Divided Into Zero (1999)
Według słów reżysera powodem nakręcenia Divided Into Zero była granicząca z samodestrukcją depresja, z którą Mitch Davis zmagał się przez okres dwóch lat. Divided… jest więc abstrakcyjną, aczkolwiek zamierzoną medytacją na temat depresji; eksperymentalnym obrazem dotyczącym nawracającego poczucia winy oraz niedających się zahamować żądz, które zżerają człowieka od wewnątrz.
Oś fabuły obraca się wokół centralnej postaci mordercy pedofila. Divided Into Zero przedstawia trzy stadia jego umęczonego umysłu: a) jako dziesięciolatka, który zaczyna się samookaleczać po tragicznej śmierci ojca i samobójstwie matki, b) żyjącego w piekielnym ciągu zdarzeń i prześladowanego przez wizje popełnionych morderstw trzydziestolatka szukającego oczyszczenia z grzechów w towarzystwie dziwek, c) zwyrodniałego 70-letniego pedofila, który porywa dziewczynkę, torturuje ją i przybija do ściany.
Divided Into Zero to deliryczny, skrajnie depresyjny eksperymentalny film. Bardzo ciężko jest go skategoryzować, choć termin „horror” wydaje się tu być jak najbardziej na miejscu. Ciekawie prezentuje się w nim zabawa kolorami i ich tonacją, która raz się żarzy, a innym razem jest lodowato zimna. Robi wrażenie atmosferyczne użycie dymu przy wizjach pedofila, gdy widzi ułożone w religijnych pozach gnijące ciała swoich ofiar. Dzieciobójca jest jednocześnie narratorem filmu, ale jego beznamiętny monolog przyczynia się do dalszej alienacji widza.
Tak jak w przypadku Subconscious Cruelty Karima Husseina, przemoc (zarówno fizyczna, jak i psychologiczna) ukazana w Divided… może być ciężka do strawienia nawet dla najbardziej zapalonych miłośników filmowej awangardy. Davis używa laleczek, aby zasugerować, co pedofil robi z dziewczynkami: wkrapia im wodę do oczu, aby symulować płacz czy niszczy ich twarzyczki za pomocą wrzącego plastiku. Zbliżenia na krwawiące oblicze dziewczynki nie da się łatwo wyrzucić z pamięci,a sam widok jej otwartych z przerażenia ust spowodował, że przebiegł mnie lodowaty dreszcz. Co ciekawe, ilekroć narrator jest nawiedzany przez realne i fikcyjne wspomnienia nastrój filmu staje się oniryczny, zaczyna przypominać senny koszmar. Niepokojący klimat Divided Into Zero wzmacnia poruszająca ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Teruhiko Suzuki (autor muzyki do Subconscious Cruelty), z rzadka przerywana przez ostre, industrialne pasaże Davida Kristiana.
Słowa uznania należą się całej obsadzie z aktorami dziecięcymi włącznie oraz Mitchowi Davisowi, z racji tego, iż samodzielnie napisał, nakręcił, wyreżyserował i wyprodukował ten 34-minutowy, niezwykle szczery w swej wymowie filmik, który pobudza do zastanowienia się nad samym sobą. Divided Into Zero pokazuje, że ludzie na krawędzi załamania psychicznego nie mogą się podnieść, a uwidacznia to perfekcyjnie narrator filmu – okaleczający się żyletkami morderca dzieci, który zdaje sobie sprawę z tego, co wcześniej uczynił, ale nie jest już w stanie kontrolować swojego postępowania, bo mentalnie umiera, żyjąc wyłącznie upiornymi wspomnieniami z przeszłości.
Wielbiciel wszelkich celuloidowych koszmarów, który kiedyś aktywnie współtworzył portal Danse Macabre.