Mondo Macabro: Holandia. The Lift (1983) / Amsterdamned (1988)

Przenieśmy się dziś do krainy wiatraków, tulipanów i amsterdamskich kanałów. Mowa o Królestwie Niderlandów, skąd pochodzi m.in. Paul Verhoeven. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na mniej popularnego filmowca, który swoją twórczością zdradza fascynację kinem klasy B, w szczególności kinem grozy. Nazywa się Dick Maas i to nazwisko mogą kojarzyć osoby, których edukacja filmowa rozpoczęła się w latach 90. Wtedy nakręcił odcinek serialu tv Kroniki młodego Indiany Jonesa i był to odcinek najbardziej wyjątkowy, bo skręcający w stronę rasowego horroru (akcja rozgrywa się w Transylwanii w 1918 w zamku Włada Palownika). Maas realizował teledyski (Twilight Zone – Golden Earring; Amsterdamned – Loïs Lane), wyprodukował nagrodzoną Oscarem holenderską produkcję Character (1997), a u miłośników europejskiego kina gatunkowego cieszy się szczególnym uznaniem dzięki dwóm stylowym thrillerom, o których mowa poniżej.
The Lift (1983, reż. Dick Maas)

Czy nowoczesne zdobycze techniki mogą wymknąć się spod kontroli człowieka? Błyskawiczny progres technologiczny sprawia, że jest to temat, który z upływem lat coraz bardziej zyskuje na znaczeniu. I jest to lejtmotyw niskobudżetowego horroru z lat 80. w reżyserii Dicka Maasa. Początkujący filmowiec mający w dorobku szereg krótkich metraży musiał wybrać na swój pełnometrażowy debiut opowieść kameralną w formie ze względu na brak solidnego zaplecza produkcyjnego. Wybór padł na wnętrza piętrowego biurowca z windą pełniącą rolę seryjnego mordercy i mechanikiem urządzeń dźwigowych pełniącym funkcję detektywa prowadzącego śledztwo.
Po suto zakrapianej imprezie grupa znajomych wsiada do windy, która po uderzeniu pioruna zatrzymuje się między piętrami i zaczyna dusić swoich pasażerów. I choć sytuacja wraca do normy, to ci ludzie z poważnymi obrażeniami trafiają do szpitala. Mechanik Felix Adelaar (Huub Stapel) otrzymuje zlecenie naprawy, jednak przeprowadzona przez niego wstępna diagnostyka techniczna nie wykrywa żadnych poważnych usterek. Dochodzi do coraz groźniejszych wypadków. Przed niewidomym mężczyzną otwierają się drzwi do windy mimo że nie ma za nimi dźwigu, w efekcie czego ślepiec wpada do szybu. Inny człowiek zostaje zdekapitowany, gdy jego głowa zakleszcza się w drzwiach. Felixowi pomaga w śledztwie dziennikarka Mieke de Beer (Willeke van Ammelrooy), a najbardziej racjonalnym uzasadnieniem wydają się działania firmy Rising Sun odpowiedzialnej za mikroprocesory sterujące windą.
Film zaliczył udany pochód po festiwalach filmowych – zdobył Złotego Cielca za najlepszą reżyserię na Festiwalu Filmów Holenderskich w Utrechcie, a następnie Grand Prix dla najlepszego filmu na Festiwalu Filmów Fantastycznych w Avoriaz. Tym samym pokonał nominowane wówczas i dziś już bardziej znane dzieła, takie jak: Christine Johna Carpentera, Martwa strefa Davida Cronenberga, Czwarty człowiek Paula Verhoevena. Z jednym z tych mistrzów, Johnem Carpenterem, łączy Dicka Maasa talent kompozytorski. Muzykę do The Lift reżyser stworzył na dwóch syntezatorach, wykazując się doskonałym wyczuciem w kreowaniu atmosfery grozy.


The Lift to świetny przykład klaustrofobicznego horroru klasy B i zarazem kapitalna satyra na współczesny zautomatyzowany świat. Świat, w którym zaufanie do maszyn może okazać się zgubne. Po 40 latach od premiery film nie traci swojej siły przekazu i zawiera też odrobinę humoru (przezabawna i jednocześnie niepokojąca jest scena, w której winda „drażni się” z małą dziewczynką). Ale trzeba też uczciwie przyznać, że scenariusz nie jest pozbawiony wad – dialogi i niektóre motywy mogą być dla widza irytujące. Szczególnie wątek małżeński – główny bohater zostaje przyłapany na rozmowie z kobietą w restauracji, po czym żona robi mu przy dzieciach awanturę oskarżając o cudzołóstwo. Takie chwyty mające na celu udramatyzowanie fabuły kompletnie tu nie pasują i poddają w wątpliwość scenariopisarskie umiejętności Dicka Maasa.
Oprócz nadprzyrodzonych zjawisk wokół windy interesujący może być jeszcze konflikt między sekcją mechaniczną i elektroniczną, który wygląda jak metafora wyścigu technologicznego między Wschodem i Zachodem. Sekcja elektroniczna raczej nie przypadkiem nosi nazwę Rising Sun, co automatycznie nasuwa skojarzenie z Japonią. W 2001 roku Dick Maas nakręcił amerykańsko-holenderski remake omawianej produkcji pt. Down z Naomi Watts i Jamesem Marshallem znanym z Miasteczka Twin Peaks. Nowa wersja nie odniosła sukcesu i nie zdobyła uznania – okazało się bowiem, że coś unowocześnionego jest lepsze tylko w teorii, bo w praktyce lepiej się sprawdza kreatywność wynikająca z ograniczonego budżetu. No i czasem po prostu lepiej iść schodami!
Amsterdamned (1988, reż. Dick Maas)

Stolica Holandii, Amsterdam, jest nazywana Wenecją Północy ze względu na liczne kanały. W jednej z początkowych scen przewodniczka turystyczna tak wprowadza wycieczkowiczów i zarazem widzów w klimat miasta: „Znajduje się tutaj ponad 165 kanałów, a ich łączna długość wynosi ponad 25 mil. Przemierzają całe miasto, a wykopano je w XVII wieku w celu transportowania towarów z portu do magazynów kupieckich”. I jeszcze w tej samej scenie statek wycieczkowy płynący po kanale zderza się z wiszącą martwą kobietą zostawiając nad przerażonymi podróżnikami krwawy ślad. Do atrakcji miasta należy doliczyć kolejną – morderstwa popełniane przez kanałowego nurka za pomocą noża rzeźnickiego skradzionego z chińskiej restauracji.
Huub Stapel – ten sam, który był mechanikiem od wind w debiucie Maasa – wciela się tym razem w policyjnego detektywa Erica Vissera, który ściga mordercę z amsterdamskich kanałów. Towarzyszy mu Monique van de Ven znana z filmów Paula Verhoevena (Tureckie owoce, Namiętność Kate), odgrywająca rolę Laury, pracownicy muzeum, która za radą swojego terapeuty uczy się nurkowania. Śledztwo przez długi czas nie przynosi oczekiwanych rezultatów – przybywa ofiar, więc na detektywie ciąży ogromna presja. Drogi wodne Amsterdamu zacierają ślady i ułatwiają ukrywanie się sprawcy, a osób podejrzanych, czyli tych, którzy posiadają licencję nurka, jest w tym mieście setki, jeśli nie tysiące. Jak więc się zabrać za to, by śledztwo nie stało w miejscu?
Obok elementów typowych dla makabrycznego kina grozy mamy tu również rasowe kino akcji, na co wskazują dwie sceny pościgu. Pierwsza to pogoń policyjnym radiowozem za podejrzanym na motocyklu. Druga – będąca największą atrakcją filmu – to gonitwa motorówkami po kanałach, zaczerpnięta najpewniej ze scenariusza Alistaira MacLeana do filmu Lalka na łańcuchu (1970, reż. Geoffrey Reeve), gdzie nasz rodak Vladek Sheybal uciekał po holenderskim akwenie przed Szwedem Svenem-Bertilem Taube. Na uwagę zasługuje praca kaskaderów na czele z koordynatorem Dickeyem Beerem. W ekipie kaskaderskiej znalazł się też legendarny Vic Armstrong. Zarówno Beer jak i Armstrong pracowali przy filmie Indiana Jones i Świątynia Zagłady (1984). Najbardziej spektakularną scenę w omawianym obrazie – skok łodzi motorowej nad dwoma mostami – wykonał Anglik Nick Gillard.


Miłośnicy włoskiego kina gatunkowego z pewnością zauważą podobieństwa do gialli i poliziotteschi. Wynurzający się z wody morderca może się także kojarzyć ze Spielbergowskim rekinem. Ale to również kino posiadające własną tożsamość, gdzie ważnym bohaterem jest miasto wraz z jego atrakcjami i mrocznymi zaułkami. Oprócz malowniczych miejsc nadających się idealnie na pocztówki przemierzamy z bohaterami nieprzyjazne zakątki Amsterdamu. Od miejsc, w których kwitnie prostytucja po wnętrza muzeum narodowego, gdzie znajduje się Straż nocna Rembrandta. Od efektownych plenerów nad rzeką Amstel do obskurnej kryjówki szczurów kanałowych.
Przeklęty Amsterdam (pod takim tytułem film był prezentowany podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego w 1992) jest dziełem wciągającym w równym stopniu, co bardzo solidne giallo. Czasem można odnieść wrażenie, że jest trochę za długi, trwa 110 minut i okrojenie materiału przynajmniej o 15 minut mogłoby wpłynąć korzystniej na rytm opowieści. Mimo wszystko Dick Maas wykazał się nieprzeciętną sprawnością w mieszaniu akcji z horrorem i śmiertelnej powagi z czarnym humorem. Świetne są zdjęcia Marca Felperlaana ukazujące panoramę miasta i klaustrofobiczne przestrzenie w najmroczniejszych rejonach miasta, pogłębiające poczucie niepewności i grozy. Doskonale zadziałała również muzyka – podobnie jak w przypadku The Lift skomponowana przez samego reżysera. Pracując nad ilustracją muzyczną, Maas osiągnął znakomite efekty za sprawą brzmienia syntezatorów. Pulsujące elektroniczne rytmy dobrze oddają klimat tętniącego życiem miasta, które nocą zmienia się w królestwo zła.
Na koniec warto wspomnieć, że z okazji 750. rocznicy powstania Amsterdamu, która wypada w 2025 roku, planowana jest premiera Amsterdamned 2, czyli sequela omawianej produkcji, ponownie w reżyserii tego samego twórcy i z tym samym aktorem w głównej roli. Zapowiadany jest jako popcornowe widowisko, które pod każdym względem przewyższy oryginał. W pełnym uzasadnionych obaw oczekiwaniu na sequel warto z pewnością odświeżyć kultowy pierwowzór.

Z wykształcenia inżynier, z natury humanista. W kinie ceni różnorodność wynikającą z perspektywy kulturowej. Korzysta z legalnych źródeł, ale często zapuszcza się w mroczniejsze rejony w poszukiwaniu perełek, o których zapomniał świat.