Z archiwum HK Cat III: The Seventh Curse (1986)

Ni Kuang był hongkońskim pisarzem, autorem około 300 powieści oraz ponad 400 scenariuszy filmowych (m.in. One-Armed Swordsman [1967]). Specjalizacja: pulpa. Wykreował dwie popularne serie czytelnicze, jedną o przygodach doktora Yuena, drugą poświęconą podróżom milionera i awanturnika Wisely’ego. Obie doczekały się rozlicznych adaptacji na duży ekran. Obaj protagoniści (Wisely był częstym gościem na kartach powieści o doktorze Yuenie) pojawiają się również w The Seventh Curse, przygodowym horrorze Lam Ngai Kaia (aka Lam Nai Choi).

Doktor Yuen (Chin Siu-ho) podczas pobytu w Tajlandii został objęty klątwą. Powoduje ona nagłe krwawienie z członków, z czasem zaś doprowadzi do śmierci. Miła i urodziwa dzikuska Bachu (Chui Sau-lai) wprawdzie podała doktorowi antidotum w podzięce za uratowanie jej życia, ale jego działanie trwa zaledwie rok. Teraz klątwa odzywa się ze zdwojoną siłą i Yuen zmuszony będzie stoczyć ostateczny pojedynek z przywódcą parającego się czarną magią plemienia.

The Seventh Curse ogląda się niczym perypetie Indiany Jonesa, tyle że na dopalaczach. Wspomniany doktorek to zresztą wykapana hongkońska odpowiedź na słynnego archeologa: nieustraszony obieżyświat i bawidamek, przyciągający na każdym kroku kłopoty i każdorazowo wychodzący z opresji obronną ręką. Steven Spielberg kręcąc swoją trylogię, musiał oglądać się na gusta zachodniego odbiorcy i przy okazji uważać, aby zmieścić się w ramach rozrywki o profilu względnie familijnym. Lam Nai Choia nie pętają tego typu ograniczenia, puszcza wodze fantazji śmiało i wylewnie.

Punkt odniesienia stanowi tu bez wątpienia hollywoodzkie kino Nowej Przygody, wrażliwość i środki wyrazu są już typowo azjatyckie. Piękną wieśniaczkę Bachu poznajemy podczas kąpieli na łonie natury, przy czym kamera bez skrępowania prześlizguje się po jej ledwie przysłoniętym cienkim materiałem ciele. Tubylcy z dżungli to z kolei skrajnie popieprzona brać, która większość czasu poświęca na składanie ofiar z ludzi. Przewodzący im czarnoksiężnik (Elvis Tsui) to groteskowa kreatura o piskliwym głosie, która na swych usługach ma morderczy płód oraz żywego kościotrupa. Kiedy twórcy kopiują słynną scenę z otwarcia Poszukiwaczy zaginionej arki (1981), to wielką toczącą się kulę zastępują głową gigantycznego posągu, która z oczu obficie broczy krwią.

The Seventh Curse to przegięta jazda bez trzymanki, w której jeden absurdalny pomysł goni kolejny, bez chwili na wytchnienie. Dużo gore, świetne efekty praktyczne, które walą gumą, ale w pozytywnym sensie. Fabuła jest skrajnie niedorzeczna, ale cały urok zabawy polega na tym, że po jakichś dziesięciu minutach seansu przestajemy skupiać się na logice wydarzeń czy nawet ciągu przyczynowo-skutkowym prowadzącym od jednego do drugiego zdarzenia, festiwal makabry i campu trwa w najlepsze, bez żadnego krygowania się czy poczucia żenady ze strony twórców.

Spore ilości oślizgłego gore w momencie premiery budziły pewne zastrzeżenia (niektóre kopie filmu były mocno ocenzurowane), toteż trzy lata po premierze, gdy w Hongkongu wprowadzono kategorie wiekowe, The Seventh Curse otrzymało najwyższą, dołączając do listy obrazów dla odbiorcy pełnoletniego. Warto jednak zaznaczyć, że ekranowa przemoc jest w zasadzie bez żadnych wyjątków mocno przerysowana i komiksowa, utopiona w sosie fantasy, rzecz sprawdzi się zatem bez problemu jako lekka rozrywka wieczorna. Na koniec wspomnę jeszcze o różnych wersjach filmu dostępnych na rynku. Są ich łącznie trzy, z czego jedna to kopia ocenzurowana, której wystrzegać należy się ze wszelkich sił, jeśli pragnie się czerpać z seansu prawdziwą przyjemność. Pozostałe dwie rozróżnić można już na podstawie pierwszej sceny: w wersji na rynki azjatyckie dostajemy wprowadzenie z udziałem samego autora książkowego pierwowzoru, Ni Kuanga, w wersji z angielskim dubbingiem owej sceny nie ma. Pozostałe różnice są niewielkie (m.in. nieco odmienne zakończenia), zatem niezależnie czy traficie na kopię anglojęzyczną, czy oryginalną z napisami, potencjał rozrywkowy będzie ten sam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *