Blue Monday: Hot Lunch (1978) / Inside Desireé Cousteau (1979)

Désirée Cousteau. Odkrycie roku 1978 w kategorii „wschodząca gwiazda kina XXX”. Obdarzona potężnym seksapilem i wrodzonym vis comica, a także perfekcyjnymi wręcz kształtami, za sprawą występu w hicie Alexa de Renzy’ego Pretty Peaches z dnia na dzień zawładnęła wyobraźnią setek tysięcy mężczyzn na całym świecie i do dziś pozostaje jedną z najbardziej rozpoznawalnych aktorek branży porno. Na przestrzeni pięciu lat wystąpiła w ponad dwóch tuzinach filmów, spośród których do omówienia w dzisiejszej odsłonie Blue Monday wybrałem dwa.

Hot Lunch poznajemy historię Andrew (przypominający nieco z wyglądu młodego Bruce’a Derna Jon Martin), naiwniaka cieszącego się ogromnym powodzeniem wśród płci przeciwnej. Pewnego dnia Andrew odkrywa, że jego żona zdradza go z duetem muzyków. Biedak ląduje na bruku bez pracy i mieszkania. W akcie desperacji zatrudnia się jako wędrowny sprzedawca encyklopedii, w którym to fachu odnosi niespodziewany sukces właśnie za sprawą swego magnetycznego oddziaływania na kobiety.

Ta lekka i frywolna komedia romantyczna wyszła spod ręki Johna Hayesa, twórcy wcześniej specjalizującego się w kinie eksploatacji i horrorach (m.in. The Cut-Throats [1971], Grave of the Vampire [1972]). W drugiej połowie lat 70. Hayes zaliczył krótki flirt z przemysłem pornograficznym, dla którego stworzył wybitne Baby Rosemary (1976)Hot Lunch to jego drugi obraz o profilu jednoznacznie hard porno, nie tak udany, jak wspomniana pozycja i zupełnie odmienny pod względem tonacji, niemniej mamy tu wciąż do czynienia z obrazem sprawnie zrealizowanym i godnym polecenia widzom lubującym się w niezobowiązującej rozrywce o farsowym odcieniu. Żarty bywają mniej lub bardziej udane, ale rzecz może pochwalić się dobrym tempem narracji i — co bodaj najważniejsze w tym przypadku — kilkoma odpowiednio zmysłowymi scenami seksu. Hayes wyraźnie „czuje bluesa” i nawet wówczas gdy zdaje się odhaczać obowiązkowe punkty programu (scena lesbijska, anal, trójkąt, seks na łonie przyrody), to robi to ze smakiem i wyczuciem stylu. Największy mankament przedsięwzięcia stanowi — w pornosach przypadłość nader częsta — zakończenie, na które wyraźnie zabrakło pomysłu. Sama Désirée pojawia się tu w pomniejszej, drugoplanowej roli współpracownicy głównego bohatera, ale jej stosunkowo krótki występ i tak stanowi jeden z najjaśniejszych momentów filmu, bo pełno w nim wigoru i pikanterii, które nawet dla panów w podeszłym wieku spokojnie mogłaby stanowić zamiennik dla viagry.

Z kolei Inside Désirée Cousteau to już klasyczny przykład one-(wo)man-show (choć rzecz jasna z towarzyszeniem kolegów i koleżanek po fachu), który powinien zaspokoić zarówno apetyt, jak i ciekawość miłośników wdzięków nieobyczajnej Désirée.

Bohaterka opowiada tu o swojej ścieżce kariery, od dziennikarki, przez pracownicę sklepu z odzieżą, po aktorkę z filmów dla dorosłych. Rzecz nie posiada żadnej spójnej fabuły, to zbiór krótkich scenek, które każdorazowo kończą się łóżkowym baraszkowaniem. Owe epizody są z reguły dość oczywiste, z góry wiadomo, jak potoczą się sprawy, ale też nie ma co się okłamywać — nie o element zaskoczenia tu chodzi, a o odpowiednie podgrzanie atmosfery. Najciekawszy pod tym względem jest segment z gościnnym udziałem Johna Holmesa i Sereny, z którymi Cousteau wikła się w jednorazowy trójkąt. Najsłabiej prezentuje się z kolei finałowy przystanek obowiązkowy, czyli wielka orgia z udziałem mniejszych i większych gwiazd branży — zgoła machinalna i pozbawiona polotu. Pomiędzy „nowelami” nasza gospodyni raczy nas z kolei szybkimi wprowadzeniami w opowieści, bezustannie uśmiechnięta od ucha do ucha i zalotna.

Inside Désirée Cousteau powstało na fali nagłej popularności gwiazdy jako próba jej (popularności, nie gwiazdy) łatwego i szybkiego spieniężenia, dlatego nie wypada zżymać się na czysto eksploatacyjny charakter przedsięwzięcia. Od strony realizacyjnej jest to przyzwoita robota, choć daleko jej do finezji — ot, zwykły skin-flick „na zamówienie”, z gatunku tych, które cieszą oczy i błyskawicznie wypadają z głowy. Warto jednak odnotować, że oczekiwania producentów się spełniły – Inside było jednym z największych hitów XXX sezonu, zarabiając z grubą nawiązką włożone w produkcję (niewielkie) pieniądze i przy okazji utrwalając status Cousteau jako największego objawienia sezonu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *