Blonde Death (1984)

Prawdziwy romans (1993)? Badlands (1973)? Urodzeni mordercy (1994)? Zapomnijcie! Oto Blonde Death, niemal bezbudżetowe arcydzieło subwersji, satyry i anarchistycznego ducha. Pomimo wpływu jaki wywarło na twórców takich jak Gregg Araki i pojawiających się gdzieniegdzie głosów nazywających je Obywatelem Kanem filmów SOV, wciąż pozostaje stosunkowo mało znane. Aż dziw bierze, że kinomaniacy nie wymieniają Blonde Death jednym tchem obok filmów Johna Watersa czy obrazów pokroju Samurai Cop (1991) Miami Connection (1987) czy Hard Ticket to Hawaii (1987). Reżyser filmu, James Robert Baker (aka James Dillinger) nazywany “nawścieklejszym gejem świata”, był pisarzem specjalizującym się w transgresyjnych nowelach gejowskich oraz członkiem kolektywu EZTV zajmującego się promowaniem niezależnej sztuki i alternatywnych mediów. Jego twórczość charakteryzowała się agresywnym nihilizmem i łamaniem tabu. Niestety obiecującą karierę przerwała samobójcza śmierć.

Blonde Death opowiada historię nastoletniej Tammy (Sara Lee Wade), która dorasta pod okiem nie do końca zdrowego na umyśle ojca, który w przeszłości lubił przebierać się za małą dziewczynkę i udawać siostrę dziewczyny oraz wrednej macochy (jak dowiadujemy się później, jej prawdziwa matka zginęła, gdy ojciec dla żartu namówił ją do wejścia do rębaka…). Kumulujące się w dziewczynie złość i nastoletni bunt (me, secretly feeling like a teenage time-bomb aching to explode) wybuchają z całą mocą, gdy rodzice wyjeżdżają, zostawiając ją samą w domu, do którego zakrada się młody morderca, uciekinier z Folsom (Jack Catalano). Tammy zakochuje się w chłopaku, odkrywa niecny plan macochy i rozpoczyna życie usłane trupami. 

W rzeczywistości żadne streszczenie fabuły Blonde Death nie jest w stanie oddać tego co wyprawia się na ekranie. Gdyby szukać porównań, należałoby powiedzieć, że film Bakera jest jak Prawdziwy romans (1993) lub Bonnie i Clyde (1967) nakręcone przez Johna Watersa. Wszyscy bohaterowie sprawiają wrażenie pozbawionych piątej klepki i samokontroli. Nasza heroina, Tammy, wygląda jak wcielenie dziewiczej niewinności – słodki głosik, anielskie blond włosy. W głębi duszy dziewczyna marzy jednak o emancypacji, do której przyczyni się poznanie młodego mordercy – Linka. Rzeczywistość Tammy błyskawicznie zmieni się w bajkę prosto z nastoletnich fantazji o poznaniu bad boya i życiu na krawędzi. Z tym, że bohaterami są tu prawdziwi socjopaci, a cały film to jeden, wielki kampowy żart. Nice girls fuck! They F-U-C-K!!! – takie hasło przyświeca naszej wyemancypowanej badassówie. 

Tammy, grzeczna dziewczynka wychowana w katolickim domu, nie może już dłużej znieść nudnego, mieszczańskiego życia. Staje się więc uosobieniem kobiecej wściekłości, prawdziwą riot grrrl, feminizmem na sterydach. Filmowi mężczyźni stanowią jedynie dodatek, to ona lśni, to jej woli podporządkowany jest świat. Postawa dziewczyny to środkowy palec wymierzony w normy społeczne. Tammy ma swój wkurw, swoją broń i chłopaka marzeń (takiego, który jedzie na zakupy i wraca cały we krwi; dziewczyna jednak nie drąży tematu). W garażu trzyma związaną macochę-wariatkę, w wolnych chwilach uprawia dziki seks, obściskuje się z Linkiem na plaży, myśląc o zrobieniu z rodziców żywych piniat, lub pozbywa się ciał (We even turned disposing of his body into a fun packed afternoon). Sielankę zakłócają osoby z zewnątrz – jednooka, żądna zemsty i czyhająca na Tammy lesbijka Gwen (Why don’t you invite me in for a coffee and sit on my face?) i kumpel Linka z Folsom, Troy – najzabawniejsza postać całego filmu, psychopata o wyglądzie niewinnego szczeniaczka. 

Jak przystało na kontrkulturowe dzieło ery Reagana, film Bakera nabija się ze wszystkiego, od mieszczaństwa i konserwatywnych wartości, po kulturę LGBT. Szczególnie gorzko obrazuje kulturę heteronormatywną reprezentowaną tu przez dwupokoleniową rodzinę Tammy – typową klasę średnią z Orange County, religijną na pokaz, pełną hipokryzji i będącą źródłem opresji głównej bohaterki. Homoseksualizm jawi się tu jako zaburzenie porządku, coś niemożliwego do zaakceptowania na spokojnych przedmieściach. Przybycie Troya podważy ten porządek wyrywając Tammy i Linka z pułapki “normalności” – ich trójkąt nazwany żartobliwe manage-a-twat to ostateczne zerwanie z normami społecznymi.

Nakręcony jako shot-on-video, z aktorami-amatorami i równie amatorską produkcją, Blonde Death to mistrzostwo w kategorii D.I.Y. W przeciwieństwie do wielu obrazów klasy Z, film nie nudzi ani przez sekundę, każdy dialog to czyste złoto, które powoduje u widza śmiech lub łapanie się za głowę. Równie jajcarska i buntownicza jak reszta filmu jest ścieżka dźwiękowa zawierająca utwory Angry Samoans, takie jak They Saved Hitler’s Cock. Scena masowego mordu w Disneylandzie, słodkie do porzygu, parodystyczne sceny miłosne, niepoprawne politycznie żarty, stereotypy i groteskowa przemoc łączą się w cudownie kampowy spektakl. Blonde Death to perła znaleziona na śmietniku, dzieło powstałe całkowicie poza mainstreamem i będące jego antytezą – anarchistyczne, queerowe, zabawne jak cholera, szalone. This Shit Will Fuck You Up!

If you have any information as to the whereabouts of these criminals, please call this anonymous hotline number, ISQUEAL. Simply dial ISQUEAL and policemen will be waiting to answer your call. If you happen to be a lesbian, it doesn’t matter…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *