Dio non paga il sabato – reż. Tanio Boccia

Włoskie kino gatunkowe to nie tylko giallo i horrory – to także pełna mroku, kurzu i moralnej zgnilizny opowieść o Dzikim Zachodzie widzianym przez obiektyw europejskiego reżysera. Zamiast patosu najczęściej mamy tu nihilizm, zamiast bohatera antybohatera, a westernowe konwencje są rozbierane na części pierwsze. Dziś w mojej serii czas na spaghetti western i nie, nie będzie to klasyka Sergia Leone. Sięgniemy głębiej, po film, który na pierwszy rzut oka wygląda jak tania chałtura, ale wciąga gotycką atmosferą i staje się brutalnym moralitetem.

Kill the Wicked! (oryg. Dio non paga il sabato) to jeden z tych zapomnianych spaghetti, które zaskakują swoją atmosferą i niepokojącą dramaturgią. Wyreżyserowany przez Tanio Boccię – reżysera z pogranicza włoskiej klasy B – obraz ten unika rozbuchanego widowiska na rzecz klaustrofobicznej, dusznej opowieści o zdradzie, przemocy i moralnym rozkładzie. Po uwolnieniu jednego z kompanów wprost spod szubienicy, bandyci (w tym jedna bandytka) uciekają w stronę opuszczonego miasteczka na pustyni. Tam trafiają na samotną staruszkę, do której wkrótce dołączają kolejni przybysze: tajemniczy Ben oraz kobieta imieniem Jenny. Miejsce staje się areną rosnącego napięcia, podejrzeń, sadystycznej przemocy i psychologicznej gry, prowadzącej do brutalnej konfrontacji.

Film rozgrywa się niemal w całości w scenerii „ghost town” – wymarłego miasta, które staje się symbolicznym czyśćcem. Boccia umiejętnie wykorzystuje ograniczony budżet: zamiast rozmachem, operuje ciszą, mrokiem i statyczną kamerą. Wiele scen rozgrywa się w półmroku, z minimalną ilością dialogu, budując nastrój pustki i paranoi. Ten gotycki klimat przywodzi na myśl niektóre europejskie filmy grozy lat 60., bardziej niż klasyczne westerny. Najważniejszym motywem filmu jest kara – zarówno ta dosłowna, jak i moralna. Tytuł (Bóg nie płaci w sobotę) sugeruje, że żaden grzech nie pozostanie bez odpłaty, choć niekoniecznie od razu. Każdy z bohaterów zmierza ku samozagładzie, popychany przez własne słabości i chciwość.

Na uwagę zasługuje obecność silnych postaci kobiecych. Shelley (grana przez Maríę Silvę) to femme fatale – bezwzględna i dominująca, wyłamująca się z konwencji biernej towarzyszki. Jenny (Daniela Igliozzi) natomiast przechodzi przez gehennę fizyczną i psychiczną, będąc jednocześnie figurą ofiary i katalizatorem przemiany. Kill the Wicked! wyróżnia się na tle spaghetti westernów epoki. Brak tu typowego bohatera-rewolwerowca czy rewolucyjnych wątków. To film kameralny, niemal teatralny, bardziej przypominający moralitet niż western akcji.

Wiele lat później ten sam scenariusz posłużył jako baza dla filmu Matalo!, Cesare Canevariego, który nada mu psychodelicznej oprawy. Jednak wersja Boccii jest surowsza, bardziej pesymistyczna i bliższa europejskiej tradycji opowieści grozy. Choć film nie zdobył szerokiego uznania, wśród fanów gatunku zyskał status kultowego. Docenia się jego atmosferę, oszczędność środków i gotycki sznyt. Na forach tematycznych często zestawiany jest z tytułami takimi jak Shoot the Living… Pray for the Dead, And God Said to Cain czy wspomnianym Matalo! Kill the Wicked! to surowy, niepokojący spaghetti western o silnie moralnym wydźwięku. Zamiast akcji oferuje klimat – duszny, gotycki, pełen przemocy i napięcia. To film, który zasługuje na uwagę nie tylko jako ciekawostka gatunkowa, ale także jako zaskakująco dojrzały, formalnie oszczędny dramat o ludzkim upadku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *