Francophilia: Lorna the Exorcist (1974) / The Hot Nights of Linda (1975)

Faustowski pakt i melodramat z niecnie wykorzystanym bananem w jednej z kluczowych ról, czyli dwa sewentisowe erotyki od Jessa Franco. Jeden w tonacji kina grozy, drugi już zgoła przyziemny, bez elementów nadnaturalnych, ale za to mocno depresyjny. Usiądźcie i wysłuchajcie tragicznych, mrożących szpik w kościach opowieści dwóch dziewcząt imieniem Linda…


Lorna the Exorcist (1974)

Patrick (Guy Delorme) przed laty zaciągnął poważny dług. Będąc na skraju ubóstwa, zawarł układ z tajemniczą Lorną (Pamela Stanford). W zamian za bogactwo zobowiązał się oddać kobiecie swą nienarodzoną jeszcze córkę w momencie gdy ta zyska pełnoletniość. Mija 19 lat, Patrick przebywa na wakacjach wraz ze swą żoną i córką Lindą (Lina Romay). Dzień przed osiemnastymi urodzinami dziewczyny Lorna upomina się o swoje…

W moim odczuciu jeden z najlepszych filmów Franco, które ten zrealizował przy mocno ograniczonym budżecie w latach 70.(bo jak wiadomo, zdarzały mu się również zastrzyki większej gotówki od producentów i inwestorów). Mamy tu Faustowski pakt i olbrzymie ilości erotyki, ale historia jest przy tym nad wyraz „trzeźwa” (czyt. nie poddana zbędnemu rozwodnieniu) wciągająca i sprawnie opowiedziana. Nieco mylący może być w tym przypadku jedynie anglojęzyczny tytuł (oryginalny to Les possédées du diable, co można przetłumaczyć jako Diabelskie opętanie), albowiem żadnych egzorcyzmów, ani egzorcystów, również płci żeńskiej, tutaj nie ma. To jedynie fantazja dystrybutora, który chciał podpiąć się pod sukces kasowy Egzorcysty (1973).

Zwyczajowo Hiszpan nie oszczędza na sleazie i goliźnie, ochoczo eksploatując zwłaszcza wdzięki swej nowej muzy. Romay tutaj to uosobienie młodzieńczej świeżości, a celebracja jej wystawianej na widok publiczny cipki zajmuje sporą część seansu. Lina w ogóle przez jakieś 98% swojego czasu ekranowego paraduje nago, co stanie się odtąd jednym ze znaków rozpoznawczych dorobku Jessa (reżyser i niespełna dwudziestoletnia na etapie produkcji aktorka nawiązali współpracę zaledwie rok wcześniej, a kontynuować ją będą po kres swoich dni). W rejony pornograficznej szarży na granicy dobrego smaku wędruje Franco w dwóch scenach. W pierwszej ciało nagiej małżonki głównego bohatera odtwarzanej przez Jacqueline Laurent atakują przywołane czarną magią kraby, które przerażony mąż rozgniata obcasem buta. W drugiej Stanford rozdziewicza Romay przy użyciu drewnianego dildo, po czym z namaszczeniem zlizuje krew dziewiczą z fallusa.

Oba wzmiankowane fragmenty zapewniły Lornie złą sławę (warto jednak pamiętać, że film krążył na różnych rynkach w kopiach o różnej długości metrażu i różnym stopniu „rozebrania”, w niniejszym tekście mowa o wersji kompletnej, trwającej prawie 100 minut). Abstrahując jednak od sensacyjnych tropów, Lorna to treściwa mieszanka kina grozy i soft-porno, w której oprócz admiracji kobiecej fizjonomii na pierwszy plan wysuwa się również Francowski fatalizm. Finał jest gorzki i nie oferuje żadnej pociechy, w nadmorskim kurorcie, z dala od oczu ciekawskich i zainteresowania mediów zło ponownie wygrało z dobrem, przedłużając swój plugawy żywot.


The Hot Nights of Linda (1975)

Alice Arno jako pielęgniarka, która pragnie wyrwać się z pochmurnego Paryża i w tym celu przyjmie nawet najbardziej niewdzięczną fuchę. Paul Muller jako jej nowy pracodawca, małomówny i raczej nieprzyjemny w obyciu bogacz. Verónica Llimerá i Lina Romay jako jego córki, Linda i Olivia. Pierwsza jest sparaliżowana i zdziecinniała, druga myśli tylko o seksie. Niezła rodzinka, nie ma co. Gdy dodać do tego, że żona pana domu zginęła w nie do końca jasnych okolicznościach, a w grę wchodziła zdrada i małżeńska zazdrość to mamy gotowy przepis na tykającą bombę zegarową położoną w sielskich okolicznościach przyrody małej greckiej wyspy.

Typowy dla okresu Franco: rozerotyzowany, gdzieś na styku soft- i hard-porno. But Who Raped Linda? (alternatywny tytuł) miało zresztą dwie wersje, jedną „grzeczniejszą”, drugą skierowaną na rynek francuski, przez miłośników dorobku Hiszpana nazywaną pieszczotliwie „French Hard Banana Version”, z której usunięte zostały akcenty komediowe z udziałem pary detektywów i zastąpione scenami o jednoznacznie pornograficznym charakterze. Ta nieocenzurowana wersja obecnie dostępna jest niestety jedynie w kiepskiej jakości VHS, na rynku siłą rzeczy bryluje więc kopia z anglojęzycznym dubbingiem, która więcej obiecuje, niż pokazuje naprawdę.

Czego doskonałym przykładem właśnie osławiona scena z bananem, w której roznegliżowana Romay w sugestywny sposób pożera owoc, by podniecić swego służącego — w wersji francuskiej wydłużona i przechodząca z czasem „do rzeczy”. Od strony fabularnej mamy tu do czynienia z ponurym dramatem rodzinnym, z wyjątkiem wspomnianych wstawek humorystycznych, potraktowanym wybitnie serio. Jest tu w sumie materiał na naprawdę poruszającą opowieść, ale Franco swoim zwyczajem topi ją w hektolitrach sleaze’u, przez co potencjał wyciskacza łez się rozcieńcza. Zostaje w tej sytuacji głównie golizna, ale nie narzekałbym z tego powodu za bardzo: Lina jest tu wybitnie gorąca i uwodzicielska, flirtuje z kamerą ze swobodą, na którą niewiele aktorek kina eksploatacji było stać. Jess zaś potrafi to ubrać w ładne, stylowe i nierzadko pomysłowe kadry. Dla mnie Hot Nights było więc przede wszystkim ucztą dla oczu, na fabułę z grubsza rzecz biorąc machnąłem ręką, a pomimo tego w trakcie 80-minutowego seansu nie nudziłem się ani chwilę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *