Video Nasties od A do Z #15: Un-Zo

Włoskie żywe trupy, kanadyjski psychopata, więzienie dla kobiet i prowincjonalni szaleńcy – to już ostatnia część cyklu poświęconego video nasties (wszystkie wcześniejsze można przeczytać tutaj), w którym omówiłem wszystkie 72 pozycje objęte w swoim czasie zakazem rozpowszechniania na terytorium Wielkiej Brytanii. Ponownie znalazły się tu tytuły budzące kontrowersje (vide: Women Behind Bars i Visiting Hours, których obecność na liście może niektórych zdziwić), jak i takie ocierające się o umowną kategorię „tak złe, że aż dobre” (vide: mastro Mattei). Jest też żelazny klasyk Lucia Fulciego, jeden z najlepszych i najbardziej znanych filmów z wykazu. Zapraszam do lektury i seansów, zarówno tych pierwszych, jak i powtórkowych.


Unhinged (reż. Don Gronquist)

Niskobudżetowy slasher od debiutanta Dona Gronquista (później wyreżyseruje jeszcze tylko jeden film, przygodowe The Devil’s Keep [1995], na polskim rynku wideo rozpowszechniane jako Złoto Trzeciej Rzeszy). Zdjęcia powstały kosztem zaledwie 100 tysięcy dolarów, przy czym większość scen została sfilmowana na terenie zabytkowego Pittock Mansion, zbudowanej w stylu renesansowym willi z 1914 roku.

Bohaterkami Unhinged jest trójka studentek, które samochodem udają się na koncert odbywający się gdzieś w stanie Waszyngton. W trakcie podróży dziewczęta mają wypadek. Szczęśliwie, w środku srogiej burzy, ich auto zostaje odnalezione przez Normana (John Morrison), dozorcę pracującego dla zamożnej wdowy pani Penrose (Virginia Settle) oraz jej córki. Poturbowane dziewczyny znajdują schronienie na terenie ich rozległej posiadłości, gdzie powoli dochodzą do siebie. Szybko też przekonają się, że gospodyni to osoba cokolwiek zdziwaczała, pałająca irracjonalną nienawiścią do wszystkich mężczyzn, co ma związek z pewną szokującą tajemnicą sprzed lat.

Przypadek Unhinged w kontekście video nasties jest o tyle ciekawy, że film otrzymał od BBFC kategorię wiekową „od lat 18” i bez cięć został wpuszczony do kin na jesieni 1983 roku. Mniej więcej w tym samym czasie obraz Gronquista zadebiutował na rynku VHS, gdzie został dostrzeżony przez biuro prokuratora i w trakcie nalotów na wypożyczalnie wideo pod koniec roku podlegał konfiskacie jako jedna z 72 pozycji z listy video nasties. Film na rynku brytyjskim powrócił w wersji nieocenzurowanej dopiero w 2004 roku. W międzyczasie, w cywilizowanych rejonach globu, zdążył doczekać się statusu dzieła kultowego. Krytycy wyspecjalizowani w kinie grozy, jak i maniacy nurtu docenili wykreowaną na ekranie atmosferę zagrożenia i inspirowany dokonaniami Johna Carpentera (choć i prace włoskich Goblinów tu się kłaniają) syntezatorowy soundtrack Jonathana Newtona, przymykając jednocześnie oko na niechlujny montaż i amatorskie aktorstwo większości odtwórców (na tym polu najlepiej radzi sobie Janet Penner, sugestywna w roli zdziwaczałej córki pani Penrose). Największym bodaj atutem produkcji pozostaje jednak krwawy i zaskakujący finał, który był zarazem głównym powodem oburzenia angielskich cenzorów. W 2017 roku film doczekał się brytyjskiego remake’u pod tym samym tytułem, wyreżyserowanego przez niezależnego twórcę Dana Allena.


Visiting Hours (1982, reż. Jean-Claude Lord)

Kanadyjski thriller o profeministycznym wydźwięku. Telewizyjna reporterka znana ze swego zaangażowania w walkę o prawa kobiet pada ofiarą ataku psychopaty, z którego ledwo uchodzi z życiem. Kobieta zostaje przewieziona do szpitala, gdzie tajemniczy napastnik planuje dokończyć swe dzieło.

