Sinéma Érotique: First Desires (1983)

Chcecie bajki? Oto bajka: David Hamilton był światowej sławy fotografem. Urodził się przed wojną w Anglii, ale sławę zdobył pracując we Francji, gdzie osiadł na stałe. Jego znakiem rozpoznawczym był charakterystyczny brak ostrości zdjęć, który rzekomo osiągał, nakładając na obiektyw aparatu warstwę… wazeliny. Wydał kilkadziesiąt albumów fotograficznych, z czego większość skupiona była na prezentowaniu urody nieletnich modelek. Szczególną uwagę opinii publicznej zwracały akty, za sprawą których fotograf bywał posądzany o tworzenie dziecięcej pornografii. A teraz smutny koniec bajki: jesienią 2016 roku Hamilton został oskarżony o to, że przed laty dopuścił się gwałtu na jednej z młodocianych modelek. Za pierwszym oskarżeniem poszło kilka kolejnych. Parę dni później 83-letni artysta już nie żył: popełnił samobójstwo, zakładając sobie na głowę plastikową torbę.
Oprócz fotografii Hamilton przez kilka lat zajmował się również kręceniem filmów. Spośród jego skromnej filmografii największy rozgłos zyskał sobie debiutancki melodramat Bilitis (1977). Potem były jeszcze Laura: Shadows of a Summer (1979), Tender Cousins (1980) i A Summer in St. Tropez (1983). Wszystkie sennie rozmarzone, skupione na dojrzewaniu nastoletnich bohaterek. Dorobek reżyserski Anglika zamyka First Desires, erotyczna fantazja osadzona w śródziemnomorskich lokacjach.






Fabuła to minimalistyczne kuriozum: trzy przyjaciółki wsiadają na łódkę, by przeprawić się na małą wyspę. Wzburzone morze psuje ich eskapadę, zatapia łódź i wyrzuca skołowane dziewczątka na wybrzeże rzeczonej wyspy. To tutaj, z dala od stałego lądu każda z nich zazna po raz pierwszy cielesnych rozkoszy.
Hamilton nie stara się nawet udawać, że interesuje go cokolwiek więcej, niż softcore’owa erotyka. Z początku można odnieść wrażenie, że cała historia to sen głównej bohaterki: kuleje logika wydarzeń, postaci zachowują się nienaturalnie i wygłaszają pompatyczno-poetyckie linie dialogowe. Zgon pianistki, umożliwiający deflorację ciekawskiego dziewczęcia przez męża zmarłej, natchnionego playboya, pojawia się nagle, od przysłowiowej „czapy” i nie pasuje do nastroju wakacyjnej beztroski panującego przez resztę seansu. Interpretacja mówiąca, że to wszystko tylko śnienie działałaby na korzyść First Desires, ale Hamilton niestety nie daje jednoznacznych sygnałów, że tak jest w istocie, urywa wszystko banalnym happy endem.
Rzecz osuwa się zatem w odmęty banału, miejscami nieznośnie pretensjonalnego. Lepiej więc spojrzeć na ów film jako na celuloidowy odpowiednik albumu fotograficznego. Sceny z golizną, macanki i przytulanki są zdecydowanie smakowite, przy czym Hamilton nie przesadza tym razem z efektem rozmazania obrazu. Najwięcej czasu ekranowego dostaje (czyt. najczęściej paraduje bez ubrania) Monica Broeke, której kariera filmowa nigdy nie była pisana. Procentowo pod względem ekranowej nagości goni ją Inge Maria Granzow. Na drugim planie, jako jedna z trójki zaginionych koleżanek, pojawia się Emmanuelle Béart, wówczas na początku swej kariery. I jeśli nie interesują Was przesadnie fantazje hebefila w średnim wieku, to jej występ będzie stanowić główny – jeśli nie jedyny – powód, dla którego warto po First Desires sięgnąć. Bo Béart jest po prostu piękna. I też się tu rozbiera, choć na krótko.
Abstrahując od moralnej oceny dorobku Hamiltona (tu na jego obronę wypada zaznaczyć, że wszystkie aktorki w filmie były pełnoletnie), należy stwierdzić, że Desires to filmowa poczwarka, obraz nieudolny pod względem narracyjnym i na dłuższą metę nużący. Jest jednak również bardzo ładny. Pytanie zatem co stawiacie wyżej: formę czy treść? Czytelnikom, którzy się zawahali, marząc o jędrnych cyckach, skłonny jestem polecić.

Pornograf i esteta. Ma gdzieś konwenanse. Do jego ulubionych twórców należą David Lynch, Stanley Kubrick, Gaspar Noé oraz Veit Harlan. Przyszedł ze śmiertelnego zimna, dlatego zawsze mu gorąco.