Emanuelle and Françoise (1975)

Carlo (George Eastman) to kawał chuja. Pies na baby, hazardzista i stręczyciel-amator. Hazardowe długi spłaca, oferując wierzycielom wdzięki swej dziewczyny Françoise (Patrizia Gori). Naiwne dziewczę wytrwale znosi wszelkie upokorzenia w imię miłości, jednak miarka przebiera się, kiedy zastaje swego ukochanego w objęciach innej. Po tym wydarzeniu Carlo bezceremonialnie wyrzuca Françoise na bruk. Zrozpaczona kobieta popełnia samobójstwo, rzucając się pod koła pociągu. Wnet o śmierci biedaczki dowiaduje się jej siostra Emanuelle (Rosemarie Lindt), której udaje się uzyskać dostęp do listów zmarłej, w których zawarte są bulwersujące szczegóły jej związku z Carlo. Emanuelle postanawia pomścić śmierć siostry w możliwie najbardziej wyrafinowany i okrutny sposób…

Tonący w zawiesinie ze sleazu thriller erotyczny (na upartego rzecz można by podpiąć pod termin giallo, tyle że w gatunku tegoż szerszym pojęciu, sprzed post-argentowskiej mody na maniaków w czarnych rękawiczkach) od Joe’go D’Amato i Bruno Matteiego. Pomysł na fabułę zapożyczony został z greckiego obrazu zatytułowanego The Wild Pussycat (1969) i jedynie nieznacznie podrasowany przez duet Włochów (film pierwotnie miał być dystrybuowany na Półwyspie Apenińskim przez producenta Franco Gaudenziego, jednak włoska cenzura nie dopuściła go na ekrany, toteż podjęto decyzję o nakręceniu remake’u), którzy do historii dodali jeszcze więcej erotyki i elementy horroru objawiające się w scenach narkotycznych wizji. Pierwsza połowa w większości składa się z serii retrospekcji, z których dowiadujemy się jakie to haniebne czyny ma na sumieniu kanalia Carlo. W drugiej części akcja przenosi się do willi głównej bohaterki, w której ta więzić będzie sprawcę nieszczęść jej siostry. I tu zaczyna się właściwa zabawa, czyli spaghetti misz-masz seksu i przemocy.

Emanuelle, tak się bowiem składa, jest kobietą wyemancypowaną i niezwykle bystrą, toteż wie jak doprowadzić mężczyznę do szaleństwa. Zamknięty w tajemnym pomieszczeniu wyposażonym w lustro weneckie, szwarccharakter będzie świadkiem seksualnych uciech swej oprawczyni z przypadkowymi kochankami ściąganymi przez nią do domu. Co więcej, Carlo jest bezustannie faszerowany narkotykami, toteż z czasem granica między tym co realne, a co będące wynikiem zwidów po dragach się zaciera. Deliryczne fantasmagorie obejmują orgię z penetracją kobiety za pomocą butelki szampana, kanibalistyczną ucztę, która przywodzi na myśl nazistowskie ekscesy z młodszej o dwa lata Ostatniej orgii gestapo oraz zaszlachtowanie Emanuelle za pomocą maczety.

Elementy gore, choć śmiałe, wykonane zostały niestety dość tandetnie: w scenie ludożerczej fiesty aktorzy udają, że pochłaniają fragmenty sklepowego manekina, zaś w sekwencji rąbania maczetą widać jedynie, że Rosemarie Lindt obsmarowana jest cała czerwoną farbą, nie ma jednak na jej ciele żadnych ran. Łatwo to jednak wybaczyć, zważywszy że w obu przypadkach mamy do czynienia z wizualizacją majaków głównego bohatera i oba fragmenty odznaczają się odpowiednio psychodelicznym nastrojem. W połączeniu z solidną dawką perwersyjnej erotyki, w skład w której wchodzą gwałt, miłość lesbijska czy obłapianie mężczyzny przykutego do pręgierza przez stado napalonych nimfomanek, otrzymujemy drapieżny koktajl w unikalnym, makaroniarskim stylu. Swoje robi też finałowy zwrot akcji, pomysł, który ponoć wyszedł od George’a Eastmana, gdy ten uznał że pierwotne zakończenie ze scenariusza nie jest wystarczająco mocne.

Zgodnie z włoskimi obyczajami, obraz D’Amato nie tylko kradnie fabułę od zagranicznej produkcji, próbuje też podpiąć się pod znaną markę, stąd w tytule imię Emanuelle (podobnie jak w późniejszych rip-offach z Laurą Gemser, celowo „zjedzono” jedną literę „m” w obawie przed pozwem), bohaterki starszego o rok erotyka na podstawie kontrowersyjnej powieści autorstwa Emmanuelle Arsan. Sama historia naturalnie nie ma żadnego związku z francuskim hitem, jednak już rok później Massacessi wejdzie otwarcie na drogę „plagiatowania”, reżyserując Emanuelle in Bangkok. Tutaj Włoch udowadnia zaś niedowiarkom, że fach reżyserski ma opanowany bezbłędnie (dowodów na to istnieje zresztą znacznie więcej…), choć po latach pamiętany będzie jedynie jako pornograf, któremu od czasu do czasu trafiały się „lepsze strzały”. Całkiem niesłusznie, bowiem D’Amato przeszedł długą drogę od autora zdjęć, przez reżysera, po stołek producenta, by ostatecznie zdecydować się na bycie po prostu świntuchem. Decyzja godna szacunku.

P.S. Na rynku niemieckim film rozpowszechniany był w przemontowanej przez producenta Erwina C. Dietricha wersji. Obraz zatytułowany Foltergarten der Sinnlichkeit, wyposażony został w dodatkowe sceny niesymulowanego seksu, nakręcone z udziałem Brigitte Lahaie.

Wydanie Blu-ray:

Wersja US – 1xBlu-ray – Severin Films, wersja uncut. Region A i B

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *