczny, znany ze swych wcześniejszych dokonań, schemat z detektywem-amatorem rozwiązującym zagadkę serii morderstw, sięga też po inne odniesienia do własnej twórczości, jednak tym razem gra w kotka i myszkę z widzem nabiera cech pastiszu. Sam twórca przyznawał w wywiadach, że do napisania scenariusza zainspirowała go bezpośrednio historia z natrętnym fanem, który nękał go telefonami, w których z czasem zaczęły pojawiać się groźby. Innym natchnieniem były reakcje krytyków na twórczość Włocha, a konkretnie oskarżenia o przesadne epatowanie przemocą i mizoginię. Ironiczny wymiar historii ujawnia się z pełną mocą w przewrotnym finale, przywołującym tezę Sherlocka Holmesa ze Znaku czterech (1890), zgodnie z którą czasem najbardziej nieprawdopodobne rozwiązanie tajemnicy jest tym właściwym.

Jako jeden z najbrutalniejszych filmów w dorobku Argento, Tenebrae od początku miało problemy z cenzurą. W rodzimych Włoszech obraz trafił na ekrany z kategorią wiekową VM18, co bezpośrednio przełożyło się na niekoniecznie satysfakcjonujący wynik w box office. Utrapieniem była w szczególności wyjątkowo krwawa scena zabójstwa bohaterki granej przez Veronicę Lario, która w późniejszym czasie, gdy aktorka wyszła za mąż za Silvio Berluscioniego, została wycięta ze wszystkich wydań na rynku kina domowego i z kopii prezentowanych w telewizji. W Stanach Zjednoczonych film trafił na ekrany z dwuletnim poślizgiem w wersji mocno ocenzurowanej i skróconej o 10 minut, której tamtejszy dystrybutor nadał tytuł Unsane. W Wielkiej Brytanii Ciemności wyświetlane były w kinach w 1983 roku w wersji skróconej o 5 sekund zawierających odrąbanie ręki i widok krwawej fontanny zalewającej białą ścianę. W tym samym wydaniu obraz trafił później na rynek wideo, gdzie został dostrzeżony przez prokuraturę i wpisany na listę video nasties. Zakaz rozpowszechniania w jakiejkolwiek formie pozostawał w mocy aż do 1999 roku, kiedy to BBFC zezwoliło na wydanie filmu na kasetach VHS z wyciętymi 6 sekundami materiału (pod nożyce poszła więc dodatkowa sekunda z niesławnego mordu). Dopiero 4 lata później szacowna organizacja dopuściła do obiegu wersję nieocenzurowaną.


[1] Decyzja o nierozpowszechnianiu filmu zapadła po tym, jak odpowiedzialny za finansowanie projektu Jack Bravman dogadał się z dystrybutorem American International Pictures. Bravman w tym czasie planował promować film blaxploitation pod tym samym tytułem, w związku z czym dzieło Findlaya zostało odłożone na półkę.

[2] Przez dystrybutora 88 Films.

cdn…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *