Zaraza (1987)

Wędrowiec powiedział: „Jak skażona jest ta ziemia? Ile zła tutaj poczyniono? Albowiem zło nie zna granic i występuje pod rozmaitymi postaciami. Nie potrafię żyć wśród skażonych umysłów; nie mogę pozwolić zarazie wniknąć w głąb mej duszy.”

Zarazę otwiera powietrzne ujęcie samotnej drogi przecinającej naznaczony gęstniejącym mrokiem las, będące oczywistą aluzją do słynnego Lśnienia (1980) Stanleya Kubricka. Zdziczali mieszkańcy gęstwiny rozkładają na nawierzchni drogi pordzewiały drut kolczasty, który posłuży jako garota zaciskająca się na gardle przypadkowego motocyklisty. Mężczyzna traci głowę i wraz z nią życie… Niemal w tym samym czasie kierowca ciężarówki bierze autostopowiczkę, a Mark (John Doyle) zostaje wysłany przez szefa w podróż służbową. Spojrzenia wyrzuconej z pojazdu kobiety oraz nieświadomego zagrożenia mężczyzny spotkają się w wilgotnej ciemności skostniałego lasu, w miejscu trawionym przez zarazę ludzkiej nikczemności. Zamieszkujący te odludne okolice bezdomni wciągają przerażoną niewiastę w nasyconą błękitem otchłań drzew. Jeden z brudnych wiejskich głupków bawi się jej piersiami… Mark postanawia zareagować i uratować jej życie, lecz szybko wpada w sidła miejscowych włóczęgów i zostaje zgwałcony przez sodomitę w futrzanej króliczej masce. Po zmiażdżeniu czaszki swojemu oprawcy Markowi udaje się zbiec w kierunku tajemniczej posiadłości, w której zamieszkują dwie blondwłose piękności i dziwaczny finansista w podeszłym wieku. Mamiony obietnicami bogactwa i seksualnego rozpasania Mark podąża wytyczoną przez nich ścieżką obłędu mordując i przelewając krew…

Australijska mieszanina Lśnienia, lekko erotyzującego thrillera oraz slashera z elementami survivalu wymaga nie lada skupienia w trakcie projekcji. Niektóre wątki prowadzą donikąd, pewne sceny wydają się być na pierwszy rzut oka niezrozumiałe, lecz z drugiej strony oniryczny horror Karla Zwicky’ego (Vicious z 1987 roku) obfituje w sporo niespodzianek i potrafi zaskakiwać. Uwięzienie głównego bohatera filmu w upiornym kręgu szaleństwa następuje w wyniku halucynacji spowodowanej nocną napaścią i niszczejącym budynkiem o martwych oknach i łuszczących się ścianach, z którego pustych wnętrz emanuje zaraźliwe zło. W filmie nie zabrakło szczypty odważnej golizny oraz niewielkiej dawki gore (np. niesmaczna scena ucinania palców), barwiącej ekran zwłaszcza w trakcie nader gwałtownych sekwencji końcowych. Aktorstwo stoi na solidnym poziomie, a zdjęcia utopionego w błękitnym mroku lasu wywołują intensywne i nad wyraz przyjemne mrowienie na skórze.

Wędrowiec powiedział: „I tak wiele zła miało tutaj miejsce, że nawet niewinni tędy przechodzący wkrótce cuchnęli chorobą. Zaraza pochłonęła ich dusze.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *