Z archiwum HK Cat III: Dr. Lamb (1992)
Lam Kor-wan znany jest w Hongkongu jako „Rzeźnik Deszczowych Nocy” i „Słoikowy Morderca”. Pomiędzy lutym i lipcem 1982 roku, pracując na nocne zmiany jako taksówkarz, Lam zamordował z zimną krwią cztery młode kobiety, które następnie poćwiartował w swoim mieszkaniu, zachowując intymne partie ofiar, które następnie przechowywał w słoikach. Ze zwłokami ostatniej ofiary spółkował i z dumą zarejestrował ów akt za pomocą kamery wideo (wykonane przezeń fotografie zmasakrowanych ciał i materiały wideo zostały po procesie zniszczone, aby zapobiec ich wyciekowi). Mężczyzna został pojmany przez organy ścigania w sierpniu 1982 roku i postawiony przed sądem. 8 kwietnia 1983 skazano go na śmierć przez powieszenie, który to wyrok został następnie zamieniony na dożywocie — Lam do dzisiaj przebywa w więzieniu o zaostrzonym rygorze Shek Pik.
Dr. Lamb to ponury dreszczowiec oparty na tych wydarzeniach, wyreżyserowany przez aktora i producenta Danny’ego Lee (w filmie wcielił się również w postać inspektora Lee, z kolei rok później wystąpi jako policjant w innym niesławnym klasyku z Hongkongu, The Untold Story, który także oparty został na prawdziwej historii mordercy) oraz Billy’ego Tanga (m.in. eksploatacyjne shockery Run and Kill [1993] i Red to Kill [1994]). Scenariusz trzyma się faktów wiernie, opowiadając o czynach Lama w ramach serii retrospekcji, podczas gdy punkt wyjścia dla fabuły stanowi jego pojmanie. Twórcy nie szczędzą przy tym bulwersujących szczegółów śledztwa, ze stróżami prawa wymuszającymi zeznania siłą, podobnie jak z drobiazgowością odwzorowują warunki bytowania typowej hongkońskiej rodziny z niższych warstw: rodzina Lama gnieździ się w niewielkim mieszkaniu, a jej członkowie przez większość czasu mijają się, pracując o różnych porach dnia i nocy. Ów tryb bytowania był zresztą głównym czynnikiem, który umożliwił zabójcy ukrycie swego makabrycznego hobby przed bliskimi — kiedy członkowie familii wychodzili do swoich prac, Lam zabierał się do krojenia zwłok.
Lee i Tang zadbali o realizm również w innej kwestii: ekranowej przemocy. Pierwsze pół godziny seansu skupia się to typowe policyjne procedural movie, potem dopiero przechodzimy do szokujących szczegółów działalności Lama. Kobiece ofiary są duszone, ich ciała zaś bezczeszczone w najpotworniejsze sposoby: kamera ukazuje odcinanie ramienia tasakiem, krojenie zwłok przy pomocy piły tarczowej, w końcu zaś — odcinanie piersi, która później posłuży jako swoista „pamiątka” (swoją drogą odcięta pierś prezentuje się tu dość… gumowo). Jest też scena nekrofilii, której upiornego charakteru bynajmniej nie łagodzi fakt, iż Lam przed odbyciem stosunku stworzył iście romantyczną atmosferę.
Dr. Lamb — choć być może daleko mu do poziomu ekstremalności niektórych pozycji z kategorią III pokroju The Untold Story czy Men Behind the Sun — może pochwalić się naprawdę pokaźnym nagromadzeniem mizoginistycznej przemocy, którą twórcy celebrują w detalach z iście rzeźnickim zamiłowaniem. W samym Hongkongu film został mocno pocięty przez cenzurę, która pousuwała zeń kobiecą nagość i co krwawsze momenty. Siłą rzeczy główne rynki zbytu dla wersji nieocenzurowanej stanowiły Europa i USA.
Innym elementem składowym, który mocno zapada w pamięć w trakcie seansu, jest wykreowana na ekranie atmosfera: Hongkong to nieprzyjazna, neonowa metropolia wiecznie skąpana w strugach deszczu. W większości scen dominuje zimne, niebieskie oświetlenie, korespondujące ze stonowaną grą Simona Yama, przekonującego w roli wyobcowanego socjopaty gardzącego płcią piękną. Przygnębiający, brudny świat, w którym nie ma miejsca na ludzkie odruchy, współczucie czy miłość, są tylko codzienna wegetacja i postępujący obłęd. Mizantropijnego wydźwięku opowieści nie są w stanie rozwodnić wrzucane od czasu do czasu akcenty komediowe, które dowodzą wisielczego poczucia humoru twórców. Po spotkaniu z „doktorem Owcą” spieprzone samopoczucie jest wręcz gwarantowane.
Pornograf i esteta. Ma gdzieś konwenanse. Do jego ulubionych twórców należą David Lynch, Stanley Kubrick, Gaspar Noé oraz Veit Harlan. Przyszedł ze śmiertelnego zimna, dlatego zawsze mu gorąco.