Blue Monday: Daughters of Discipline (1983) / Den of Dominance (1983) / Savage Sadists (1983)
Dwie nastoletnie siostry pod nieobecność rodziców przeglądają pornograficzne pismo o tematyce sadomasochistycznej. Nakręcone przez zawartość magazynu, zaczynają uprawiać seks, jednak to im nie wystarcza i, po zaspokojeniu siebie nawzajem, dzwonią po znajomego. Wąsaty jegomość przybywa na ratunek prędko i oferuje panienkom swoje usługi. Dziewczęta dokazują z lowelasem aż miło, ale nagle do głowy wpada im niecny plan: wcielić w życie perwersyjne akty ze stron gazety, którą jeszcze niedawno z fascynacją oglądały. Siostrzyczki przykuwają swego kompana do ustrojstwa powszechnie znanego jako krzyż św. Andrzeja i… zostają nakryte przez swoich starych, którzy niespodziewanie wracają do domu. Rodzice postanawiają dać pociechom nauczkę i porządnie wygrzmocić nakrytą na gorącym uczynku trójkę zebranych.
Powyższy opis to cała fabuła Daughters of Pleasure, jednego z rozlicznych filmów BDSM nakręconych przez niejakiego Phila Prince’a dla przedsiębiorstwa Avon, do którego należała sieć kin porno w Nowym Jorku. Prince – czasem określany stosownie do swego nazwiska mianem Prince of Porn – był jedną z tych postaci, które dość szybko wyrobiły sobie pewną renomę w światku trzech iksów. Urodzony w 1953 roku na Bronxie, w wieku 12 lat stracił matkę, po czym wszedł na drogę przestępstwa. Wyrzucony ze szkoły, już jako nastolatek dołączył do irlandzkiej mafii z Hell’s Kitchen na Manhattanie. Na przestrzeni kolejnych lat pracował jako mięśniak pilnujący porządku w klubach ze striptizem na Times Square i handlował narkotykami. Poślubił striptizerkę, z którą występował w pokazach seksu na żywo, zaś po jej tragicznej śmierci (została zamordowana) został operatorem kinowym w przybytkach należących do Avonu. Dzięki znajomości z szefem firmy Murrayem Offenem, Prince zabrał się w końcu za kręcenie pornosów, a jego specjalnością były filmy o charakterze sadomaso, z czasem coraz bardziej zdeprawowane i szalone. Na przestrzeni 3 lat nakręcił łącznie 16 obrazów tego typu (wersja oficjalna za IMDb), w tym m.in. osławione The Taming of Rebecca (1982), po czym wrócił do działalności przestępczej, co w końcu zaprowadziło go za kratki. Z więzienia wyszedł po trzech latach i dalej łapał się dorywczych zajęć m.in. jako kierowca ciężarówki i właściciel pizzerii. Zmarł w 2018 roku w wieku 65 lat, pozostawiając po sobie trójkę dzieci i masę celuloidowego plugastwa.
Wspomniane Daughters of Discipline stanowi jeden z najbardziej rozpoznawalnych tytułów w dorobku Prince’a i jest zarazem pozycją dość reprezentatywną dla jego filmografii, w której poczet wchodziły krótkie filmy (najdłuższe metrażem z reguły nie przekraczają godziny) kręcone niskim kosztem na taśmie 16mm, z akcją rozgrywającą się często w obrębie jednego pomieszczenia. Fabuła nie stanowi w nich priorytetu, za to na pierwszy plan wysuwają się długie sekwencje „zakazanych” praktyk, czyt. odgrywania ról, upokarzania, biczowania itd. Nie inaczej jest w Den of Discipline z tego samego roku co omawiana powyżej pozycja, gdzie przedstawiona zostaje następująca sytuacja: mężczyzna wchodzi do baru stanowiącego przykrywkę dla burdelu. Zamawia sobie dziwkę, po czym dowiaduje się o istnieniu „tajemnego pokoju”, gdzie przyjemności można wnieść na wyższy poziom, angażując się w BDSM-owe fantazje. W pokoju tymże oprócz nowego klienta i prostytutki znajduje się również blondas o fizjonomii podrzędnego oprycha (Dan Stephens), który dręczy uwiązaną łańcuchem dziewczynę, zmuszając ją do seksu oralnego. Jest też inny klient, również zwabiony obietnicą mocnych doznań. Wszyscy zebrani organizują mini-orgię z użyciem uprzęży, kajdanek i podobnych akcesoriów, które wpadną im w ręce.
Choć fabuła w Den of Discipline jest miałka i czysto pretekstowa, trzeba oddać że tym razem twórcy udaje się wykreować sugestywną atmosferę zarówno rozpusty, jak i odrealnienia, w czym pomagają ścieżka dźwiękowa kradziona z… gier wideo oraz cokolwiek cudaczny wystrój pomieszczenia, w którym roi się od ażurowych szaf. Opowieść urywa się równie nagle jak się rozpoczęła, zapowiedzią powrotu usatysfakcjonowanego klienta do przybytku rozpusty. Najbardziej urozmaicony pod względem ekranowych wydarzeń jest trzeci z filmów Prince’a omawianych w ramach dzisiejszego tekstu: gangsterska fraszka Savage Sadists. Przy okazji jest to też najbardziej „niegrzeczny” obraz spośród całego tria, bo śmiało już wchodzący na terytorium zepsutych do szpiku kości roughies.
Dwójka bandziorów włamuje się do mieszkania pewnego producenta porno, by odzyskać pieniądze które ten winny jest mafiosowi znanemu jako Big Lou. Sługusy nie zastają dłużnika, więc postanawiają zgwałcić jego żonę. Kiedy skończą, wzburzona ofiara rusza do biura małżonka, przy okazji ciągnąc za sobą „ogon”. Podłe szumowiny wparowują jej śladem do biura i napotkawszy tam dwie sekretarki, urządzają sobie okrutną zabawę…
Jak jasno wynika z powyższego, Saavage Sadists ciężko uznać za seans niosący ukojenie i relaks: to trwający nieco ponad pół godziny zapis gwałtów i seksualnej przemocy, choć jednocześnie wypada zaznaczyć, że siłę rażenia osłabiają w tym przypadku niechlujne wykonanie, amatorskie aktorstwo i kompletnie niepotrzebne akcenty komediowe. Podczas gdy przy dźwiękach garażowego punk rocka para oblechów obłapia i maltretuje bezbronną kobietę, reżyser co rusz wrzuca przebitki na figle wspomnianego producenta z jego sekretarką, która to scena ma ton zgoła frywolny i wprowadza niekoniecznie zamierzony dysonans. Nie sposób również przeoczyć prowizoryczne rozwiązania, jak choćby w scenie otwierającej, gdy zamiast dzwonka do drzwi słyszymy… kobietę naśladującą ów odgłos. Łatwo zgadnąć, że budżet całej produkcji był skrajnie okrojony i ograniczał się głównie do wypłaty gaż odtwórcom. Tyczy się to zresztą wszystkich trzech przedstawionych w tekście pozycji, które budzą skrajne odczucia: obskurne do granic możliwości, na przemian odrzucają zawartością i wywołują mimowolne rozbawienie za sprawą amatorskiego wykonania. Koneserzy pornograficznych roughies znajdą tu jakże pożądany nastrój zgnilizny i moralnej ambiwalencji, pozostali entuzjaści vintage’owego porno co najwyżej docenią dyskretny urok najtańszej rozrywki z zatęchłych kin ulokowanych wzdłuż nowojorskiej 42nd Street.
Wydanie DVD (zbiorcze):
Vinegar Syndrome, US, Region Free
Pornograf i esteta. Ma gdzieś konwenanse. Do jego ulubionych twórców należą David Lynch, Stanley Kubrick, Gaspar Noé oraz Veit Harlan. Przyszedł ze śmiertelnego zimna, dlatego zawsze mu gorąco.