Cité Obscure: Siódma ofiara (1943)

Mary Gibson (Kim Hunter) jest uczennicą w ekskluzywnej szkole z internatem. Pewnego dnia dziewczyna zostaje wezwana do gabinetu dyrektorki, która wyjawia jej, że szkoła od miesięcy nie otrzymuje jej wpłat za czesne. Okazuje się, że Jacqueline (Jean Brooks), siostra i jedyna żyjąca krewna Mary, zaginęła, co stanowi bezpośrednią przyczynę braku przelewów. Mary decyduje się wyjechać do Nowego Jorku, gdzie Jacqueline prowadziła własną firmę kosmetyczną i odnaleźć siostrę…

Reżyserski debiut Marka Robsona (później m.in. noir Tym cięższy ich upadek [1956] i katastroficzne Trzęsienie ziemi [1974]) zrealizowany pod producenckim okiem Vala Lewtona, który wcześniej dla wytwórni RKO wyprodukował cieszące się dużym powodzeniem horrory Ludzie-koty (1942) i Wędrowałam z zombie (1943). Z pierwszym z wymienionych łączy ponadto Siódmą ofiarę osoba scenarzysty DeWitta Bodeena oraz postać psychiatry doktora Louisa Judda (Tom Conway), który odgrywa istotną rolę w obu filmach, co niektórym pozwoliło snuć przypuszczenia, że Ofiara to tak naprawdę kontynuacja (lub – co bardziej prawdopodobne – prequel, zważywszy, że Judd ginie w filmie z 1942 roku) Ludzi-kotów.

Niezależnie jednak od mętnych powiązań z kultowym obrazem Jacquesa Tourneura (które zresztą pozostały bez większego wpływu na promocję dzieła Robsona), Siódma ofiara świetnie broni się jako samodzielny „czarny” film grozy, głównie dlatego że porusza wątki do tej pory eksponowane w kinie rzadko lub wcale. Pierwotnie scenariusz opowiadał o potencjalnej kolejnej ofierze seryjnego mordercy i osadzony był w Kalifornii. Po przeróbkach akcja osadzona została na Wschodnim Wybrzeżu, a zabójcę zastąpiła sekta satanistów. To oni odpowiadają za zaginięcie Jacqueline, jednocześnie jednak w niczym nie przypominają standardowego wyobrażenia „czcicieli diabła”: to tajne stowarzyszenie wysoko sytuowanych osób, przedsiębiorców i bogaczy, którzy na co dzień brzydzą się przemocą i stosują ją jedynie w ostateczności (inspirację stanowiło prawdziwe zebranie podobnego ugrupowania, w którym miał okazję uczestniczyć Bodeen). Ćwierć wieku później analogicznie „cywilizowany” wizerunek demonicznej kongregacji zaproponuje Roman Polański w Dziecku Rosemary (1968).

Krytyka po latach zwraca również uwagę na rzekome podteksty homoseksualne, mające objawiać się w relacji pomiędzy Jacqueline a jedną z jej pracownic. Tym jednak co bezspornie uderza w filmie Robsona, a co stoi w jawnej opozycji do zasad kodeksu Haysa jest wątek samobójstwa i przewijające się przez cały film nihilistyczne tony: główna bohaterka wynajmuje pokój w gospodzie, w którym trzyma przygotowaną pętlę wisielca. Jacqueline żyje bowiem bezustannie w cieniu śmierci, przygotowana na to, że pewnego dnia sama odbierze sobie życie. Dołączenie do satanistycznej grupy to efekt jej duchowych poszukiwań, chęci ciągłego przekraczania granic. Ubrana na czarno dziewczyna, z charakterystyczną fryzurą z grzywką wygląda jak stonowana, aseksualna wersja Bettie Page, a jednocześnie można odnieść wrażenie że wszędzie gdzie tylko się ruszy, towarzyszy jej oddech Kostuchy. Życie jest tylko snem, z którego w pewnym momencie trzeba będzie się wybudzić i tylko od nas zależy, czy zrobimy to na własnych warunkach – to konkluzja Siódmej ofiary, nieznacznie tylko złagodzona przez podniosłe cytowanie Modlitwy Pańskiej w finale.

W momencie premiery dzieło Robsona w dużej mierze zostało zlekceważone przez krytyków i widownię, do głównych zarzutów należały nieścisłości fabularne (będące wedle niektórych źródeł wynikiem wycięcia w post-produkcji czterech scen), choć jednocześnie wielu komentujących chwaliło wykreowaną na ekranie złowieszczą atmosferę. Z dzisiejszej perspektywy Siódma ofiara jawi się z kolei jako pozycja wręcz prekursorska, jeśli mowa o horrorze satanicznym. To powolnie budujący napięcie, przesiąknięty egzystencjalnym niepokojem upiorny wielkomiejski sen, którego zwieńczenie nie mogłoby być bardziej ponure. W czasach odgórnej hollywoodzkiej cenzury Lewton i Robson zaproponowali film grozy o tajnej organizacji, która próbuje wykończyć cierpiącą na depresję, pozbawioną celu w życiu outsiderkę. Pod przykrywką B-klasowego horroru dostajemy więc gorzki moralitet, który nie udziela łatwych odpowiedzi i pozostawia widza z uczuciami dyskomfortu i bezsensu. Bardzo nieładnie, rzekłbym, chapeau bas!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *