Japanarchy: Noisy Requiem (1988)
Szaleństwo i groteska, arthouse i eksploatacja, naturalizm i surrealizm, punkowa etyka i postawa – tak można opisać Noisy Requiem, film Yoshihiko Matsuiego, undergroundowego filmowca z Japonii. To właśnie tym filmem rozpocznę nowy cykl na naszej stronie – Japanarchy. Przyjrzymy się w nim japońskiej ekstremie, pinku eiga, horrorowi, eksploatacji i cyberpunkowi. Przyświeca nam hasło – im dziwniej, tym lepiej! Zaczynamy więc od festiwalu dziwności i transgresji, czyli kwintesencji wszystkiego, co w azjatyckim kinie kochamy.
Aby lepiej zrozumieć kontekst powstania filmu warto przybliżyć pokrótce sylwetkę reżysera. Yoshihiko Matsui od młodości wykazywał ogromne zainteresowanie twórczością Terayamy, Passoliniego, Felliniego czy Buñuela. Fascynacja ta znajduje swoje odbicie w artystycznym podejściu do kina – filmy Matsui są czarno-białe, dopracowane wizualnie, jest w nich nuta surrealizmu. Artysta zaczynał jako asystent i edytor punkowego reżysera, Sōgo Ishiiego (Burst City [1982], Crazy Thunder Road [1980]) i to właśnie dzięki niemu nauczył się partyzanckich metod kręcenia (tzw. guerilla filmmaking) oraz rozwinął swoje skrzydła jako samodzielny twórca. Jego debiut, Rusty Empty Can (jap. Sabita kankara [1979]), poruszał temat homoseksualizmu w kraju, w którym osoby o odmiennej orientacji seksualnej doświadczają nieustannej dyskryminacji. Poczucie niesprawiedliwości i sympatia Matsuiego do wszelkiego rodzaju wyrzutków jest widoczna w każdym jego dziele. Wśród bohaterów jego filmów zawsze pojawiają się zainichi (Koreańczycy, którzy wyemigrowali do Japonii przed 1945 r.) i burakumin (grupa społeczna wywodząca się z dwóch zdegradowanych kast: eta – ludzie wykonujący “gorsze” zawody takie jak rzeźnik i grabarz oraz hinin – włóczędzy, więźniowie, żebracy). Nawet pomimo powstania IMADR, czyli organizacji walczącej z rasizmem i dyskryminacją, obie grupy nadal pozostają ofiarami niemalże kastowego systemu. Matsui miał wielu przyjaciół wśród burakumin i zainichi, a wszelka niesprawiedliwość oraz ksenofobia budziły jego sprzeciw.
Akcja Noisy Requiem rozgrywa się w slumsach Osaki. Bohaterami są zmarginalizowane wyrzutki – bezdomni, kalecy, karły, osoby cierpiące na problemy psychiczne. Matsui przez pięć lat krążył ze swoimi aktorami po obskurnej dzielnicy biedoty, kręcił reakcje przypadkowych przechodniów i snuł opowieść o miłości w dość specyficznym, zdegenerowanym tego słowa znaczeniu. Pierwszym z (anty)bohaterów jest seryjny morderca Makoto (Kazuhiro Sano, reżyser zaliczany w poczet Czterech Niebiańskich Królów pinku eiga – do tego tematu wrócimy w kolejnych tekstach) pozbawiający swoje ofiary organów, by umieszczać je w manekinie, którego traktuje jak swoją partnerkę i usilnie stara się zapłodnić. Mężczyzna znajduje zatrudnienie u rodzeństwa karłów, które żyje w kazirodczym związku. Poznajemy też straumatyzowanych weteranów II wojny światowej, bezdomnego mężczyznę, który ciągnie za sobą pieniek w kształcie kobiecych pośladków i waginy oraz dziwną, młodą parę, która skrywa pewien sekret.
Shinsekai (Nowy Świat), w której rozgrywa się cała akcja, to dzielnica wybudowana w 1912 roku jako symbol nadziei. Symbol okazał się gorzki, bowiem zaraz po II wojnie światowej została ona porzucona, stopniowo stając się jedną z najbiedniejszych japońskich dzielnic, siedliskiem bezdomności, prostytucji i schronieniem cross-dresserów. W filmie Matsuiego jest tłem i bohaterem wydarzeń, obskurnym, zapomnianym przez boga podbrzuszem miasta. Ten zdegenerowany krajobraz zapełniają równie zdegenerowane persony, lecz pomimo wszelkich obrzydliwości jakie popełniają, odczuwamy wobec nich współczucie. To wyrzutki, wiecznie wyśmiewane i przepędzane, straumatyzowane przez ciężkie doświadczenia, nie znające innej formy miłości niż ta wypaczona. Empatyczne spojrzenie reżysera pozwala nam dostrzec w nich ludzi, a przede wszystkim ofiary i dzieci piekielnej, miejskiej dżungli i kastowego systemu. “Wszystkie problemy obecnej Japonii koncentrują się w tych grupach społecznych. Pomyślałem więc, że ukazanie rzeczywistości osób żyjących w tak ekstremalnych warunkach, pomoże w zrozumieniu ludzkości” – mówił reżyser. Wyalienowani bohaterowie są narażeni na szykany (niskorosła kobieta), rasizm (weterani oskarżani o bycie Koreańczykami), przemoc. jak również powszechne niezrozumienie. W bardzo ciekawy sposób przedstawione są postacie mordercy, bezdomnego włóczęgi i młodzieńca. Matsui, nawiązując do orientalnego cyklu życia i śmierci, stworzył trzy różne postacie, które tak naprawdę można uznać za jedną, znajdującą się na różnych etapach życia (młodość, dorosłość i starość). Jeżeli poskładamy ich doświadczenia w chronologiczną całość, poznamy historię Makoto.
Noisy Requiem to wbrew pozorom film powolny i artystyczny. Sekwencje są długie, często bolesne, kamera zmusza nas do wpatrywania się w akty szaleństwa i degrengolady, jak gdyby czerpiąc przyjemność z męczenia widza. Kazirodztwo, kanibalizm, seks, morderstwa, brud, przemoc – Matsui rysuje przed nami naturalistyczny obraz rozpadu społeczeństwa. Obskurnym wizjom towarzyszą jednak surrealistyczne miraże obłąkanych umysłów, w których groteska miesza się z pięknem. Imponujący wizualnie, transgresyjny obraz szokuje i fascynuje, przenosząc nas do piekła na ziemi, abyśmy mogli zrozumieć jego demony. Reżyser stworzył obraz surowy, bezkompromisowy i nihilistyczny, taki który należy oglądać z otwartym umysłem. Choć to immersyjne doświadczenie zmusi nas do ponaddwugodzinnego taplania się w brudzie i moralnym upadku, ostatecznie pozostawi nas z pewną refleksją dotyczącą poszukiwań miłości na tym okrutnym świecie.
Wilczyca z Savage Sinema, turpistka, współzałożycielka portalu Darkultura. Lubi kino nieprzyzwoicie krwawe, nihilistyczne i perwersyjne. Szczególną miłością darzy euro horror, giallo i pinku eiga. Wierna fanka Jörga Buttgereita.