Cité Obscure: Kruk (1943)
Małe miasteczko gdzieś we Francji. Lokalna społeczność przeżywa ciężkie chwile za sprawą anonimowych listów, których autor podpisuje się jako „Kruk”. W owych listach osobnik wyciąga na światło dzienne wstydliwe sekrety mieszkańców: romanse, zdrady, podłe uczynki. Szczególną nienawiścią pała „Kruk” do miejscowego lekarza, doktora Germaina (Pierre Fresnay), którego oskarża o dokonywanie nielegalnych aborcji i potajemny związek z Laurą (Micheline Francey), żoną sędziwego psychiatry doktora Vorzeta (Pierre Larquey). W miarę jak szkalujących listów przybywa, atmosfera w mieścinie staje się nie do zniesienia, szerzą się nieufność i podejrzenia, bo autorem paszkwili może być dosłownie każdy…
Drugi film fabularny w swym reżyserskim dorobku Henri-Georges Clouzot oparł na prawdziwych wydarzeniach, które rozegrały się w 1917 roku w miejscowości Tulle — odwołujący się do nich scenariusz autorstwa Louisa Chavance’a na realizację czekał ponad dwie dekady. „Francuski Hitchcock” na początku swej kariery reżyserskiej borykał się z biedą, co zmusiło go do pracy pod auspicjami Constantin Films, wytwórni filmowej założonej przez Niemców podczas okupacji Francji. Clouzot zaczął od pisania scenariuszy, a następnie dostał własny projekt, ekranizację powieści Stanislasa-André Steemana p.t. The Murderer Lives at Number 21. Film okazał się dużym sukcesem, co otworzyło drogę dla kolejnego przedsięwzięcia, które jednak miało się odbić negatywnie na karierze początkującego twórcy.
W warstwie zasadniczej Kruk to klasyczne whodunnit, tyle że figurę tajemniczego zabójcy zastępuje tytułowy wichrzyciel. Efekty jego poczynań niewiele jednak różnią się od krwawych zbrodni: na spokojną mieścinę pada blady strach, każdy bowiem może stać się celem kolejnego bezpardonowego ataku. Szerzą się pomówienia, sąsiad patrzy na sąsiada wilkiem. Wyobcowanego doktora Germaina poznajemy w momencie odbierania porodu, który kończy się śmiercią dziecka, co daje źródło późniejszym plotkom. Jako widzowie nie wiemy do końca czy Germain jest winny zarzucanych mu czynów, podchodzimy więc do głównego bohatera opowieści z nieufnością podobną ostracyzmowi, z jakim spotyka się wśród mieszkańców. Jest on pierwszą, ale nie ostatnią ofiarą „Kruka”, którego działalność rujnuje życia kolejnym osobom, a w końcu doprowadza też do śmierci. Obywatele, których prześladuje nie należą może do świętych, ale też ich przewinienia nie są współmierne do kary, którą jest napiętnowanie i wykluczenie. Dochodzi do tego jeszcze wieczna niepewność co do tożsamości samego agresora. Pod przykrywką sielskiego życia na prowincji powoli, dzień po dniu, rodzi się prawdziwe piekło.
Fabułę obrazu Clouzota odczytywano rzecz jasna jako alegorię francuskiego społeczeństwa w okresie okupacji. Bigoteria, donosicielstwo, atmosfera strachu i nieufności są jak rak, który trawi niewielką społeczność, ukazując wszystkie jej skrywane pod powłoką resentymenty i wady. Rozpadają się związki i przyjaźnie, ludzie obgadują się za plecami, a winnym staje się „On”: przybysz z zewnątrz, obcy. Do tej pory traktowany z rezerwą, ale we względnie przyjacielskim tonie, z dnia na dzień wyklęty i wysunięty poza nawias. Zważywszy na trwającą w tym czasie wojnę i rządy Vichy, z taką wykładnią Clouzot zdecydowanie stąpał po cienkim lodzie. I szybko się doigrał.
Kruk wprawdzie cieszył się ogromnym powodzeniem wśród francuskiej publiki, jednak ze strony administracji na film spadły gromy ze względu na niezgodność jego wymowy z założeniami tzw. rewolucji narodowej, proklamowanej przez rząd marszałka Pétaina. Obraz nie spodobał się również przedstawicielom ruchu oporu z powodu negatywnego przedstawienia Francuzów. Swoją cegiełkę dołożył Kościół, który krytykował z kolei amoralność dzieła. Clouzot wsadził więc kij w każde możliwe mrowisko i na dwa dni przed premierą swego filmu wylądował na bruku jako bezrobotny, który to stan miał się utrzymywać dłużej, niż sam zapewne mógł przewidzieć. Prawdziwe problemy zaczęły się dlań po zakończeniu wojny, kiedy przyszło do rozliczania artystów kolaborujących z nazistami. Reżyser został postawiony przed sądem, który nałożył nań dożywotni zakaz kręcenia filmów. Wstawili się za nim rozliczni ludzie świata kultury, w tym m.in. Jean Cocteau i Jean-Paul Sartre. Wyrok ostatecznie skrócono do dwóch lat i w 1947 roku Clouzot znów mógł wrócić za kamerę.
Po latach Kruk, pomimo że w kontekście całego dorobku Clouzota nieco zapomniany, postrzegany jest przez wielu filmoznawców i historyków jako wczesne arcydzieło twórcy Widma (1955) i zarazem wczesny przykład francuskiego kina noir, powstały jednak na długo, zanim Francuzom przyszło do głowy kopiować w tej materii Amerykanów. Znajdziemy wszak w tej przypowieści moralną ambiwalencję, ujawniającą się choćby w dwuznacznym portrecie głównej postaci, jak i w finałowym twiście. Jest też, potraktowana w nieoczywisty sposób, figura femme fatale, która zrazu przedstawiona zostaje jako kobieta upadła, by z czasem urosnąć do rangi pozytywnej, niosącej ciepło ogniska domowego bohaterki. Jest obłęd, pogmatwana intryga, jest też w końcu bulwersujący — przynajmniej jak na ówczesne standardy — wątek trójkąta miłosnego. Ostatecznie jednak dobro triumfuje nad złem, a zdystansowany, zgorzkniały doktor Germain znów otworzy się na życie. W symbolicznej scenie pod koniec, zniesławiony lekarz otwiera na oścież okno i przysłuchuje się bawiącym się na boisku dzieciom, odgłosom, które jeszcze nie tak dawno były mu wstrętnymi. Do pomieszczenia wpływa świeże, letnie powietrze – tak samo w małym, zatęchłym za sprawą knowań szaleńca miasteczku wkrótce pojawią się na powrót spokój i bezpieczeństwo.
Pornograf i esteta. Ma gdzieś konwenanse. Do jego ulubionych twórców należą David Lynch, Stanley Kubrick, Gaspar Noé oraz Veit Harlan. Przyszedł ze śmiertelnego zimna, dlatego zawsze mu gorąco.