Cité Obscure: Czarny anioł (1946)

Mavis Marlowe (Constance Dowling) to kawał lewej flądry. Na co dzień rozpala wyobraźnię wielbicieli jako piosenkarka na scenie, ale po godzinach trudni się szantażami, z których dorabia sobie drugą pensję. Nietrudno sobie wyobrazić, że przy takim zajęciu dziewczyna ma sporo wrogów. Jednym z szantażowanych jest jej kochanek Kirk (John Phillips). Kiedy Mavis zostaje uduszona w swoim mieszkaniu, to właśnie Kirk staje się głównym podejrzanym. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, jednak większość dowodów przemawia na jego niekorzyść i facet dostaje wyrok śmierci. Jego żona Catherine (June Vincent) błyskawicznie wybacza mu zdradę i zaczyna poszukiwania prawdziwego zabójcy w towarzystwie Martina (Dan Duryea), męża zamordowanej, a przy okazji zdolnego kompozytora i niereformowalnego alkoholika…

Czarny anioł to luźna adaptacja powieści pod tym samym tytułem autorstwa Cornella Woolricha, często uznawanego za jednego z najlepszych amerykańskich pisarzy kryminałów (sam autor z tej ekranizacji nie był jednak zadowolony, uznając ją za zbyt odległą od oryginału). Za kamerą stanął Roy William Neill, reżyser pracowity, aktywny zawodowo od drugiej dekady XX wieku, mający na koncie m.in. filmy o Sherlocku Holmesie z serii z Basilem Rathbone’m — Czarny anioł miał się okazać ostatnim filmem wyreżyserowanym przezeń. Na pierwszy rzut oka mamy tu intrygę typową: śledztwo w sprawie zabójstwa prowadzone przez damsko-męską parę. Implikuje to w zasadzie z automatu wątek romansowy, który największą temperaturę osiąga gdzieś w połowie seansu, jednak ostatecznie okazuje się zaledwie pobocznym wątkiem, choć istotnym o tyle, że spaja dwie główne postaci dramatu.

Catherine Bennett to żona wzorcowa, bezgranicznie oddana swemu mężowi, nawet wówczas gdy w zgoła tragicznych okolicznościach dowiaduje się o jego zdradzie. Zrobi wszystko, aby dowieść jego niewinności, nim ten pójdzie na szafot. Poza tym nic innego się dla niej nie liczy. Martin Blair to przypadek nieco bardziej zniuansowany: szaleńczo zakochany w swej małżonce i z jej powodu staczający się na dno. Kiedy jednak Mavis pójdzie do piachu, chłopina szybko się otrząśnie i przerzuci swe uczucia na zrozpaczoną Catherine. Zakochanie pomaga mu się ustatkować i przestać pić, to nieuleczalny romantyk, który jest jak spragniony miłości pies. Jego pomoc udzielana Catherine niekoniecznie wynika więc z altruistycznych pobudek, ale gość i tak daje się lubić: ładnie gra na fortepianie i potrafi być całkiem ujmujący, kiedy akurat nie pije.

Nieco mniej pompatycznie prezentuje się tutaj drugi plan. Dowling, przedwcześnie zmarła modelka, aktorka i kochanka Elii Kazana, choć rolę ma niewielką, wypada nader przekonująco jako zimna i wyrachowana diwa, która bez trudu owija sobie mężczyzn wokół palca (to ona odgrywa tutaj rolę zwodniczej femme fatale, co przynosi jej szybką zgubę). Show standardowo kradnie jednak wszystkim Peter Lorre, który wciela się w szemranego właściciela klubu imieniem Marko. Marko to były skazaniec, który po wyjściu na wolność rozkręcił własny biznes i był jedną z ofiar szantażystki Mavis, co w oczach pary domorosłych detektywów stawia go w pozycji podejrzanego. W interpretacji Lorre’a Marko jest rzecz jasna śliską figurą, typem niewzbudzającym zbytniego zaufania, jednak w tym przypadku pozory mogą być mocno mylące.

Prawdziwą robotę odwala bowiem w Czarnym aniele zaskakujące rozwiązanie zagadki. Naznaczone fatalizmem, wywracające postrzeganie dotychczasowych wydarzeń do góry nogami i przy okazji nawiązujące do psychiatrii. Jego ponury wydźwięk mąci nieco — nieodzowny w czasach kodeksu Haysa — motyw odkupienia i gorzki happy end, który usatysfakcjonuje praworządnych obywateli z kółka różańcowego, pozostałych widzów pozostawi zaś z poczuciem pewnego zdezorientowania, wynikającego z obstawienia niewłaściwego „pewniaka”. Podobny chwyt wykorzysta lata później choćby Dario Argento w Tenebrae (1982), rzucając wyzwanie przyzwyczajeniom giallowej publiki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *