Blue Monday: The Mistress (1982) / Climax! (1985)
Kelly Nichols karierę rozpoczynała w drugiej połowie lat 70., pozując do magazynów dla dorosłych. Po tym jak została wybrana Pet of the Month magazynu Penthouse, jej potencjał został dostrzeżony przez biznes filmowy – w 1978 roku zaliczyła efektowny epizod w negliżu w horrorze The Toolbox Murders (1978), którym to występem zapadła w pamięć miłośników kina gatunkowego. Dwa lata później weszła do branży porno za sprawą udziału w Bon Appétit pod producenckim okiem Chucka Vincenta, co stanowiło początek owocnej kariery w tym sektorze, obejmującej łącznie ponad 50 tytułów. W późniejszych latach Kelly przeszła na aktorską emeryturę, nie opuszczając jednak pornobiznesu – przeniosła się na posadę makijażystki przy produkcjach dla dorosłego widza.
W The Mistress Nichols wciela się w Karen Richards, pracownicę firmy architektonicznej, która uwielbia romansować z żonatymi mężczyznami. Za sprawą związku ze swym szefem Carlem (Eric Edwards) dziewczyna zostaje przeniesiona na wyższe stanowisko w dziale PR. Wkrótce jednak Carl zaczyna nakłaniać ją do zaspokajania potrzeb ważnych klientów biznesowych, co stanowi dla Karen pierwszy poważny sygnał, że być może ta ścieżka rozwoju nie jest dla niej odpowiednia…
Porno utrzymane w harlequinowej tonacji. Podglądamy świat pięknych, bogatych i zabieganych, mężczyzn pod krawatami i kobiet w eleganckich garsonkach. Główna bohaterka świadomie wybiera żonatych na swoich partnerów, wychodząc z założenia że normalne związki mogą przynieść kobiecie wyzwolonej jedynie utrapienie. Ta pokrętna logika otrzymuje tutaj oprawę, która kojarzyć się może z operą mydlaną z epoki, bowiem walory produkcyjne obrazu Jacka Remy’ego nie odbiegają znacząco od telewizyjnych wzorców przełomu lat 70. i 80.: są nadające oddechu „glamour” zdjęcia wielkiego miasta, jest kilka ujęć z helikoptera, mamy nawet podniosłe songi na otwarcie i zamknięcie filmu (w których streszczone zostają pokrótce rozterki Karen), ale większość akcji i tak rozgrywa się w ciasnych i kiepsko oświetlonych pomieszczeniach.
Na tej statyczności najbardziej cierpią w tym przypadku sceny seksu, bez wyjątku sfilmowane w półmroku, po Bożemu, w zaciszu sypialni. Sporą część historii zajmują zresztą długie retrospekcje, w których powracają łóżkowe wspomnienia Karen z poprzedniego związku. Ot, prosty zabieg służący zapchaniu metrażu dodatkowym materiałem, ale akurat w filmie porno nie budzący szczególnych zastrzeżeń. Owe sceny bzykania są nieszczególnie ciekawe czy gorące, ale na szczęście nie nużą jakoś wybitnie, zwłaszcza że każda z nich trwa stosunkowo (sic!) krótko. Łatwo zresztą odnieść wrażenie że The Mistress to takie porno dla par, bardziej soft, niż hard, pomimo obecności wstawek XXX, pozycja na wieczór, służąca podgrzaniu temperatury w alkowie po wspólnej kolacji. I jako taka ma duże szanse (tudzież miała, zważywszy że standardy i wymogi pod tym względem wśród amatorów koedukacyjnego oglądania porno z pewnością uległy zmianie) się spodobać. Mamy wszak do czynienia z uniwersalną bajką o Kopciuszku, w której blichtr i uroda wyjętych z żurnala odtwórców mieszają się z odrobiną pikanterii. I jak to zwykle w bajce bywa, jest też miejsce na konserwatywny morał. A morał to prosty i szczery: szanuj swoje cztery litery. Jeśli kochanek twój ma żonę i dziecko, to związek wasz rokuje dość kiepsko.
Zdrada jest również tematem Climax! w reżyserii Henri Pacharda, stałego współpracownika Roberty Findlay (która odpowiedzialna była w tym przypadku za zdjęcia). Różnica taka, że tym razem przyjęta została głównie męska perspektywa: nałogowy hazardzista (Eric Edwards) podczas biznesowej podróży do Atlantic City przegrywa wszystkie pieniądze w pokera. Pragnąc podbić stawkę, oferuje swoją żonę jako zastaw i przegrywa. Teraz zwycięzca (Joey Silvera) ma w przeciągu tygodnia zgłosić się po odbiór nagrody…
Punkt wyjścia jest obiecujący, ale w praktyce służy jedynie za pretekst dla seksualnej mozaiki tkanej z iście Altmanowskim rozmachem. Przez 80 minut obserwujemy bowiem erotyczne perypetie trójki karciarzy – oprócz wymienionych powyżej jest jeszcze psychiatra grany przez George’a Payne’a, który – wysoce nieskutecznie – leczy jedną ze swych pacjentek z nimfomanii, podczas gdy sam ma najwyraźniej problemy z uzależnieniem od seksu. Co zresztą nie umyka uwadze jego zdradzanej małżonki, w którą z kolei wciela się Nichols. Ta, pomimo że jej nazwisko pojawia się w czołówce jako pierwsze, co czyni z niej główną gwiazdę przedsięwzięcia, ma tutaj tak naprawdę rolę drugoplanową, choć niewątpliwie zapadającą w pamięć, bowiem trójkąt seksualny z udziałem jej, Edwardsa i Tish Ambrose to bodaj najlepsza scena łóżkowa w całym filmie.
Inna sprawa, że sekwencje seksualnej akrobatyki są tu wszystkie zrealizowane na solidnym poziomie, do którego przyzwyczaił odbiorców duet Findlay/Pachard (patrz choćby: Babylon Pink [1979], Mascara [1983]), ale przy okazji są też – podobnie jak w pierwszej z omawianych pozycji – dość monotonne, zbudowane wokół jednego pomysłu. Największą bolączkę stanowi zaś sama fabuła, która jest do tego stopnia wątła, że równie dobrze całość można by rozbić na garść krótkich nowel. Co zapewne wyszłoby tej produkcji tylko na dobre: Climax! ma bowiem szanse przypaść do gustu koneserom twardej erotyki, ale głównie tym nastawionym na bardziej letnie doznania. Co zarazem czyni z tego obrazu dobrą kompanię dla opisywanego powyżej The Mistress – wszystko z zachowaniem smaku, bez atakowania widza formalnymi ekstrawagancjami i niepotrzebnymi udziwnieniami w ramach schludnie skrojonych historii. Czysty destylat ejtisów dla początkujących swingersów.
Pornograf i esteta. Ma gdzieś konwenanse. Do jego ulubionych twórców należą David Lynch, Stanley Kubrick, Gaspar Noé oraz Veit Harlan. Przyszedł ze śmiertelnego zimna, dlatego zawsze mu gorąco.