W mroku zła (2006)
Wstrząsający do głębi początek W mroku zła (org. Broken) wywołał we mnie poczucie nieposkromionej odrazy: dziewczyna budzi się w trumnie skrajnie przerażona. Udaje jej się podnieść pokrywę, łamiąc przy okazji paznokcie u dłoni, przez chwilę dociera do niej, że jest wolna, dopóki na jej twarz nie spada kolba strzelby, wprawiając ją ponownie w stan utraty przytomności. Kiedy powraca do świadomości, jej sytuacja ulega znacznemu pogorszeniu: balansuje na ruchomym pniaku, przywiązana pętlą do drzewa. Jedynym sposobem na przecięcie sznura i uwolnienie siebie, jest otwarcie świeżo zaszytej na brzuchu rany, w której znajduje się żyletka, ale wymaga to grzebania we własnych wnętrznościach. Nie zdradzę, jak dokładnie zakończy się próba ucieczki, ale jej finał nie będzie dla dziewczyny szczęśliwy. Po maksymalnie odrażającej sekwencji początkowej W mroku zła zaczyna się bardziej koncentrować na ukazywaniu tortur psychicznych, co jednak wcale nie oznacza, iż zabraknie w nim scen krwawych i okrutnych.
Mija kilka dni i poznajemy Hope, rozwiedzioną matkę, która próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Widzimy jak powraca z udanej randki, czuje się szczęśliwa, dopóki pewnego dnia nie obudzi się z zaszytą w brzuchu żyletką w trumnie gdzieś w ostępach gęstego lasu. W odróżnieniu jednak od poprzedniej dziewczyny, Hope udaje się wydostać z przygotowanej dla niej pułapki, ale nie oznacza to wcale końca kłopotów. Kobieta zostaje bowiem uwięziona w lesie przez bezimiennego mężczyznę. Mieszkający w żałosnym namiocie tajemniczy porywacz traktuje ją jako niewolnicę i poddaje okrutnym torturom psychicznym. Hope wytrzymuje systematyczne poniżanie, próbując wyciągnąć od swego oprawcy informację na temat córeczki, ale gdy wreszcie odkrywa, że dziecko przypuszczalnie nie żyje, pozosaje jej jedynie zemsta. Tylko jak przechytrzyć obeznanego w sztuce survivalu zwyrodnialca?
W mroku zła nie stanowi debiutu reżyserskiego Adama Masona, ponieważ nakręcił on wcześniej dwa niskobudżetowe horrory The 13th Sign (2000) oraz Dust (2001). Reakcje widowni na oba filmy były dość chłodne, ale W mroku zła nie zostało już zignorowane, bo to świetny i straszliwie mocny horror. Mason zrealizował go w kooperacji z debiutantem Simonem Boyesem. Budżet filmu wyniósł 100 tysięcy funtów, a zdjęcia potrwały aż 18 miesięcy. Początkowo nosił on tytuł Heart Eater, ale filmowcy zmienili go na bardziej pospolity Broken, co według mojego osądu jest raczej niefortunnym posunięciem. Zauważmy, iż IMDb wylicza blisko piętnaście innych obrazów pod tym drugim tytułem np: każdy szanujący się fan Nine Inch Nails zapewne pamięta szokujące quasi-snuff video Trenta Reznora i Petera Christophersona z 1992 roku.
Na uwagę zasługuje intrygujący koncept na którym oparto obraz, a mianowicie całkowita psychologiczna kontrola nad schwytaną ofiarą, jej kompletne zniewolenie. Pomiędzy Hope a mężczyzną w zasadzie nie ma żadnej komunikacji: on chce pozostać wobec niej anonimowy, a co za tym idzie nie ujawnia w ogóle motywów swojego postępowania, ona ma być posłuszna. Co ciekawe celem porywacza z całą pewnością nie jest osiągnięcie seksualnej gratyfikacji czy wreszcie sama chęć zadawania bólu schwytanym niewiastom. On mógłby z łatwością zgwałcić więzione w leśnej głuszy kobiety, ale wcale tego nie czyni. Dla niego liczy się przede wszystkim poddawanie swoich ofiar częstokroć niezwykle drastycznym próbom, aby pokazać im, jakie są słabe. Postać mężczyzny pozostaje jednak na drugim planie, gdyż akcja filmu skupia się na Hope. Widzimy, jak poddawana degradacji kobieta staje się coraz silniejsza, odporniejsza na ból, zamiast celebrować jej cierpienie bierzemy w nim udział, ba, odczuwamy je na własnej skórze. Duża w tym zasługa Nadji Brand-Mason, która świetnie odnalazła się w bardzo wymagającej roli. Jej ekranowy przeciwnik Eric Colvin wypada równie wiarygodnie.
W mroku zła śmiało można uznać za skromny triumf brytyjskiego horroru niezależnego. Praktycznie cała fabuła obraca się wokół jednej lokacji: lasu, który stanowi schronienie dla mężczyzny. Obsada filmu jest niewielka, składa się z trzech postaci głównych i 3-4 pobocznych. Horror Masona wygląda fantastycznie: zdjęcia są wyśmienite, praca kamery jest wyważona i stroni od ekstrawaganckich ruchów. Sceny gore wyglądają naprawdę realistycznie i potrafią porządnie zniesmaczyć. Oprócz odrażającej sekencji początkowej i niewiarygodnie brutalnego zakończenia znajdziemy tutaj zaszywanie rany, łamanie nogi, ucinanie języka, itd. Pomimo sporej dawki makabry film kładzie nacisk na ukazywanie tortur psychicznych, co czyni go jeszcze trudniejszym w odbiorze.
Premiera W mroku zła miała miejsce pod koniec kwietnia 2006 roku na Dead by Dawn Festival w Edynburgu, gdzie film zdobył nagrodę publiczności (wespół z Blood Trails), od tamtej pory Mason z powodzeniem realizuje niskobudżetowe kino grozy, wyspecjalizował się również w teledyskach. Cieszy mnie niezmiernie, że tak brutalne i bezkompromisowe kino grozy po latach powraca do łask. Jeśli spodobał się Wam Wolf Creek (2005), Zejście (2005) czy remake Wzgórza mają oczy (2006) to następny w kolejce do obejrzenia powinien być właśnie W mroku zła.
Wielbiciel wszelkich celuloidowych koszmarów, który kiedyś aktywnie współtworzył portal Danse Macabre.