Visiting Hours było pierwszym anglojęzycznym filmem w dorobku popularnego reżysera z Quebecu, Jeana-Claude’a Lorda (później wyreżyseruje m.in. science-fiction Projekt Frankenstein [1986] oraz kontynuację muzycznego dramatu Eddie i Krążowniki II: Eddie żyje! [1989]) i wyraźnie widać w nim zapatrzenie w popularne wówczas u południowych sąsiadów slashery. U Lorda na pierwszym planie nie mamy jednak grupy nastolatków, a feministyczną dziennikarkę w średnim wieku oraz personel szpitala — podobnie jak ona narażony na ataki ze strony psychopatycznego zabójcy. Ten z kolei nie jest tu tak tajemniczy, jak w amerykańskich slasherach: z jego tożsamości nie robi się żadnego sekretu i już w trakcie pierwszego ataku doskonale wiemy kto zacz. Ekranowych zabójstw jest niewiele, nie są one też zbyt widowiskowe, jednak w momencie premiery krytyka i tak oburzała się na zawartą tutaj dawkę mizoginistycznej przemocy, jednocześnie uznając wątki feministyczne za typową dla „gorszego gatunku”, za jaki powszechnie uznawany jest horror, zasłonę dymną. Rzecz odznacza się przy tym dość powolną narracją, a napięcie na przemian pojawia się i znika, co rusz ustępując scenom dialogowym. Największymi atutami produkcji pozostają posępna atmosfera utrzymująca się przez praktycznie cały seans oraz elektryzująca kreacja Michaela Ironside’a w roli mordercy.

Miłośnicy krwawych łaźni nie znajdą tu wielu powodów do zadowolenia, jednak dawka przemocy względem płci pięknej okazała się wystarczająca, by BBFC nakazało wycięcie minuty materiału z kopii skierowanych do kin. W takim samym, okrojonym stanie pozycja trafiła następnie do wypożyczalni kaset wideo, gdzie zatroskani obywatele o cenzorskich zapędach nie byli już tak łaskawi: kasety z filmem zostały wycofane z obiegu. Ów stan rzeczy utrzymywał się jednak stosunkowo krótko, bo już w 1986 roku film powrócił na rynek w uprzednio zaaprobowanej, skróconej wersji. Wersja nieocenzurowana swą premierę na Wyspach miała w 2017 roku.


Women Behind Bars (1975, reż. Jesús Franco)

Trzeci i ostatni film Jesúsa Franco na liście video nasties (o poprzednich pisałem tu i tu) to klasyczny przykład kina spod znaku women in prison. Shirley (Lina Romay) zostaje skazana za zamordowanie swojego kochanka, drobnego oprycha, który tuż przed śmiercią zrabował walizkę pełną diamentów. Shirley twierdzi, że zbrodni dokonała w afekcie, w co nie wierzy jednak naczelnik więzienia, w którym dziewczyna została osadzona. Mężczyzna postanawia za wszelką cenę złamać nową podopieczną i wydobyć od niej informacje o miejscu ukrycia łupu.

Women Behind Bars dostarcza garść atrakcji typowych dla nurtu: obowiązkowo roznegliżowane więźniarki są upokarzane i maltretowane przez strażniczki i strażników. U Franco tortury obejmują biczowanie i porażanie narządów intymnych za pomocą prądu. Na tle co okrutniejszych przykładów gatunku omawiana pozycja prezentuje się jednak dość stonowanie, bo też jej twórcę od obrazów katorgi bardziej zdaje się interesować sama golizna, która zajmuje tutaj pierwsze miejsce. Hiszpan we właściwy sobie sposób celebruje nagie kształty aktorek, ze szczególnym uwzględnieniem Romay i partnerującej jej Martine Stedil: kamera lubieżnie prześlizguje się pomiędzy szeroko rozwartymi udami aktorek, które ochoczo odsłaniają swe owłosione łona. Pod względem fabularnym jest to wymęczona sztampa, pełna klisz i ogranych rozwiązań, choć trzeba przyznać, że dość miłe zaskoczenie stanowi finał odwołujący się do noirowej tradycji: femme fatale ostatecznie osiąga swój cel, wystawiając wszystkich przeciwników do wiatru (czyt. eliminując ich).

Pomimo jednak, że zawartość filmu jest stosunkowo nieszkodliwa, uczulone na wszelkie przejawy seksualnej przemocy ciało cenzorskie zapobiegawczo zabroniło rozpowszechniania Women Behind Bars na brytyjskim rynku VHS. Nieocenzurowane wydanie obrazu w Wielkiej Brytanii zostało zatwierdzone przez British Board of Film Classification w 2017 roku.


Zombie Creeping Flesh (1980, reż. Bruno Mattei)

Bruno Mattei cieszy się szczególną renomą pośród twórców włoskiego kina gatunków, czego dowodem choćby fakt, że doczekał się przydomka „włoskiego Eda Wooda”. Jego domeną były filmy kręcone w błyskawicznym tempie, przy minimalnych budżetach, a scenariusze z reguły podbierały łapczywie z innych produkcji, zarówno tych z Półwyspu Apenińskiego, jak i zza Oceanu. W latach 80. Mattei nawiązał owocną (jej wynikiem było 15 filmów pełnometrażowych) współpracę ze scenarzystą Claudio Fragasso, który w późniejszych czasach również zajmie się reżyserią (jego najbardziej znanym dokonaniem pozostaje Troll 2 [1990], jeden z pretendentów do miana „najgorszego filmu wszech czasów”). Zombie Creeping Flesh to efekt kolaboracji tegoż duetu na polu filmów o zombie, według słów samego Fragasso będący skrzyżowaniem Świtu żywych trupów (1978), Zielonej pożywki (1973) i… Czasu apokalipsy (1979).
W tajnym laboratorium u wybrzeży Papui-Nowej Gwinei dochodzi do wycieku chemikaliów, który przemienia wszystkich pracowników w żądne ludzkiego mięsa żywe trupy. Na miejsce przybywa oddział wyspecjalizowanych komandosów, których zadaniem jest zbadanie katastrofy. Wkrótce dołącza do nich pani reporter oraz jej kamerzysta.

Fabuła w Zombie Creeping Flesh (aka Hell of the Living Dead aka Virus – m.in. pod tymi tytułami film był rozpowszechniany poza Wielką Brytanią) w istocie stanowi mieszankę różnych wpływów, bo mamy tutaj również kino kanibalistyczne, film akcji i dystopijne science-fiction. Mattei i Fragasso nie bawią się przy tym w zbędne wprowadzenia i z marszu atakują z grubej rury sekwencją rzezi odbywającej się w laboratoryjnych wnętrzach. Ze względu na ograniczony budżet zdjęcia realizowane były w Hiszpanii, w celu zaś przekonania widzów, że znajdujemy się w Papui-Nowej Gwinei, użyte zostały — jeden ze znaków rozpoznawczych Matteiego — zdjęcia stockowe, podkradzione z filmów dokumentalnych (m.in. Nuova Guinea, l’isola dei cannibali [1974], Of the dead [1979]). Twórców nie stać było także na zatrudnienie kompozytora muzyki, wykorzystali więc utwory zespołu Goblin napisane wcześniej do innych filmów (głównie z Mrocznego instynku [1979, Joe’go D’Amato], jak i z samodzielnego albumu studyjnego Roller [1976]). Szczęśliwie nie oszczędzano na efektach gore, które stanowią główny wabik filmu: choć ewidentnie tanie, w większości przypadków prezentują się nader przyzwoicie, wliczając w to krwawy atak dzieciaka zombie (który następnie zostaje bezceremonialnie rozstrzelany przez komandosów), liczne wybuchające głowy czy iście Fulciowskie w duchu wydłubywanie gałek ocznych.

Pomimo więc, że mamy do czynienia z pozycją wręcz ostentacyjnie tandetną, na rynku brytyjskim dzieło Matteiego przykuło uwagę cenzury właśnie za sprawą masarniczych wtrętów. Jak w wielu innych przypadkach, rozpowszechnianie w kinach nie nastręczało żadnych problemów, pojawiły się one dopiero przy okazji dystrybucji na rynku wideo. Zombie Creeping Flesh nie było jednak przedmiotem postępowania prokuratury, trafiło jedynie do tzw. Section 2, co oznaczało że kopie filmu wciąż podlegają konfiskacie. W wersji nieocenzurowanej zostało na Wyspach dopuszczone do obiegu w 2002 roku.

Wśród miłośników włoszczyzny pozycja ta cieszy się statusem kultowym, zarówno dzięki solidnym efektom praktycznym, jak i typowym dla duetu Mattei-Fragasso „wspomagaczom”. Na ekranie roi się wręcz od absurdalnych rozwiązań, drętwego aktorstwa i oderwanych od rzeczywistości dialogów, przy czym wszystkie te elementy podawane są z całkowitą powagą. Finałowe rozwiązanie zagadki „wirusa” jest z kolei tak idiotyczne i pozbawione sensu, że śmiało można je postawić w szeregu najbardziej kuriozalnych pomysłów w dorobku Fragasso. Świetnie prezentuje się za to „kradziony” soundtrack (grupa Goblin została tu wymieniona w napisach i otrzymała gażę za swe utwory), który w niemal 100% odpowiedzialny jest za generowanie klimatu grozy. Zdecydowanie nie dla „wyrafinowanych kinomanów”, jednak odbiorcy obdarzeni dystansem i poczuciem humoru mają spore szanse się rozsmakować.


Zombie Flesh Eaters (1979, reż. Lucio Fulci)

Lucia Fulciego wkład w tematykę żywych trupów. Na początku był scenariusz Dardano Sachettiego, opowiadający o rytuałach voodoo na małej karaibskiej wyspie, w wyniku których zmarli zostają przywróceni do życia. W 1978 roku na ekranach włoskich kin zadebiutowała druga część trylogii George’a A. Romero Świt żywych trupów, na potrzeby tamtejszego rynku przemianowana na Zombi. Obraz odniósł ogromny sukces, co z kolei wzbudziło zainteresowanie producenta Fabrizio De Angelisa (wcześniej miał na swoim koncie dwie części przygód komisarza Bettiego [Maurizio Merli], Violent Rome [1975] oraz Violent Naples [1976], w przyszłości wyprodukuje m.in. trylogię „bram piekielnych” Fulciego), który postanowił przenieść scenariusz Sachettiego na ekran, czyniąc zeń przyszywaną kontynuację hitu Romero. Na stanowisko reżysera producent pozyskał Lucio Fulciego, który z kolei miał być nieświadomy, że przyjdzie mu realizować nieoficjalny sequel amerykańskiego filmu.

Tak oto narodziło się Zombi 2, na rynku amerykańskim rozpowszechniane później jako po prostu Zombie, zaś w Wielkiej Brytanii znane pod bodaj najbardziej rozpowszechnionym tytułem Zombie Flesh Eaters. Wbrew włoskiemu tytułowi, historia opowiedziana w filmie nie ma nic wspólnego z krwawą socjologiczną satyrą Romero, zdaniem niektórych zaś w najlepszym razie służyć mogłaby za prequel do wydarzeń przedstawionych w Świcie. Do nowojorskiego portu wpływa niezidentyfikowana, najwyraźniej opuszczona przez załogę łódź. Na jej pokład wkraczają przedstawiciele Straży Przybrzeżnej, by odkryć przerażające znalezisko: wielkiego i głodnego ludzkiego mięsa umarlaka. Żywy trup zostaje unieszkodliwiony, ale to dopiero początek śledztwa, zarówno w wydaniu policji, jak i lokalnego reportera Petera Westa (Ian McCulloch). West nawiązuje kontakt z Anne Bolt (Tisa Farrow, siostra Mii), córką naukowca, do którego należała nieszczęsna łódź. Kobieta zdradza, że jej ojciec prowadził sekretne badania na karaibskiej wyspie Matul, gdzie jakiś czas temu zaginął bez wieści. West udaje się wraz ze swą informatorką na odludną wyspę, by zbadać zagadkę powracających do życia zmarłych.

Różnice w podejściu do tematu zombie pomiędzy dziełami Romero i Fulciego są znaczące: podczas gdy Amerykanin zaproponował na wskroś współczesną krytykę konsumpcjonizmu w przebraniu kina grozy, jego włoski kolega po fachu wybrał wariant klasyczny, odwołując się do takich obrazów, jak I Walked with a Zombie (1943) czy Voodoo Island (1957), gdzie obecność żywych trupów była wynikiem zakazanych obrzędów. Włocha nie interesuje zatem żaden społeczny komentarz, w jego obrazie nie ma drugiego dna, to filmowy horror w stanie czystym. Idąc dalej, również same zombie wyraźnie różnią się wyglądem od tych ze Świtu żywych trupów: tam mieliśmy statystów z pomalowanymi farbą twarzami, tu zaś — sugestywną charakteryzację, dzięki której umarlaki wyglądają na porządnie już nadgniłe i nadjedzone przez robaki. W Zombie 2 po raz pierwszy idzie też Fulci tak intensywnie w dosadne gore: wprawdzie było ono obecne już we wcześniejszych jego filmach, by wspomnieć choćby Jaszczurkę w kobiecej skórze (1971) czy Nie torturuj kaczuszki (1972), niemniej rzeźnickie wtręty z tamtych filmów należy potraktować jako rozgrzewkę przed prawdziwą celuloidową masakrą. Zombie rozrywają swoim ofiarom krtanie, wyciągają z nich wnętrzności, wszystko to zaś ukazane jest w nie pozostawiających miejsca na niedopowiedzenia kadrach. Same truposze również giną z reguły w widowiskowy sposób, np. z głową zmiażdżoną za pomocą cmentarnego krzyża. Wszystkim tym krwawym atrakcjom towarzyszą widoki pełzających po rozpadających się zwłokach larw. Swoiste zwieńczenie ekranowej makabry stanowi zaś osławiona scena nadziewania oka kobiety na drzazgę wystającą z drzwi, który to moment twórca celebruje z prawdziwym namaszczeniem. Na szczyty poetyckości Zombie Flesh Eaters wznosi się z kolei w sekwencji podwodnego pojedynku pomiędzy żywym trupem a rekinem (reżyser miał być ponoć przeciwny umieszczeniu tej sceny w filmie, została ona sfilmowana bez jego udziału).

W momencie, gdy film Fulciego został przedstawiony BBFC celem nadania mu kategorii wiekowej na użytek kin, rada zażądała wycięcia 1 minuty i 46 sekund materiału, by obraz mógł zostać wypuszczony na ekrany jako pozycja przeznaczona tylko dla widzów dorosłych. Na rynku wideo nie poszło już tak prosto: prokurator włączył Zombie Flesh Eaters w poczet 72 zakazanych tytułów z listy video nasties. Na kasetach VHS film powrócił w 1992 roku, jednak z cięciami zaleconymi w 1980 roku przez BBFC. Siedem lat później zgodzono się na rozpowszechnianie pod warunkiem, że wycięte zostaną już tylko 23 sekundy. Wersja kompletna swą premierę na Wyspach miała dopiero w 2005 roku.

Tymczasem na rynku włoskim Zombi 2 odniosło spektakularny sukces, dając życie całkowicie nowej serii filmów, która ilością części różnić się będzie w zależności od rynku zbytu. Zombi 3 (1988) stanowić miało oficjalną kontynuację, z Fulcim powracającym za stery. Niestety, reżyser nie był w stanie dokończyć zdjęć ze względu na problemy zdrowotne i w międzyczasie zastąpiony został na stołku reżyserskim przez Brunona Matteiego. Rok później swoją wariację na tematy zombie i voodoo zaproponował Claudio Fragasso, który wprawdzie swe dzieło zatytułował Oltre la Morte (dosł. Po śmierci), jednak na rynku brytyjskim zostało ono podczepione pod franczyzę jako Zombie Flesh Eaters 3, a w Stanach jako Zombie 4: After Death. Jakby tego było mało, zupełnie niepowiązany z cyklem, młodszy o rok od dzieła Fragasso horror Killing Birds (1988, reż. Lara Wendel, Robert Vaughn) w USA rozpowszechniany był jako Zombie 5: Killing Birds. Na rynku australijskim z kolei wplatano w serię np. filmy Amando de Ossorio o „ślepych trupach” (Night of the Seagulls [1975], tamże znane jako Zombi VII: Last Rites), a w Niemczech drugą część cyklu, pomiędzy dwiema wyreżyserowanymi przez Fulciego, stanowił… Dzień żywych trupów (1985), zatytułowany na potrzeby tamtejszego rynku Zombie 2: Das Letzte Kapitel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *