„Nie widzę powodu, aby się tłumaczyć!” Klaus Kinski w rozmowie z Fangorią

Wywiad ukazał się w 1982 roku w 24 numerze Fangorii. Klausa przepytywał Ed Naha.

Fangoria: Jak przygotowujesz się do typowego filmu?

Klaus Kinski: Nie gram w typowych filmach.

Ok. Jak więc przygotowujesz się do filmu?

Nie przygotowuję się w ogóle, nie czytam nawet scenariusza. Większość tego, co widać na ekranie, wynika z mojej współpracy z reżyserem. Ludzie mówią, że nie można zmienić Biblii, czy dzieł Szekspira; ja zaś zmieniam wszystko, taki już jestem.

Czy pracowałeś kiedyś z geniuszem?

(śmiech) Słowa. Słowa dziś blokują znaczenia, tracą swoją wartość. Ludzie nie wyrażają tego, co chcą. Jeżeli ktoś powie mi, że ta kawa to dzieło geniusza, co to znaczy? Gówno znaczy! Jeśli kawa może być genialna, cóż dziś znaczy to słowo? Nie wierzę już w słowa. „Napij się coca-coli i uśmiechnij”. Napiłem się i rozbolał mnie żołądek, rozchorowałem się.

Dlaczego zawsze grywasz złoczyńców?

Gdybym odmówił wielu ról, które zagrałem, zapytałbyś mnie, dlaczego zawsze grywam bohaterów. To tylko kwestia trafienia na odpowiedni czas i pieniądze, nie myślę o tym zbyt wiele.

Ale wystąpiłeś w całkiem sporej liczbie horrorów.

W horrorach – nie. W horrendalnych filmach – tak, jeśli pieniądze się zgadzały.

Czy uważasz się za aktora charakterystycznego?

Ludzie starają się mnie zaszufladkować. W Niemczech, zresztą bardzo głupim kraju, krytycy starają się mnie wrzucić w konkretne etykiety. Unikam ich. Wiele ról odmówiłem, żeby nie stać się aktorem charakterystycznym, po czym zacząłem grywać zabójców. Robiłem to najlepiej jak umiem, myślę, że na ekranie wspaniale mordowałem. Ludzie to wychwycili i zaczęli kombinować: „Mamy w tym filmie mordercę do obsadzenia, bierzmy Kinskiego!”. Podpisałem jakiś świstek papieru i okazało się, że mam pięć takich filmów do nakręcenia; nigdy nie czytam kontraktów! Pracowałem w ten sposób, gdyż mi nie zależało. Ulicznego złodzieja nie interesuje co ukradnie, liczy się sama kradzież, po to aby przeżyć. Przez długi okres czasu nie dbałem o to gdzie i w jakim filmie gram.

49587659_538053740031874_7852136558613233664_n

Czy twoje nastawienie się zmieniło?

Trochę. Nadal o nic nie dbałem, zacząłem jednak zauważać, że wszyscy wokół dobrze się bawią, tylko nie ja. Bo tylko mnie nie zależało. Więc zerknąłem za siebie, na jednego z drugim Niemca i powiedziałem: „Walcie się!” i odszedłem. Większość głupich filmów, w których grałem, to moje błędy. Lecz w sumie tak ich nie oceniam, po prostu się zdarzyły. Taki jestem.

Jak więc wybierałeś filmy, w których grałeś?

Właściwie to przypadkowo. Czasem wszystko zależało od tego, kto da więcej, gdzie trzeba dłużej pracować, bywało śmiesznie. „Jak nie dacie mi tego i tego, to pierdolcie się, złamasy!”. Naprawdę miałem ich wszystkich w dupie.

Czy teraz bardziej interesujesz się swoimi rolami, niż kiedyś?

Nigdy nie interesowałem się mniej lub bardziej, zawsze było podobnie. Gdy byłem na planie filmu, który był wyjątkowo zły, starałem się wypaść jak najlepiej w mojej roli, jakość filmu mnie nie obchodziła. Powiedzmy, że oto jest ręka, która gra wyjątkowo dobrze na skrzypcach. Powiedzmy, że należy do najlepszego na świecie skrzypka. Ale facet nagle nie ma pracy i ktoś mówi mu: „Nie mam pracy dla skrzypka, ale mam pracę dla kogoś, kto wyniesie śmieci”. Skrzypek bierze robotę. Musi ją wykonać dobrze, bo inaczej mu nie zapłacą, nie będzie miał za co kupić jedzenia. I mimo iż jego ręka jest zmuszana do noszenia śmieci, nie umniejsza to jej wielkich zdolności.

Czy przeszkadzało ci to, że nigdy nie brałeś udziału w wielkich hitach?

Nie, gdyż to nie jest ważne. Gdybym nie odmówił Russellowi, Felliniemu, czy Spielbergowi, i zrobił z nimi filmy jak mnie o to prosili, moje życie nie zmieniłoby się ani o jotę. To nie moja wina, że zgodziłem się na jeden film, a z drugiego zrezygnowałem. Nie widzę powodu, aby się tłumaczyć.

Przypuśćmy, że do pokoju wchodzi producent i mówi: „Klaus, mam 15 milionów dolarów i…”

Dawaj! W gotówce, poproszę.

 „Klaus, mam 15 milionów dolarów i sfinansuje jaki tylko chcesz film”. Jaka byłaby wymarzona rola?

Póki chciałby mi zapłacić 15 milionów, nie interesowałoby mnie to. Nie ma takiej roli, którą uwielbiam grać. Jest ich wiele i nie ma żadnej. Zawsze twierdziłem, że jestem prostytutką. Sprzedaję się za pieniądze. Nie muszę być na ekranie Napoleonem, żeby czuć się usatysfakcjonowanym. Jeśli zapłacisz mi dużą kwotę, zagram w twoim filmie.

49767897_267311433966114_5373459130491076608_n

A którą ze swych ról uznajesz za najgorszą?

Któż to wie. Kiedyś chciano mnie obsadzić w roli Hitlera. Wcześniej ten sam producent widział mnie jako Ludwiga II, jednak nic nie szło zgodnie z planem w tym cholernym projekcie. Chodziłem za nim i krzyczałem: „Wisisz mi kasę, oddawaj moje pieniądze!”. Wtedy on do mnie: „Nie mogę zrobić tego filmu, ale mogę ci zaproponować rolę Hitlera”. Powiedziałem mu, żeby się pierdolił i odszedłem. Pytano mnie później, dlaczego odmówiłem tej roli. Poza tym, że nie uważam Hitlera za interesującą postać, wiem, że byłbym lepszym Hitlerem od niego. Lepiej przemawiałbym niż on, to pewne!

Grałeś w dość dużej ilości filmów o makabrycznej tematyce: Circus of FearVenomMarquiz de Sade: JustineScotland Yard vs Dr. Mabuse…

No i?

Czy czujesz jakieś powiązanie z tego typu obrazami?

Nie, żadnego. W niektórych brałem udział ze względu na opowiadaną historię, w innych zaś ze względu na osobę reżysera.

Czy chciałbyś kiedyś nakręcić film?

Nie. Reżyseruję siebie od wielu lat. Nie muszę udowadniać światu, że potrafiłbym nakręcić film. Reżyseria to obłęd. Jedyny plus z tego taki, że jeżeli jesteś naprawdę zafascynowany kinem to będziesz tworzył świetne filmy. Praca z dobrym reżyserem to wspaniała rzecz dla aktora, póki nie musisz się zmuszać, by przyjmować porady od idioty.

Czy według ciebie reżyserzy to idioci?

Większość, ale nie wszyscy. Jako aktor nie mam wyboru by pracować z kim chcę i robię to najlepiej jak potrafię. I nawet jeśli pracuję z kompletnym idiotą, a film jest do dupy, nie narzekam cały czas, bo mimo wszystko zarabiam dużo więcej pieniędzy niż inni ludzie.

Co więc robisz, kiedy wkraczasz na plan filmu, gdzie okazuje się, że jest to kompletny chłam?

Staram się spalić studio! Żartuję. Czasem staram się pomóc filmowi jak tylko się da, jednak jeżeli reżyser to arogant, jestem bez szans. Niedawno pracowałem nad filmem w Anglii, którego reżyser był niesamowity – wszystko co mówił na planie, to steki bzdur. Chciałem mu pomóc i pokazywałem mu, co robi nie tak. Ale on nie słuchał. W końcu powiedziałem mu „Pierdol się!”. Jak można kręcić film, w którym nie zgadza się żadna scena, o wszystko trzeba walczyć. Nie da się rozmawiać z osobą, która twierdzi, że zawsze ma rację, nawet wtedy, gdy się to jej udowodni, nic to nie zmienia.

Czy jesteś tak trudny we współpracy, jak mówią ludzie?

Ja? Skądże. Spójrz – pracuję jako aktor od wielu lat, po pewnym czasie pewne rzeczy stały się dla mnie oczywiste. Nie wszystko trzeba jednak tłumaczyć ludziom. Uczę się wielu rzeczy o oświetleniu scen, o tym, jak reżyser ustawia aktora; gdy coś idzie nie tak, pytam więc: „O co chodzi?”; „Czy chcesz mieć mój tyłek w głównym kadrze? Skoro go tak lubisz, może porób mu zdjęcia?”. Kilka razy popadałem z tego powodu w kłopoty, gdyż widziałem jak reżyser wszystko partoli, chciałem zrobić to lepiej.

Fitzcarraldo stał się już filmem legendarnym…

Tak, zrobili z niego legendę, aż strach patrzeć jak ona rośnie.

A ta jak urosła?

Werner Herzog wymyśla legendy, aby wyglądać na bardziej interesującego niż jest. Przez cały czas kręcenia filmu robił notatki. Więcej czasu zajęło mu ich spisywanie niż faktyczne kręcenie filmu. Co kilka minut coś tam skrobał, takim malutkim pismem, jakby spisywał Biblię. Mistrz! I posyłał tę swoją pisaninę do niemieckich gazet, niczym odkrywca Bieguna Północnego: „Rankiem Kinski kusił mnie, ale mu nie uległem! Muszę walczyć!” Takie pierdoły. „Myślę, że Kinski jest przerażony z powodu bycia filmowanym!”. Oczywiście, że byłem przerażony, operator kamery nie miał zielonego pojęcia o oświetleniu, zaś połowa ekipy nie rozumiała w ogóle filmu!

herzog-new

Czy filmowanie w amazońskiej dżungli było rzeczywiście tak ciężkie, jak twierdził Herzog?

To my sprawiliśmy, że stało się ciężkie. Dżungla żyje swoim rytmem. Jest tysiąc razy bardziej żywa niż wszystko inne. Nie weszliśmy w nią, aby stać się jej częścią, byliśmy tam najeźdźcami. Wykarczowaliśmy ją i w jej centrum postawiliśmy śmierdzący namiot i głośne radia. Ohyda. Herzogowi najbardziej zależało, żeby pokazać światu, że przeprowadzi ważący 250 ton statek przez górę – taka zresztą była fabuła filmu. Mówiłem mu: „To głupota, całe to zadanie jest idiotyczne, co chcesz tym udowodnić? Amerykanie użyliby małego modelu statku odwzorowanego co do szczegółu. Oszczędziłbyś pieniądze i czas”. Na to odpowiedział mi: „Chcę pokazać światu, że zrobię coś, czego nikt wcześniej nie dokonał”. Odpowiedziałem mu: „Pierdol się dupku!”. Prawdziwy okręt Fitzcarralda ważył 35 ton, został zdemontowany i przeprowadzony przez  dżunglę. Herzog chciał prześcignąć Fitzcarraldo. Prawdziwe szaleństwo.

Czy jego zachowanie było dla ciebie dziwne?

Nie, on zawsze taki był. Dziwne rzeczy robił już 12 lat temu na planie Aguirre- gniew boży, zmuszając nas do samobójczych zachowań. Na mnie jednak nie mógł liczyć, nie wchodziłem w jego gierki. Mieliśmy przeprawić się przez katarakty na rzece pośród dżungli. Tubylcy ostrzegali nas, że to bardzo niebezpieczne i umrzemy. Herzog kazał im oddalić się, siedząc w motorówce, ja zaś byłem na pieprzonej tratwie w zbroi ważącej około 20 kilogramów. Gdybym wpadł do wody, nie byłbym w stanie płynąć. Tratwa uderzyła w wystające drzewo, wpadliśmy po pas do wody, zacząłem ściągać zbroję, Herzog kategorycznie mi tego zabronił i kazał dalej płynąć. Powiedziałem mu żeby się pierdolił. Nie dbał o mnie. Sfilmował całą scenę, podczas której starałem się zrzucić zbroję i kląłem na czym świat stoi. Później pokazał ją w Niemczech przed projekcją filmu. Tak tworzył własne legendy, już całe lata temu. A ja myślę, że jeśli film jest dobry, sam stworzy legendę, bez niczyjej pomocy.

Nie lubisz Herzoga?

To nie tak. To bardzo utalentowany człowiek, który tworzy bardzo dobre filmy i często mówi mądre rzeczy. Wiele rzeczy robi bardzo dobrze. Ale jednocześnie jest chory. Opętany. Chce tworzyć historię, nie filmy. Każdy, kto chce tworzyć historię jest głupi.

Dlaczego grasz w filmach pokroju Androida?

Myślę, że to niegłupi mały film, pierwszy, jaki z moim udziałem mogą zobaczyć dzieci. Najważniejszą rzeczą na świecie jest robić coś dla dzieci.

Tłumaczenie i opracowanie: Dr Butcher M.D.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *