Blue Monday: Obsessed (1977)
Porno z nutą giallo. Na upartego tak można by podsumować dzieło efemerycznego duetu Martin & Martin. Mamy tu tajemniczego psychopatę, który napada i morduje kobiety. Zabójca ów pojawia się w kilku momentach, nigdy nie widzimy jego twarzy, jedynie dłonie odziane w rękawiczki. Ba! Jakby tego było mało, rąk zabójcy użyczył scenarzysta Piastro Cruiso, powielając w ten sposób słynny zwyczaj Dario Argento. I na tym związki z „żółtym kinem”… w zasadzie się kończą. Obsessed aka Anna Obsessed kryminalną intrygę traktuje bowiem raczej po macoszemu, celując prędzej w mieszankę onirycznej pornografii, melodramatu i dramatu psychologicznego.
Bohaterką filmu jest Anna Carson (znana z głównej roli w The Opening of Misty Beethoven [1976] Radleya Metzgera Constance Money), której nie układa się w pożyciu seksualnym z mężem Davidem (John Leslie). David jest biznesmenem i codziennie pracuje do późna w biurze, co sprzyja nawiązaniu przezeń intymnej relacji z sekretarką (Suzanne McBain). Życie Anny wykolei się na dobre, gdy zostanie ona zgwałcona przez grasującego po okolicy „Gwałciciela z Long Island”. Pocieszenie kobieta znajdzie nieoczekiwanie w ramionach poznanej przypadkiem Maggie (Annette Haven), z którą połączy ją płomienny romans…
Obsessed rozpoczyna ujęcie z wchodzącą po schodach nagą kobietą. Zaraz potem widzimy, jak Haven budzi się ze snu z przerażeniem. Obie sceny będą powracać w trakcie filmu, nadając całości senny wymiar, przez co granica między rzeczywistością a śnieniem wydaje się podczas seansu zacierać. W onirycznej manierze sfilmowane są także poszczególne sceny seksu: towarzyszy im z reguły dyskretne oświetlenie, brak tu ordynarnych zbliżeń na genitalia. To porno w wydaniu premium, którego charakter najlepiej podsumowuje scena z marzeniem erotycznym McBain, pogrążona w półmroku, z cieniami przysłaniającymi oblicze występującego tutaj gościnnie Jamiego Gillisa.
I jako takie, dokonanie tandemu Martin & Martin można by uznać za porno dla par — najlepiej tych z problemami małżeńskimi: stylowe, sensualne, wręcz arthouse’owe. Można by, gdyby nie wspomniany wątek kryminalny i powiązana z nim scena gwałtu na muszce rewolweru, przez którą niektórzy — nieco na wyrost — podpinają Obsessed pod nurt porno roughies, który miał się tak dobrze w latach 70. Ową scenę — nieprzyjemną, ale też kto powiedział, że sceny gwałtów mają być przyjemne — niektórzy dystrybutorzy nadgorliwie wycinali z wydań filmu, przez co ten — i tak już dość niespójny w swej zadumanej, na poły sennej narracji — stawał się kompletnie niezrozumiały, bo pozbawiony był kluczowego elementu powracającego w finale.
Sięgając po omawiany tytuł, warto więc upewnić się, że mamy do czynienia z wersją nieocenzurowaną, w przeciwnym razie może nas czekać sroga zagwozdka spod znaku „o co w tym wszystkim kurwa chodzi?”. No, chyba że zależy nam po prostu na podziwianiu ładnie sfotografowanych scen zbliżeń, bo tych tutaj, jak wspomniałem, nie brakuje. Świetna jest choćby scena fellatio z McBain i Lesliem. Kapitalna zaś każda, w której bierze udział boska Annette Haven, jedna z najpiękniejszych gwiazd Złotej Ery Porno, być może najpiękniejsza, na pewno najbardziej wiotka i filigranowa, obdarzona „elfią” urodą i perfekcyjnym ciałem. Śmiem stwierdzić, że z nią na pokładzie żaden skin-flick nie mógł się nie udać, bo ta pani to chodząca klasa.
Pornograf i esteta. Ma gdzieś konwenanse. Do jego ulubionych twórców należą David Lynch, Stanley Kubrick, Gaspar Noé oraz Veit Harlan. Przyszedł ze śmiertelnego zimna, dlatego zawsze mu gorąco.