Mondo Macabro: Francja. Hallucinations sadiques (1969) / Le sadique aux dents rouges (1971) / Tracking (1981)
Co jakiś czas spotykam się z opinią, że francuskie kino grozy, przed narodzinami Nowej Ekstremy, nie posiadało zbyt bogatej tradycji. Osoby powielające ten zarzut co prawda kojarzą czasem Jeana Rollina, Georgesa Franju czy Rogera Vadima, ale z grubsza na tym ich wiedza się kończy. Tymczasem stare porzekadło mówi, że… to, że czegoś nie znamy, nie znaczy, że tego nie ma. Francuski horror skrywa wiele zapomnianych czy odrzuconych już w dniu premiery pereł. Niestety, nie każda z nich doczekała się po latach nobilitacji jak wspomniany już Jean Rollin. Jeżeli interesuje Was kino spod znaku oniryzmu, surrealizmu, malarskiej plastyczności i dziwności zapraszam na kolejny wpis z serii Mondo Macabro w którym udamy się do kraju nad Sekwaną. Miejcie oczy i uszy otwarte, albowiem jeszcze nie raz tu wrócimy. Mam nadzieję, że pokochacie horror francuski równie mocno jak ja.
1969 – Hallucinations sadiques (reż. Jean-Pierre Bastid)
W pewnym tajemniczym, oczekującym na renowację zamku, gdzieś we Francji, spotykają się Clara, jej kochanek Charles i jego brat Albert. Para oczekuje przybycia żony Charlesa, Anne, by przedyskutować finalizację rozwodu. Dni mijają, lecz kobieta nie daje znaku życia. Jednocześnie Clara, która niedawno opuściła szpital psychiatryczny, zaczyna widywać postać wyglądającą jak Anne i błądzącą po korytarzach zamku niczym zjawa. Kobieta zaczyna podejrzewać, że żona Charlesa została zamordowana. Hallucinations sadiques to interesujący miks kina grozy z thrillerem, stworzony przez reżysera i pisarza Jean-Pierre’a Bastida (współautora powieści Let the Corpses Tan na której oparty został surrealistyczny neo-western Hélène Cattet i Bruno Forzaniego). Oscylujący gdzieś pomiędzy subtelną, erotyczną grozą spod znaku Jeana Rollina, a intrygą w stylu Les Diaboliques Clouzota, stanowi esencję taniego euro-horroru przełomu dekad. Atmosfera dziwności i oniryzmu wylewa się z ekranu, podczas gdy obserwujemy przerażające zjawiska nawiedzającę Clarę i niepokojący brak reakcji ze strony jej otoczenia. Blondwłosa postać stojąca nocą nad bohaterką, sztylet znaleziony w łóżku, topielica, która pojawia się i znika, prysznic z którego leci krew – czy to wszystko tylko halucynacje umysłu, który traci kontakt z rzeczywistością? Jeżeli tak, to gdzie jest Anne, która nie pojawiła się w zamku zgodnie z zapowiedzią?
Lekko surrealistyczną atmosferę podkręcają też powtarzające się motywy gry w szachy lub bilard (sugerujące determinizm losu) czy scena kolacji w towarzystwie gości, podczas której kamera skacze z jednej twarzy na drugą, a bohaterowie przerzucają się krótkimi zdaniami jak gdyby grali w ping-ponga. Senna otoczka nie przysłania jednak faktu, że obraz Bastida pozostaje nazbyt chaotycznym. Pewne wątki nigdy nie zostają wyjaśnione, a cięcia pojawiają się znikąd pozostawiając wrażenie braku puenty (istnieje oczywiście możliwość zaginięcia fragmentów dzieła, nie znalazłam jednak na ten temat żadnej informacji). Kontrowersyjnym może też wydać się trzeci akt filmu, w którym następuje nagła wolta zmieniająca ton całości, a także nieco zbyt przewidywalne zakończenie. Jednak pomimo wszelkich wad, warto obejrzeć Hallucinations sadiques. Nawet jeżeli nie wbije w fotel to istnieje szansa, że wytrwali badacze historii europejskiej grozy dadzą się oczarować temu zapomnianemu dziwadełku.
1971 – Le sadique aux dents rouges (reż. Jean-Louis van Belle)
Bohaterem filmu jest Daniel, który właśnie opuścił szpital psychiatryczny. Mężczyznę, straumatyzowanego przez wypadek, w którym śmierć poniósł jego przyjaciel, prześladują krwawe wizje oraz przeświadczenie, że zamienia się w wampira. Lekarze w ramach eksperymentalnej terapii postanawiają nie wyprowadzać go z błędu, a postępująca choroba doprowadza Daniela do morderstwa poprzedzonego…zakupem sztucznych zębów wampira. Tak, to nie żart. To właśnie zakup plastikowych zębów, w sklepie z gadżetami dla żartownisiów, stanowi ostateczny element przemiany Daniela. Choć tematyka filmu może wydawać się poważna, to nie możemy zapominać, że mamy do czynienia z rozrywkową pulpą. Spójrzmy chociażby na absurdalną scenę hipnozy, podczas której wyjątkowo barwny, demoniczny jegomość przekonuje głównego bohatera, że został wybrany przez samego Szatana do czynienia zła. Lub inną, w której Daniel tłumaczy się policji z podgryzania kobiecych szyj w kinie. Jakby tego było mało, reżyser oferuje nam także galerię barwnych postaci, dziwaczne dialogi i kuriozalne twisty (czyżby psychiatrzy Daniela w rzeczywistości byli członkami sekty?). Pomimo mankamentów takich jak wątpliwej jakości aktorstwo, pojawiające się znienacka cięcia czy widocznie niski budżet, film potrafi przykuć uwagę kreatywnymi rozwiązaniami. Godne uwagi są psychodeliczne sceny halucynacji, podczas których Daniel widzi świat w negatywie, ludzi zamieniających się w wampiry czy poruszających się ruchem wstecznym. Co się tyczy samego wątku wampiryzmu to i on nie został tu potraktowany w sposób tradycyjny. Reżyser pozostawia nam pole do interpretacji – czy Daniel w rzeczywistości jest wampirem sterowanym przez sektę? Czy może to tylko urojenia chorego umysłu? Kilka lat później podobne podejście mogliśmy spotkać chociażby w Martinie George’a A. Romero. Choć Le sadique aux dents rouges zdecydowanie nie trafi do masowego widza, to absurdalny humor i psychodeliczny odjazd jaki oferuje, mogą przypaść do gustu poszukiwaczom zapomnianych, celuloidowych dziwadełek.
1981 – Tracking (reż. Pierre B. Reinhard)
Pierre B. Reinhard, związany przede wszystkim z branżą porno, zaliczył mały, ale udany romans z kinem grozy. Najciekawszym owocem tej krótkiej znajomości jest niewątpliwie Tracking (aka Ghost Soldier), psycho-horror opowiadający o erotycznych halucynacjach młodych dziewczyn. Trzy nastolatki zostają same w domu podczas nieobecności rodziców jednej z nich. Opiekę nad nimi ma sprawować ciotka Christina, która zagląda do nich raz na jakiś czas. Pewnego wieczora dziewczyny otwierają szampana i zaczynają opowiadać sobie historie na temat ojca jednej z nich – weterana wojny w Algierii, który dopuścił się gwałtu podczas powrotu do ojczyzny. Gdy zapada noc jedna z nastolatek, Lisa, spotyka w kuchni postać ubraną w mundur wojskowy. Mężczyzna napada ją i gwałci butelką od szampana. Od tego momentu dziewczyny kolejno padają ofiarą przypominającego zjawę żołnierza, jednocześnie nie mając pewności czy wszystko to dzieje się naprawdę. Podobnie my, widzowie, stajemy przed dylematem – czy postać mężczyzny jest prawdziwa? Czy jest duchem? A może to jednak wytwór wyobraźni? Choć reżyser nie udziela odpowiedzi na to pytanie wprost, możemy domyślać się, że film porusza problem paranoi indukowanej (fr. folie à deux), czyli urojeń, które przenoszą się z jednej osoby na inną (lub inne), blisko z nią związaną. Pod płaszczem erotycznego horroru dostajemy więc wariacje na temat opowieści z serii coming of age, gdyż to właśnie seksualne przebudzenie i lęki które się z nim wiążą w połączeniu z alkoholem i szokującymi historiami z wojny wydają się być paliwem dla chorej wyobraźni. Tracking, choć nie tak obrazowy jak można by spodziewać się po reżyserze filmów dla dorosłych, pełen jest erotyczno-paranoicznej atmosfery. Sama idea wydaje się już wystarczająco perwersyjna, w połączeniu zaś z obskurnym obrazem i sposobem przedstawienia żołnierza otrzymujemy seans tyleż fascynujący, co niepokojący. Nasz antagonista ma w sobie wiele ze slasherowego zabójcy – nie widzimy jego twarzy, lecz sylwetkę, a reżyser często stosuje pierwszoosobowy POV – widzimy więc napady oczami napastnika oraz słyszymy jego ciężki oddech. W jego rękach możemy zaś dostrzec brzytwę, której używa nie do zabijania, a do przecinania ubrań swoich ofiar. Obraz Reinharda jest prowokujący, oryginalny i lekko surrealistyczny. Pozostaje żałować, że reżyser tak krótko kroczył tą drogą (parę lat później nakręcił jeszcze uroczo trashowy horror The Revenge of the Living Dead Girls [1987]), gdyż jego nazwisko mogłoby zapisać się w historii Euro-horroru tuż obok Jeana Rollina i Jessa Franco. Na koniec małe sprostowanie. Choć za rok powstania filmu przyjmuje się 1981, nie może to być prawdą ze względu na wiszące w pokoju jednej z bohaterek plakaty – m.in. z Zaginionego w Akcji, który powstał 3 lata później. Prawidłową datą jest prawdopodobnie 1984 lub 1986 r., dla porządku zostawiam jednak tę, która widnieje na popularnych serwisach filmowych.
Wilczyca z Savage Sinema, turpistka. Lubi kino nieprzyzwoicie krwawe, nihilistyczne i perwersyjne. Szczególną miłością darzy euro horror, giallo, pinku eiga i porno z lat 70. Wierna fanka Jörga Buttgereita.