Kill Your MTV, czyli najniebezpieczniejsze video z muzycznego podziemia

MTV rozpoczęło nadawanie 1 sierpnia 1981 roku. Nastała era videoklipów, sama muzyka już nie wystarczała. Żeby się wybić potrzebny był szerszy koncept w postaci krótkometrażowych filmów ilustrujących muzyczne przeboje, nierzadko równie ważnych jak same utwory. The Buggles podsumowało medialną rewolucję hitem Video Killed The Radio Star. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy Madonna tańczyła na ekranach telewizorów w takt Like A Virgin, swoją nieuładzoną wizję audiowizualnego widowiska zaczęli opracowywać twórcy z muzycznego undergroundu. Naszą opowieść zaczynamy zatem w roku 1982, gdy dwie zasłużone dla muzyki industrial formacje wypuściły w podziemiu swe osławione kompilacje. Przed Wami podróż przez świat teledysków rodem z piekła, transgresywnych majstersztyków szoku, ataków na zmysły odbiorców. Oto krótka lista najbardziej bulwersujących dokonań audiowideo w dziejach muzyki popularnej.
Caligula
1982 – Despair (reż. Dominik Guerin, Steven Jones) – Caligula

SPK to australijska grupa założona w 1978 roku w Sydney przez dwóch sanitariuszy ze szpitala psychiatrycznego, Graeme Revella i Neila Hilla. Panowie byli na tym etapie zafascynowani działalnością i wykładnią ideologiczną skrajnie marksistowskiego kolektywu Sozialistisches Patientenkollektiv, od którego zaczerpnęli nazwę dla swego zespołu (aczkolwiek w późniejszym okresie skrót SPK rozwijany był na różne sposoby, m.in. jako Surgical Penis Klinik, SepPuKu czy Selective Pornography Kontrol). Formacja szybko zyskała sobie popularność na lokalnej scenie muzyki punkowej i eksperymentalnej i w 1980 roku poleciała do Anglii, by nagrać pierwszy album zatytułowany Information Overload Unit. SPK zasłynęło żywiołowymi, chaotycznymi występami, w trakcie których jego członkowie mieli w zwyczaju kroić na scenie zwierzęce truchła, podczas gdy na ekranach za ich plecami prezentowane były makabryczne kolaże wideo.
Wydane w 1982 roku na kasetach VHS Despair to zapis dwóch występów zespołu, wzbogacony właśnie o wspomniane kolaże. I zdecydowanie nie jest to materiał dla ludzi o słabych nerwach. Przebijanie kociego oka za pomocą skalpela, krojenie denata na stole sekcyjnym, zdjęcia zdeformowanych płodów i części ludzkiego ciała pływające w formalinie czy wreszcie bezczeszczenie zwłok, poprzez symulację fellatio z użyciem odciętej głowy nieboszczyka — Despair to ciąg obrazów wywołujących niesmak, odrazę, dezorientację. I do tego muzyka: jazgotliwa, dudniąca, prymitywna, niepokojąca. Despair oraz wydany w tym samym roku album Leichenschrei, niekwestionowane arcydzieło wczesnego industrialu, stanowią punkt szczytowy w karierze SPK, która wprawdzie miała potrwać jeszcze kilka lat, ale pod kierownictwem Revella (który później wyjechał do Hollywood tworzyć soundtracki do filmów) powędrowała w rejony bliższe tanecznej stronie muzyki elektronicznej, tracąc swój pierwotny wywrotowy charakter.
1982 – First Transmission – Caligula

Tutaj z kolei coś od kolegów po fachu z UK. Czteroczęściowa kompilacja rozpowszechniana na kasetach VHS przez organizację magiczno-artystyczną Thee Temple ov Psychick Youth. Założycielem „Świątyni” był Genesis P- Orridge, na tamtym etapie lider multimedialnej formacji Psychic TV, utworzonej po rozpadzie Throbbing Gristle. Członkowie Temple parali się magią chaosu i rytuałami seksualnymi, stowarzyszenie miało dość luźną formę, przy czym jego działalność jednocześnie powiązana była z różnymi odnogami sztuki awangardowej. Również First Transmission śmiało można uznać za rodzaj performance’u. Na czterogodzinny film składają się niepowiązane ze sobą materiały, tworzące rodzaj chorej mozaiki audiowizualnej. Szczegółowy zapis sadomasochistycznych praktyk Thee Temple ov Psychick Youth, w trakcie których dochodziło do okaleczeń, żarliwe kazania Jima Jonesa, ujęcia z meliny z narkotyzującymi się nastolatkami, depilacja miejsc intymnych czy wreszcie budzący do dziś kontrowersje zapis wideo, rzekomo pozyskany nielegalnie z archiwum policji San Diego. W trakcie około godzinnego nagrania obserwujemy dziwne eksperymenty jakiegoś doktora na nastolatkach. Doktorek wszczepia młodym chłopakom w różnych częściach ciała metalowe pręty, za pomocą których wysyła impulsy magnetyczne, doprowadzając chłopców do orgazmu. W pewnym momencie jeden z obiektów tych eksperymentów umiera na prowizorycznym stole operacyjnym. Zdaniem niektórych mamy w tym przypadku do czynienia z jedynym przypadkiem filmu snuff, jaki trafił do szerszego obiegu. Jego autentyczności nigdy jednak nie potwierdzono.
First Transmission to przeżycie jedyne w swoim rodzaju, na przemian wywołujące u odbiorcy znużenie, rozdrażnienie, fascynację i niepokój. Sam Genesis przyznał, że rzecz miała być wyświetlana losowo (czyt. poszczególne segmenty pojawiałyby się przypadkiem, bez żadnego kontekstu i wytłumaczenia na antenie) nocną porą na łamach undergroundowej nowojorskiej stacji telewizyjnej. Tym samym frontman Psychic TV wykreował koncepcję… bluźnierczego wideodromu. I to na rok przed premierą Cronenbergowskiego klasyka. Jeśli Andy Warhol leciałby na bezustannym bad tripie, to zapewne tak właśnie wyglądałyby jego najbardziej eksperymentalne dokonania.
1990 – Lost Paradise: Riding Habit Harakiri (reż. Masami Akita) – Justine de Sade

Yukio Mishima spotyka Merzbowa. Nakręcony przez legendę japońskiego harsh noise’u, Masami Akitę znanego jako Merzbow, Lost Paradise: Riding Habit Harakiri to w zasadzie nie tyle teledysk, co krótki metraż z muzyką artysty. Film stanowi część serii Zankoku-bi: Onna harakiri (1989-1990) i jest jedyną jej częścią nie wyreżyserowaną przez Sunoharę Yuuriego. Fabułę każdej części można streścić w jednym zdaniu – wszystkie skupiają się na harakiri (rytualnym samobójstwie z użyciem ostrza) popełnianym przez kobiecą postać za każdym razem odgrywającą inną rolę (uczennicy, pielęgniarki, żołnierki etc.).
W przypadku filmu Akity kobieta ma na sobie wojskowy mundur, który częściowo zdejmuje. Cały akt samobójstwa to jeden wielki rytuał – powolne rozbieranie, wbijanie noża w brzuch, rozpruwanie go milimetr po milimetrze. Z brzucha kobiety wypadają wnętrzności, krew leje się strumieniami, a kamera fetyszyzuje nie tylko półnagą kibić, ale i sam akt oraz jego finalny produkt – kwiat ciała i krwi. Nawet dźwięki, które wydaje kobieta wydają się niemal orgiastyczne. Narracja została uformowana wokół obrazów ekstatycznej agonii i umierania, nie uświadczymy tu żadnego tła, kontekstu. Ujęcia są statyczne, praca edytorska minimalna, obraz jest surowy, pozbawiony upiększeń. “Narracja sprawia, że rozumiemy. Zdjęcia robią co innego: prześladują nas” – pisała Susan Sontag. Merzbow oferuje nam spektakl śmierci, transgresyjny zbiór obrazów męki i agonii opatrzonych jego ścieżką dźwiękową – początkowo typowym dla artysty zgrzytliwym noisem, później subtelniejszymi, lekko schowanymi, ale wciąż niepokojącymi, industrialno-dronowymi dźwiękami, którym towarzyszą krzyki kobiety. 30 minut ataku na zmysły. Czy warto? Oczywiście!
1992 – Broken (reż. Peter Christopherson) – Justine de Sade

Niesławny Broken, inspirowany filmem Henry – Portret seryjnego mordercy (1986), to krótkometrażówka ilustrowana muzyką z genialnej EPki Nine Inch Nails. Za reżyserię odpowiedzialny był Peter “Sleazy” Christopherson, dobrze znany fanom awangardowej muzyki jako współzałożyciel tak kultowych zespołów jak Coil, Throbbing Gristle czy Psychic TV. Wieść gminna niesie, że pewnego pięknego dnia Reznor (który mieszkał wówczas w dawnej rezydencji Sharon Tate) zadzwonił do Sleazy’ego by zapytać czy ten zgodziłby się nakręcić najmocniejszy teledysk wszech czasów (“do your worst!”). Komercyjny sukces Pretty Hate Machine spowodował, że lider NiN chciał odciąć się od mainstreamu i pokazać wszystkim środkowy palec. Broken składa się z pięciu teledysków NiN (trzy z nich nie zostały wyreżyserowane przez Christophersona) połączonych fabularyzowanymi sekwencjami stylizowanymi na film snuff. Ostateczna fabuła opowiada historię mordercy skazanego na karę śmierci – pewnego dnia mężczyzna porywa przechodnia i poddaje go torturom podczas których w telewizji puszczane są teledyski NiN.
Pierwszym wyświetlanym klipem jest Pinion, króciutkie intro przedstawiające fragment systemu kanalizacyjnego do którego podłączony jest człowiek unieruchomiony w lateksowym bodybagu. Cała woda z rur spływa prosto do jego ust. Później następuje Wish, mroczny twór Petera Christophersona kojarzący się z cyberpunkowo-industrialną wersją walk z trzeciej części Mad Maxa, a następnie Help Me I Am in Hell, jeden z najciekawszych i najbardziej niepokojących obrazów NiN, przedstawiający człowieka spożywającego posiłek podczas gdy wokół niego kłębią się muchy wchodzące mu do ust i jedzenia. Kolejny klip, Happiness in Slavery inspirowany powieścią Ogród udręczeń Octave’a Mirbeau, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych teledysków zespołu. Była to swoista odpowiedź Reznora na dyktat MTV promującej krótkie, “family-friendly” klipy. Reżyserem był twórca dokumentów dotyczących punkowej sceny, Jon Reiss, zaś gwiazdą “supermasochista” Bob Flanagan, performer i pisarz cierpiący na mukowiscydozę, ikoniczna postać sceny BDSM. Teledysk przedstawia nagiego Flanagana dobrowolnie unieruchomionego na mechanicznym krześle, które torturuje go, wyrywa kawałki ciała, a krwią ofiary podlewa ogród znajdujący się poniżej. Genitalia mężczyzny są miażdżone (kres tradycyjnie pojmowanej męskości), kawałki ciała wyrywane, a on sam krzyczy w mieszance bólu i ekstazy. Piękna wizja ukazująca sadomasochistyczny związek człowieka i maszyny oraz siłę rytualnego poświęcenia. Ostatecznie ciało mężczyzny zostaje przerobione na nawóz dla roślin – ofiara zostaje spełniona, ciało za rozkosz. Sam teledysk wywołał ogromne kontrowersje i został zakazany, Reznor (całkiem słusznie) porównywał go jednak do filmów Disneya w zestawieniu z resztą Broken.
Pomiędzy teledyskami oglądamy kolejne tortury przeprowadzone na porwanym mężczyźnie – wyrywanie mu zębów, wysmarowanie fekaliami. Erupcja sadyzmu następuje jednak w finale. Podczas gdy z telewizora wygląda Reznor wykonujący Gave Up, ofiara podwieszona do sufitu jest szlachtowana nożem, przypalana, pozbawiona penisa. Na sam koniec psychopatyczny morderca rozczłonkowuje jego ciało przy pomocy pił mechanicznej, gwałci konającego i zjada jego serce. Smashed up my sanity, wykrzykuje Reznor podczas orgii krwi i przemocy. W międzyczasie oglądamy akcję policji (w roli jednego z funkcjonariuszy kultowy Robert Patrick, brat gitarzysty NiN) przeczesującej miejsce zbrodni pełne części ciał w zamrażarce i kręgosłupów zwisających z sufitu niczym makabryczne ozdoby.
Rzecz jasna, tak ekstremalna rzecz nie spotkała się z przychylnością wytwórni płytowej, zespół wypuścił więc ograniczoną liczbę kopii filmu na video, w formie bootlegów rozdanych znajomym. Gdy te dostały się w ręce fanów rozprzestrzeniły się błyskawicznie, lecz ich jakość, ze względu na przegrywanie, stawała się coraz gorsza. Po latach Christopherson narzekał, że to co w zamierzeniu miało stanowić komentarz dotyczący fałszywego charakteru snuff movies, przepadło w chwili, gdy zanadto upodobniło się do filmów ostatniego tchnienia. Faktycznie, nakręcona przez Sleazy’ego historyjka-spoiwo, łącząca Broken w całość, przywodzi na myśl najbardziej hardkorowe twory przemysłu filmowego pokroju August Underground (2001) czy Królik doświadczalny 2: Kwiat ciała i krwi (1985). Jest obskurnie, ponuro, niesamowicie krwawo, perwersyjnie. Surowa estetyka snuffa przeplata się z estetyką BDSM. Dynamiczny montaż, w rytm industrialno-rockowej muzyki NiN, umożliwia ukrycie potencjalnych niedoskonałości efektów specjalnych. Świetność Broken polegała jednak głównie na byciu produktem swoich czasów – ery przedinternetowej, w której nielegalnie przegrywane bootlegi docierały jedynie do wybrańców uwiedzionych zasłyszaną legendą. Parę dekad później film nadal hipnotyzuje przypominając nam o czasach, kiedy transgresja miała sens, a muzyka alternatywna była wyrazem buntu. Listen with pain, cytując klasyków.
1998 – Pig (reż. Rozz Williams, Nico B) – Justine de Sade

“Powiedzmy, że gdybym nie robił tego na filmie, rozmawiałbym z tobą zza więziennych krat. Spełniam swoje fantazje na ekranie.”
Rozz Williams
Seryjny morderca (Rozz Williams) w masce świni spotyka na pustyni mężczyznę (James Hollan) o zabandażowanej twarzy i zabiera go do opuszczonego domu, gdzie poddaje go torturom, podczas których wytwarza się między nimi dziwna, sadomasochistyczna więź. Tak z grubsza można streścić fabułę awangardowej krótkometrażówki stworzonej przez undergroundowego reżysera Nico B oraz legendę deathrocka, Rozza Williamsa (Christian Death, Premature Ejaculation, Shadow Project). Pig to snuffo-podobne dzieło czystego nihilizmu, które urzeka stylowym połączeniem erotyki i przemocy. Czarno-biały, ziarnisty obraz, minimalistyczna forma i surowość to główne cechy filmu, który można porównać do eksperymentalnego, arthouse’owego horroru oprawionego świetnym i niepokojącym, industrialnym soundtrackiem muzyka.
Williams, artysta wszechstronny, poza muzyką zajmował się m.in. tworzeniem kolaży, a ich specyficzny klimat udało mu się przekuć na taśmę filmową. Pig ogląda się niczym kalejdoskop obrazów, hauntologiczny kolaż obsesji autora. Wśród nich można znaleźć powtarzającą się liczbę/datę 1334 (wiązaną z Czarną Śmiercią), nazistowską symbolikę, Charlesa Mansona, śmierć, Boga, pojęcie dobra i zła. Why God Permits Evil brzmi nazwa swoistego podręcznika ekranowego mordercy (w rzeczywistości książki stworzonej przez Rozza), pełnego biblijnych cytatów i niezrozumiałych diagramów. Film ocieka sadomasochistyczną estetyką, poczynając od skórzanych masek i bondage, po (bynajmniej nie zainscenizowane) tortury – podtapianie, podwieszanie, blood play. W pewnym momencie obraz uderza w surrealistyczne tony. Granice zaczynają się zacierać, dwaj mężczyźni siedzą naprzeciwko siebie, a ich zabandażowane twarze łączą się niczym w Kochankach Rene Magritte’a (Rozz wykorzystywał ten motyw również na okładce albumu Dream Home Heartache nagranego z Gitane Demone). Mężczyźni porozumiewają się językiem migowym wprowadzając się w hipnotyczny stan, a w tle rozbrzmiewa poemat napisany przez Williamsa i przetłumaczony na język rosyjski.
Niedługo po ukończeniu części ścieżki dźwiękowej do filmu Williams popełnił samobójstwo. Miał wówczas 34 lata. W hołdzie dla zmarłego przyjaciela Nico B nakręcił 1334 (2012), osobistą historię o nawiedzających go duchach i śmierci Rozza. Dziś można odbierać Pig na wiele sposobów, w szczególności jako świadectwo autodestrukcyjnej natury i demonów targających Williamsem. To obraz niepokojący, pełen symbolizmu, Freuda i przemocy, choć daleki od jej ekstremalnych form znanych z Despair czy Broken. Jest w nim coś z surrealistycznej homoerotyki Kennetha Angera, tyle że przypominającej koszmar senny. BDSM stanowi tu erotyczny rytuał, prowadzi do śmierci ego, morderca zaś służy za swego rodzaju przewodnika, który przeprowadza ofiarę przez rytuał anihilacji. Czysta poezja.
1999 – Through Eyes of the Dead (reż. Jim Van Bebber) – Caligula

Kompilacja teledysków Necrophagii w reżyserii speca od niskobudżetowej chamówy gore Jima Van Bebbera. Jak Necrophagia to od razu wiadomo, że i teksty i oprawa stosowne. Flaki wylewają się z ekranu, krew bryzga na wszystkie strony, są gołe cyce, mięsiste riffy oraz growlowanie z samego dna przepony. Jednocześnie zespół nie traktuje swojej „misji” do końca na poważnie, więc ten zaledwie półgodzinny zestaw przypaść może do gustu również nerdowym horrormaniakom, którzy na co dzień stronią od ekstremalnego stuffu.
Co zaś w Through Eyes of the Dead najfajniejsze to to, że całość ogląda się trochę jak antologię krótkich opowieści grozy, bo każdy wideoklip przedstawia inną unurzaną w posoce historię. Jest wielgachny morderca z lasu, wizyta na cmentarzu czy wreszcie jak najbardziej dosłowny — bo poskładany z krótkich wstawek wziętych z filmu — hołd dla The Beyond (1981) Lucia Fulciego. Wchodzi gładko jak pięść w odbyt Bafometa!
2002 – Doppelherz (reż. Marilyn Manson, Nicole McDonald) – Caligula

W przypadku krótkometrażowego filmu w reżyserii Marilyna Mansona nie sposób mówić o jakiejś szczególnie szokującej zawartości. Jako jednak, że Brian Warner skandalami zasłynął i prowokował bardzo intensywnie zwłaszcza w początkowym okresie swojej twórczości, to myślę że umieszczenie Doppelherz na tej liście wydaje się uprawnione. Cały, niespełna półgodzinny obraz ma formę surrealistycznej impresji, w której główne role odgrywają lider zespołu, jego członkowie oraz będąca wówczas partnerką Mansona Dita Von Teese. Sensu w tym za grosz, to po prostu zlepek dziwacznych scen, którym towarzyszy monotonna narracja Warnera, powtarzającego w kółko te same frazy.
Hipnotyzujące, transowe i… nieco pretensjonalne. Trochę taka była też twórczość muzyczna MM na tym etapie. Doppelherz powstało w trakcie nagrywania albumu Golden Age of Grotesque i film należy traktować jako suplement do płyty, bowiem eksploruje te same rejony stylistyczne, podlega tym samym lejtmotywom. Szkoda jedynie, że MM nie zabrał się za kręcenie krótkich filmów na etapie Portrait of an American Family (1994) czy Antichrist Superstar (1996) — coś mi podpowiada, że efekty mogłyby być znacznie ciekawsze i bardziej inspirujące. Niemniej dla fanów muzyka na pewno mus.
2004 – Black Mass Krakow – Dr Butcher

1 lutego 2004 roku. Kraków, studio TVP. Zima jak na tę porę roku całkiem przyzwoita – lekki mróz, trochę wietrznie, żadnych oznak apokalipsy. Ludzie przychodzą, spodziewając się ekstremalnego koncertu black metalowego, ale nikt nie ma pojęcia, że ta noc zamieni się w prawdziwe widowisko prowokacji i kontrowersji. Na scenie bowiem działo się wszystko, co w black metalu jest najbardziej skrajne: odcięte łby baranów, około 80 litrów krwi bydlęcej, ogień, nagie osoby przybite do krzyży. Odwrócone krzyże, symbole satanistyczne, dynamiczne oświetlenie, wszystko zaaranżowane tak, by wstrząsnąć widzem, a nie tylko odegrać muzykę. Publiczność w studiu, około trzystu osób, chłonęła każdy szczegół scenografii i każdy ruch muzyków. Gorgoroth nie oszczędzał emocji ani wrażeń wizualnych, koncert był dokładnie tym, czego oczekiwali fani.
Z repertuaru nie brakowało klasyków: Possessed (By Satan) i Bergtrollets Hevn z Antichrist, pięć utworów z Under the Sign of Hell, a także nowsze Procreating Satan i Of Ice and Movement. Mimo że set trwał zaledwie 55 minut, dawał pełne spektrum doświadczenia black metalowego, choć dla najbardziej zagorzałych fanów mogło zabraknąć fragmentów z debiutanckiego Pentagram. Centralną postacią był Gaahl. Stał nieruchomo, wpatrując się w powietrze. Jego zimny, śmiertelnie poważny wzrok dominował nad całym studiem, podczas gdy Infernus i King ov Hell dawali z siebie wszystko, a Apollyon i Kvitrafn nie pozostawali w tle. Scenografia i choreografia były profesjonalnie przygotowane – mimo dramatycznych elementów, jak krzyże, baranie głowy czy ogień, wszystko było przemyślane i nagrane w jakości umożliwiającej pełne dokumentowanie spektaklu.
Po koncercie media oszalały. „Bluźnierstwo!”, „Obraza uczuć religijnych!”, „Satanizm w TVP!” – nagłówki krzyczały z gazet i portali. Dyrektor TVP sam dostarczył nagranie na policję, co uruchomiło natychmiastowe śledztwo. Organizator, właściciel Metal Mind Productions, Tomasz Dziubiński, został ukarany grzywną, a taśmy stały się dowodem w sprawie. Publicznie tłumaczono, że materiał był przygotowany dla widzów, a „krew filmowa” i zakupione baranie łby nie miały nikogo skrzywdzić, jednak dla części Polski był to prawdziwy skandal.
Dziś Black Mass Krakow 2004 pozostaje legendą w środowisku fanów black metalu i jednym z najlepiej udokumentowanych ekstremalnych występów gatunku. DVD, które powstało po latach od odzyskania nagrań, pozwala odtworzyć emocje tamtej nocy: intensywność, brutalność i niepokojącą obecność muzyków, przy pełnej świadomości kontrowersji, które wywołali.
2005 – Rubber Johnny (reż. Chris Cunningham) – Justine de Sade

Rubber Johnny (slangowe określenie na prezerwatywę) to awangardowy krótki metraż, który miał posłużyć jako klip promujący album Aphex Twin, drukqs. Reżyser, Chris Cunningham (specjalista od efektów specjalnych znany m.in. z takich filmów jak Hardware [1990] czy Nightbreed [1990]), polubił koncept na tyle, że przekształcił go w 6-minutową wersję, która ostatecznie stała się teledyskiem do którego posłużyły aż dwa utwory – Afx 237 v7 i gwarek2. Pomysł zrodził się w głowie twórcy, gdy ten wyobraził sobie ravera przechodzącego mutację podczas tańca. Efekty specjalne zostały stworzone w jak najprostszy sposób, używając m.in. produktów z kuchni Cunninghama, a w tytułową postać wcielił się on sam.
Rubber Johnny to zdeformowany, mający wodogłowie nastolatek jeżdżący na wózku i odizolowany od świata w ciemnej piwnicy w której towarzyszy mu jedynie pies rasy chihuahua. Klip rozpoczyna się rozmową bliżej nieokreślonego człowieka z głównym bohaterem, który wydaje dziwne, trudne do rozpoznania dźwięki. Po krótkim wstępie Johnny rozpoczyna szalony taniec, wygina się w przedziwny sposób, przyciska twarz do obiektywu, z jego rąk strzelają lasery, w pewnym momencie na stół wlatują kreski kokainy. Eksplodująca głowa, zdezorientowany wzrok psa, istny dyskotekowy freakshow. Klip został nakręcony przy użyciu noktowizji, co nadaje mu jeszcze bardziej niepokojącego charakteru. Industrialne otoczenie, absolutne ciemności, chaotyczne ruchy chłopca, jego dziwaczny wygląd i równie dziwaczna muzyka Aphex Twin tworzą razem coś na kształt muzycznego body horroru w konwencji found footage. Cunningham zabiera nas w mroczną, surrealistyczną podróż do samotni przypominającego potworka Johnny’ego. Dla nieprzygotowanego widza może się ona okazać bad tripem. Najlepszy podsumowaniem są słowa Chrisa Campiona z The Telegraph: “to jak Looney Tunes dla pokolenia wychowanego na video nasties i rave’ach”.
Teksty zbiorowe załogi Savage Sinema.