Era video oczami Bretta Pipera (filmografia między 1982-1990)

Istnieją pewne żelazne prawa ustanowione w kinie eksploatacji jeszcze przed nastaniem lat 90. Jedno z powyższych głosi jasno, iż Brett Piper to nie człowiek, a co najmniej pół-bóg, który wyewoluował wśród istot nam współczesnych za sprawą intergalaktycznego cudu. Brett Piper – stwórca Świata i Czasu, planet, alternatywnych rzeczywistości, ras istot pozaziemskich, a także mutujących krzyżówek genetycznych stworzeń wszelkich. Ponadto inżynier technologii napędów międzygwiezdnych, konstruktor maszyn, broni i statków. Wizjoner postapokaliptycznych scenariuszy zagłady, jak również drogowskaz wskazujący szlak ku odbudowie cywilizacji. Wielki kreator flory i fauny: ożywiciel gliny poklatkowej, animatronicznej, lateksowej, żongler makiet planów tak urojonych, jak i możliwych. O, bez wątpienia! Wielki Brett Piper kroczy pośród nas…

Świat dowiedział się o nim już w 1982 roku za sprawą debiutanckiego Mysterious Planet, który trafił do Polski blisko dekadę później jako Tajemnicza Planeta. Wszystko dzięki elitarnemu wśród dzisiejszych kolekcjonerów VHS dystrybutorowi Dawis (są tacy, którzy spodziewają się prędzej spotkać w centrum stolicy Yeti, niż dorwać niniejszą taśmę). Erę Pipera zdefiniowało wówczas prowadzenie akcji przez wielopoziomowe uniwersum, gdzie mieszają się klimaty S-F (katastrofy statków kosmicznych, promieniowanie i konfrontacje z obcymi cywilizacjami), a także fantasy (rozbitkowie w dziczy stający oko w oko z prehistorycznymi stworami, począwszy od dwugłowego ślimaka wielkości domu kultury, a skończywszy na potworach, których nazwy wymykają się biologom, czy encyklopedystom). W tym dzikim, survivalowym świecie Brett idzie na całość sztafażem efektów specjalnych: dioramy, modele statków, poklatkowo animowane figury, mattepainting, etc. Z drugiej strony mamy grupę bohaterów egzystujących w ascetycznym, regionalnym, niskobudżetowo-surowym ujęciu taniego sprzętu, ale za to z jakim efektem! Ci, którzy zostali porażeni mocą klasycznej Tajemniczej Planety jeszcze 40 lat temu, do dziś noszą w sercach piętno tamtych wspaniałych dni. 

Odtąd Piper kręcił już na rynek video. Demiurg milczał 4 lata, lecz było to milczenie twórcze, gdyż objawiło wypożyczalniom VHS w 1986 roku… Battle for the Lost Planet aka Galaxy, aka Galaxy Destroyer. U nas po prostu Bitwa o Straconą Planetę z dystrybucji Elgaz (gwoli popularności tej kasety wyobraźmy sobie, że do wspomnianego Yeti dołącza teraz Bigfoot i prosi o ognia). Niejaki Harry Trent opuszcza nasz układ słoneczny pod ostrzałem jednostek pozaziemskiej floty, czemu towarzyszy defilada genialnych modeli krążowników naparzających się czerwonymi promieniami laserów. Po 5 latach totalnej izolacji w próżni, jakiej nie znali nawet członkowie załogi Carpenterowego Dark Star, Trent ląduje w świecie drastycznie odmienionym. Mutanci, madmaxowe świry, potwory, krwiożerczy kosmici o mordach świń… Wśród nielicznych homo sapiens jest jednak garstka sojuszników wylęgających z ruin, jak Mad Dog Kelly – herszt barbarzyńców do złudzenia przypominający Stallone z zarostem okresu Nocnego Jastrzębia. Jak potoczy się Bitwa o straconą planetę?

Po sukcesie, jaki bez wątpienia przyniosły Piperowi obezwładniające widzów efekty specjalne Galaxy zrealizowano sequel pt. Mutant War z 1988, co krajanom udostępnił nieodżałowany Starcut, jako Mutanty Pragną Pięknych Kobiet (to już na półki kolekcjonerów trafiało nieco częściej, ale nadal nie ZA często). Powraca Harry Trent, którego nazwisko w świecie post-apo jest już rozpoznawalne, by móc przemierzać wyludnione zadupia swym madmaxowym wehikułem, czyniąc dobro. Trent pomaga tu małoletniej Spider odnaleźć siostrę, czym naraża się rzeszom barbarzyńskich motocyklistów, wynaturzonym dziwom natury, kosmicznym dilerom broni, a także Cameronowi Mitchellowi, w roli sukinsyńskiego Reinhart’a Rex’a. Trent zażywa tu futurystyczne LSD, spuszcza oklep dewiantom i kontynuuje krucjatę nie lecąc na wyposzczoną Beth, która w przeciwieństwie do dziewiczej Spider musiała w ostatecznym rozrachunku zniechęcić Harrego ogólnym przebiegiem. Na zakończenie spektaklu słychać ponownie fanfary: Brett Piper królem eksploatacji!

Na styku dziesięcioleci legendarna wytwórnia Lloyda Kaufmana – Troma – zakupuje prawa do kolejnego przeboju Piper’a, dokręca śrubę właściwym sobie, popieprzonym tytułem i oto jest… A Nymphoid Barbarian In Dinosaur Hell z 1990 (wg katalogów tytuł wydany u nas przez Video Rondo jako Barbarzyńska Nimfa w Piekle Dinozaurów – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?). Troma mogła odtąd poszczycić się w repertuarze niskobudżetową, obskurną wersją One Million Years B.C.. Postapokaliptyk z elementami heroic fantasy po brzegi taśmy filmowej wypełniony jest poklatkowymi dinozaurami, monstrami, mutantami i barbarzyńskimi odszczepieńcami zamieszkującymi upiorną makietę zamczyska. Na dokładkę długonoga Linda Corwin w roli tytułowej (pierwszy i ostatni raz na szklanym ekranie), która zapewne do dnia dzisiejszego przechodzi rekonwalescencję po takiej ilości srogiego kultu przetaczającego się przez plan filmowy. Hipnotyzujący, skąpany w dzikiej fantastyce A nymphoid barbaria in dinosaur hell dostarcza niewybrednej rozrywki po dzień dzisiejszy. Tym razem obyło się bez fenomenalnych statków kosmicznych, niemniej klnę się, jeśli to nie jest najwybitniejsze dzieło humanoidalnego Bretta, którym jednocześnie przekroczył próg lat 90 wchodząc w nieznane obszary mającego powoli postępować schyłku ery VHS… 

Choć tamte przełomowe czasy już nie powrócą, Piper nadal działa w przemyśle filmowym zajmując się efektami specjalnymi. Zapytacie zapewne, jak my, istoty człekokształtne możemy dołączyć do potężnego intergalaktycznego zrzeszenia wyznającego religię Piperyzmu? Przede wszystkim należy skontaktować się z ziemską agendą Bretta; jego wczesne dokonania trafiły pod strzechę dystrybutora Vinegar Syndrome, mającego siedzibę w USA (z wysyłką do Polski), gdzie od ręki można ustrzelić double feature Battle for the Lost Planet/Mutant War. Jeden z wariantów okładkowych ma nawet opcję – uwaga! – Limited Edition Polish Variant Slipcover, aczkolwiek artwork ten jest zaledwie stylizowany na naszą szkołę plakatów, gdzie ewidentnie za bazę posłużył niedawno wydany box filmów Szulkina… Oba dzieła stanowią podręcznikową wykładnię dla aktywnych filmowców, którzy wychowali się na klasycznym F/X i wielbią poklatkowy świat, kosmiczne napędy atomowe, gumowe potwory, a także eksploatacyjne dziwy w sosie S-F. Po tym kroku zostaje jedynie rzucić wnyki na zagraniczne serwisy aukcyjne i obserwować, co chwycą sidła. Tak nam dopomóż, Brett.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *