Francophilia: Die Marquise von Sade (1976) / Wicked Memoirs of Eugenie (1980)

W kolejnym odcinku Francophilii kontynuuję podróż szlakiem wątków deSade’owskich w filmografii Jesúsa Franco. Nieco przy tym „oszukując”, bowiem pierwszy z omawianych tytułów kusi jedynie nazwiskiem słynnego libertyna, w praktyce czerpiąc ze spuścizny innego, równie znanego, ale pochodzącego z innej epoki, pisarza. Drugi z kolei to już pełnoprawna ekranizacja prozy markiza. Zapraszam do lektury w zaciszu kawiarni „Pod Wielkim Sromem”.


Die Marquise von Sade (1976)

Zgodnie ze słowami wstępu: Marquise von Sade nazwiska autora Justyny używa jedynie w formie chwytliwego wabiku. Ba! Na większości rynków obraz rozpowszechniany był jako Doriana Gray, zgodnie z imieniem i nazwiskiem swojej bohaterki. I to właśnie powieść Oscara Wilde’a stanowi tu główne źródło inspiracji, choć Franco nie stara się wcale wiernie przenosić treści książki na ekran, raczej traktuje ją jako punkt wyjścia dla własnej, wysoce rozerotyzowanej wariacji.

Lina Romay wciela się w żyjącą samotnie w zamku Dorianę, zblazowaną arystokratkę o wiecznie młodym ciele i nienasyconym apetycie seksualnym. Doriana uwielbia się pieprzyć zarówno z kobietami, jak i mężczyznami (z kobietami chyba bardziej), ale jej nimfomański szał ma jedną poważną wadę: nie przynosi jej żadnego spełnienia. Z kolei obłąkana, zamknięta w zakładzie psychiatrycznym siostra bliźniaczka Doriany przeżywa jeden intensywny orgazm za drugim…

Marquise to jeden z tych częstych przypadków w dorobku Hiszpana, gdy najlepiej po prostu machnąć ręką na niedorzeczną fabułę i skupić na smakowaniu klimatu oraz obrazów. To zarazem Franco twardo już stąpający po gruncie hard porno, raczący widza rozlicznymi scenami seksu oralnego, w których nader ochoczo partycypuje jego partnerka i muza. W zasadzie cały, niespełna półtoragodzinny film, to jedna wielka mapa stref erogennych Liny Romay, która paraduje po włościach w negliżu, masturbuje się, liże łechtaczki i ssie penisy. Tutaj warto nadmienić, że dla większości jej kochanków upojne chwile kończą się fatalnie, jako że Doriana wysysa z partnerów wraz z płynami ustrojowymi siły witalne. Wraz z wątkiem wampirycznym rzecz wkracza na terytorium kina grozy, ale miłośnicy horroru przeżyją srogie rozczarowanie w trakcie seansu. Jest to bowiem idealny przykład Franco stuprocentowo oddanego idei rozpusty: powolny, medytacyjny, z pewnością mocno ekscentryczny twór, w którym atrakcje pokroju zoomu na rozpostartą w oczekiwaniu na pieszczoty waginę Romay są na porządku dziennym. O tym, że Franco kamerą zwykł oddawać cześć cipce swej ukochanej już kiedyś wspominałem. Tutaj otrzymujemy prawdziwy poemat, ociekający sokiem, z włażącymi w oko widza (całkiem dosłownie) włosami łonowymi. Vagina vaginatum et omnia vagina…


Wicked Memoirs of Eugenie (1980)

Franco powraca do tematu, który maglował równo dekadę wcześniej przy okazji realizacji Eugenie… The Story of Her Journey into Perversion (1970) i Eugenie de Sade (1973, zdjęcia powstawały w 1970): Eugenie A.D. 1980 to w zasadzie remake pierwszego z wymienionych tytułów. Znów tytuł jest więc nieco mylący, zważywszy że otrzymujemy wariację przede wszystkim na temat Filozofii w buduarze.

Marie Liljedahl w roli tytułowej zastąpiła tutaj młodziutka Katja Bienert. Jej Eugenia jest córką dyplomaty, która w trakcie wakacji wpada w oko pochodzącemu z wyższych sfer jegomościowi (Antonio Mayans). Mężczyzna wraz ze swoją kochanką/siostrą (Mabel Escaño) obmyśla plan zbałamucenia dzierlatki.

Wicked Memoirs of Eugenie aka Eugenie (Historia de una perversión) wpisuje się w trend w filmografii Franco, który określiłbym mianem „depresji rozpustnika”. W drugiej połowie lat 70. perwersja w filmach Hiszpana coraz rzadziej była źródłem rozkoszy, coraz częściej przyczyną udręki i skrajnego zepsucia. Gwałty, porwania, handel ludźmi. W Eugenie para hedonistów w średnim wieku krok po kroku wciąga nastoletnią dziewczynę w swe machinacje: chcą ją zdeprawować, zniszczyć, w końcu naprawdę zabić. Kochankowie dla rozrywki trzymają w swej posiadłości dorosłą kobietę, którą traktują jak psa. Pomysł z obsadzeniem Liny Romay w roli suki na smyczy ze słomianą peruką na głowie należy do najbardziej ekscentrycznych w dorobku Jessa.

Są tu również frankistowskie maźnięcia surrealistycznym pędzlem: sadysta formuje na plaży figury z piasku, odzwierciedlające pozycje, w których umarły jego ofiary. Reżyser znów udowadnia, że ma wspaniałe oko do lokacji i detali, osadzając akcję pośród postmodernistycznej/brutalistycznej architektury Alicante, której beznamiętność koresponduje z knowaniami bezdusznych oprawców. Jest wojeryzm, seksualne upodlenie i pożądanie tak wielkie i chore, że skłania ojca do sprzedania własnej córki duetowi zwyrodnialców w zamian za obietnicę kilku chwil upojenia.

Pod względem dołującego nastroju Wicked Memoirs nie może się wprawdzie równać z tonącą w jesienno-zimowej brei Eugenie de Sade, ale to wciąż wysoce ponure liaisons dangereuses — reżyser ugryzł historię z zupełnie innej strony, niż w wystylizowanej, noszącej brzemię Hammerowskiej tradycji grozy wersji z Liljedahl i Christopherem Lee. Tym większa szkoda, że oficjalne ciężko remake z 1980 roku gdziekolwiek dostać. Ma to zresztą swoje racjonalne uzasadnienie. Katja Bienert w momencie kręcenia miała zaledwie 13 lat, a jej występ zakładał udział w licznych scenach rozbieranych, z reguły o charakterze jednoznacznie erotycznym. Wprawdzie aktorka pracę na planie wspomina ciepło, podczas zdjęć towarzyszyła jej matka, a ona sama chwaliła Franco jako profesjonalistę (wystąpiła w tym okresie w jeszcze trzech innych filmach reżysera), nie jest to zatem casus mistrza Wajdy upijającego nieletnie, by rozbierały się dlań przed kamerą, niemniej z dzisiejszej perspektywy dystrybucja obrazu z udziałem nagiej nastolatki ociera się o rozpowszechnianie dziecięcej pornografii, toteż nie wiadomo kiedy i czy w ogóle zobaczymy Eugenie w odświeżonej cyfrowo wersji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *