Kino zemsty i to iście pomnikowe. Major Charles Rane (William Devane) wraca do domu po siedmiu latach niewoli w wietnamskim obozie jenieckim. Jego małżeństwo ledwo co się trzyma. Dzieciak go nawet nie pamięta. Pewnego dnia zjawiają się u niego meksykańskie zbiry i żądają srebrnych monet, które ukryte są gdzieś w domu. Rane idzie w zaparte i nie chce ich oddać. Rabusie wsadzają mu rękę w mielarkę odpadków. Traci dłoń. Chwilę potem do domu wraca żona z dzieckiem i oboje zostają zamordowani. Żołnierz dostaje kulkę, ale cudem uchodzi z życiem. Nie zdradza policji tego, co wie o napastnikach a po rekonwalescencji wychodzi ze szpitala. Nie ma nic do stracenia, za to ma hak zamiast dłoni.

Nazwa „Piorun kulisty” (Rolling Thunder) to kryptonim kampanii powietrznej toczonej nad Wietnamem Północnym między 1965 a 1968 rokiem. W samym filmie niewiele uświadczymy retrospekcji z wojny (to tylko kilka flashbacków), ale jasne jest, że wątek wietnamski jest kluczowy dla odczytywania fabuły tego obrazu. Major Rane, mimo iż namacalnie jest w Stanach, to mentalnie nigdy nie wrócił z frontu. Film cechuje więc moralny niepokój dotykający nie tylko weterana, ale też cały kraj zatruty tą wojną. Nawet gdy mordują Majorowi żonę i dziecko, ten pozostaje zimny i niewzruszony. Rane najzwyczajniej w świecie umarł wewnętrznie i wydaje się, że nawet tęskni za torturami, jakie stosował na nim Wietkong. Mimo wszystko, uzbrojony w swój hak i kilka spluw, wyrusza na poszukiwania opryszków, którzy pozbawili go rodziny.

Film wyreżyserował John Flynn i na ile znam jego filmografię (najważniejsze dzieła widziałem) to muszę stwierdzić, że to jego najambitniejszy, a może i najlepszy film. Wszystko za sprawą genialnego scenariusza, który napisał nie kto inny jak Paul Schrader. Rzecz została popełniona zaraz po jego słynnym „Taksówkarzu” wyreżyserowanym przez Scorsese i to zdecydowanie czuć. Są tu liczne podobieństwa, bo oba dzieła opowiadają też o tych samych uczuciach trawiących w tamtym okresie amerykańskie społeczeństwo. Z pozoru zimny i oszczędny, Kulisty piorun w gruncie rzeczy aż kipi od emocji, ale są one ukryte, głęboko skrywane gdzieś we wnętrzu bohatera, pod warstwą teksańskiego blichtru, za ciemnymi okularami i cadillacami kryje się rozpalone do czerwoności piekło. Jest też coś dekadenckiego w postawie Majora Rane’a, któremu przez całą projekcję nawet oko nie drgnie. Podobnie gra Tommy Lee Jones będący tu postacią drugoplanową, przyjacielem Majora poznanym w obozie jenieckim. Jasnym jest dla odbiorcy, że obaj bohaterowie wrócili z zaświatów.

Mimo iż scenariusz jest najmocniejszą częścią widowiska, to w oszczędnej realizacji Flynna, której nie zamierzam umniejszać, jest jednak coś co sprawia, że ten niedrogi, pozornie gatunkowy film zbliża się poetyką do dzisiejszego slow cinema i jest prawdziwym artystycznym osiągnięciem. Być może nie ma tu estetycznych szarż, film nie onieśmiela formalnie, ale jest w tym wszystkim coś niepokojącego, brudnego i nihilistycznego. Jak zahipnotyzowany oglądałem, jak będący częścią wadliwego systemu człowiek-cyborg bierze sprawy w swoje ręce i wymierza karę. Obcuje się z tym znakomicie i łatwo się tego obrazu nie zapomina.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *