Beware! Children at Play (1989)

Tear her to pieces! Bite through the bone! Gulp the blood! Gobble the flesh!

Dzieci są złe śpiewały niegdyś Zielone Żabki. Zwłaszcza kiedy postanawiają wstąpić do kanibalistycznej sekty składającej ofiary z dorosłych. Jeżeli Wasze dziecko ucieka z domu, od czasu do czasu pojawiając się w pobliskim lesie i wykrzykując niepokojące hasła, a w okolicy zaczynają znikać ludzie, zastanówcie się lepiej nad przeprowadzką. Możecie też użyć metod pokazanych w filmie, ale Savage Sinema stanowczo odradza – nie róbcie tego w domu! Niniejszym zapraszamy na świętowanie Dnia Dziecka w towarzystwie jednego z najbardziej porąbanych i kontrowersyjnych horrorów lat 80.

Wyreżyserowany przez Mika Cribbena i dystrybuowany przez wytwórnię Troma Beware! Children at Play to wyjątkowo odważne kuriozum. Jak głosi legenda, szerzona przez samego Lloyda Kaufmana, podczas wyświetlania zwiastuna filmu na festiwalu w Cannes widzowie w proteście opuszczali salę kinową. Brutalność obrazu, którego połowę obsady stanowiły dzieci, i który odważył się pójść o krok dalej niż większość horrorów, z pewnością nie przypadła do gustu przeciętnemu kinomanowi. Nakręcony za grosze przez amatorów-entuzjastów, dotarł jednak do docelowej grupy odbiorców obrastając kultem za sprawą cudownie przegiętego finału.

Już od samego prologu twórcy filmu nie bawią się w subtelności. Podczas biwakowania w lesie ojciec i syn ganiają się między drzewami, gdy nagle mężczyzna wpada w pułapkę na niedźwiedzie. Z uwagi na możliwość zgubienia się małego Glenna w lesie nie wysyła go po pomoc, przekonany, że ta i tak nadejdzie. Mijają jednak godziny i dni, a na horyzoncie nie widać żywej duszy. Mężczyzna wykrwawia się, posępnie bredząc w malignie , a jego ranę toczą robaki („Maggots eat my body, sin eats my soul”). Przed śmiercią cytuje zaś swój ulubiony staroangielski poemat, Beowulf, zostawiając syna ze słowami brzmiącymi jak dość specyficzny drogowskaz – “Tear her to pieces! Bite through the bone! Gulp the blood! Gobble the flesh!”. Tak oto mały Glenn, osierocony w środku lasu, bierze nóż, by wyciąć serce z piersi ojca. Następnie postanawia rozpocząć życie leśnego dzikusa-kanibala, na wzór literackiego Grendela, i założyć sektę Goblinów do której będzie wciągał okoliczne dzieciaki, które uwierzą w to, że są postaciami z Beowulfa.

Akcja przenosi się o kilka lat później, a my poznajemy głównego bohatera, Johna DeWolfe (Michael Robertson), autora książek o zjawiskach nadprzyrodzonych, który przyjeżdża wraz z żoną i córką do małego miasteczka. Zaprosił go tu jego przyjaciel szeryf (Rich Hamilton), zdesperowany brakiem poszlak w sprawie zniknięć okolicznych dzieci, w tym jego własnej córki, a także kilku dorosłych. Pomimo wrogości fanatycznie religijnych mieszkańców DeWolfe rozpoczyna własne śledztwo, które doprowadzi go do odkrycia historii Glenna Randala i jego ojca. Prawdziwym wyzwaniem okaże się jednak walka z przesądami lokalsów pod wodzą farmera Isaca Brauna (w tej roli sam reżyser), którego pierworodny również rozpłynął się w powietrzu. Jak się okaże, Braun widuje go jednak od czasu do czasu, a na pytanie o to dlaczego nie podchodzi by z nim porozmawiać odpowie, że to już nie jest jego syn. Farmer uważa bowiem, że dzieci zamieniły się w złe demony.

Choć tempo filmu na dłuższy czas zwalnia, koncentrując się na śledztwie, nuda nie wkrada się nawet na sekundę. Dzieje się tak za sprawą galerii barwnych postaci i zabawnych one-linerów, które często padają z ich ust. Interesujący jest przede wszystkim wątek zderzenia się trzech różnych światopoglądów – bogobojnych rednecków, sceptycznego i racjonalnego lekarza oraz pisarza promującego teorie spiskowe i wiarę w zjawiska nadprzyrodzone. Poglądy DeWolfa od samego początku poddane są jednak w wątpliwość. W drodze do miasteczka jego żona, nauczycielka literatury, zarzuca mu nieuczciwość i żerowanie na sensacyjnych tematach na co ten odpowie “nie narzekałaś gdy za pieniądze z książek kupiłem nam dom”. Na pytania miejscowego lekarza o autentyczność opisywanych historii nie udzieli zaś jednoznacznej odpowiedzi. Na prośbę szeryfa autor sprowadza bohaterkę jednej ze swoich książek, medium. Kobieta odprawi komiczne medytacje nad lalką zaginionej dziewczynki, lecz nim dojdzie do jakichkolwiek wniosków sama padnie ofiarą młodych kanibali. Gdy bohaterowie będą padać jeden po drugim, rozjuszony tłum zacznie coraz mocniej się radykalizować. 

Niech nie martwią się jednak widzowie spragnieni krwi. Ta leje się strumieniami, a morderstwa dokonywane przez bandę małych dzikusów padają w regularnych odstępach czasu i są naprawdę intensywne. Gobliny będą kolejno zwabiać dorosłych do lasu, by zadźgać ich nożem, przeciąć na pół, przebić kłodą nakłutą kolcami i wyrwać im serca. W jednej ze scen nastoletni już Glenn posunie się nawet do gwałtu. Pomimo niskiego budżetu i widocznej sztuczności wielu efektów, sceny gore robią wrażenie swoją bezkompromisową brutalnością. Podobnie zresztą sprawa ma się z kiepskim, B-klasowym aktorstwem, które doda tu jedynie uroku i rozbawi każdego konesera tanich, lecz zrobionych z sercem, produkcji. Najlepsze czeka nas jednak na koniec. Finał sleaze-festu brutalnie łamie wszelkie tabu uderzając obuchem widza zbierającego szczękę z podłogi i obrastając swoistym kultem. Troma po raz kolejny udowadnia, że nie ma wstydu, ma natomiast jaja.

[UWAGA SPOILER!]

Jeżeli myślicie, że najlepszym rozwiązaniem problemu zmanipulowanych dzieciaków będzie aresztowanie ich lidera i pomoc psychiatryczna to muszę Was rozczarować. Nie w mniemaniu miejscowych rednecków. Egzorcyzmy? Też nie. Tłum, pod wodzą Brauna, postanowi dokonać krwawej masakry. Dzieciaki zostaną więc rozstrzelane, przebite widłami, a co poniektóre głowy eksplodują. Trwająca dobre parę minut scena finałowa to istny gorefest, dosadny i szokujący. Nie pomogą rozpaczliwe wołania ani nagła przemiana w przerażone niewiniątka. Nie pomoże też John DeWolfe, który próbując uratować córkę i powstrzymać masakrę, sam padnie jej ofiarą. Tak się kończą dziecięce krucjaty.

Wydanie blu-ray:

Vinegar Syndrome, USA, Region Free, 2022.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *