Od czerni do białości. Maska Szatana (1960)
W czasie swojej kariery Mario Bava tworzył filmy niemal we wszystkich gatunkach. Na swoim koncie ma zarówno obrazy kostiumowe zaliczane do nurtu peplum (wpadające swą poetyką w kino fantasy), popularne wówczas w Hollywood filmy o wikingach, science-fiction, westerny, komedie, a nawet ekranizacje komiksów. Mimo wszechstronności i faktu, że często bywał innowatorem przecierającym szlaki innym twórcom, trzeba zauważyć, że to groza była jego oczkiem w głowie i to za wkład w jej rozwój jest dziś głównie pamiętany.
Bava kilkakrotnie ratował studio Galatea przed klęską, kończąc pracę za reżyserów, którzy porzucali swoje filmy w trakcie realizacji. Po kolejnym takim przypadku (chodziło o film Bitwa pod Maratonem, przy którym Bava zastąpił Jacquesa Tourneura) włodarze wytwórni w dowód wdzięczności pozwolili mu zrealizować własny debiut reżyserski. Dodatkowo dali mu wolną rękę w doborze tematu i budżet pozwalający na sześć tygodni czasu zdjęciowego (okres dość długi jak na ówczesne standardy we włoskim kinie). Bava, zachęcony komercyjnym sukcesem, jaki w kinach odniósł brytyjski Horror Draculi z Christopherem Lee, postanowił zrealizować horror gotycki.
W fabułę wprowadza nas scena rozgrywająca się w siedemnastowiecznej Mołdawii. Młoda, piękna księżniczka z domu Vajda zostaje skazana przez inkwizycję za czary i ukarana w bestialski sposób – na jej twarz zostaje nałożona maska najeżona od wewnątrz ostrymi kolcami. Chwilę przed śmiercią ofiara rzuca na ród swego oprawcy klątwę. Po krwawym prologu akcja przenosi się do dziewiętnastego wieku. Nad grobowcem księżniczki staje podróżujący po kraju doktor Kruvajan, który przypadkowo budzi zmarłą do życia.
Od strony estetyki i atmosfery film do złudzenia przypomina klasyczne horrory z lat trzydziestych, tworzone w studiach Universalu czy RKO. Bava, tak jak chętnie powołujący się na niego Tarantino, lubił szukać inspiracji w innych obrazach. Tytuły i konwencja jego filmów często nawiązywały do kasowych hitów, do których odwoływał się świadomie, licząc na komercyjny sukces. Ironizował, że nie szuka autorskiej wizji, podkreślając swoje wyrobnictwo i pełną świadomość tworzenia kina drugiego gatunku. Jednak, oglądając dziś Maskę szatana, nie sposób nie dostrzec jego mistrzostwa. Film jest niesamowicie wystylizowany. Nie znając kontekstu, można byłoby dać się nabrać i powiedzieć, że to najpiękniej sfilmowany obraz z „epoki monstrów”. W dodatku, mimo iż jest czarno biały i nawiązuje do hollywoodzkich ramot, to jak na swoje czasy jest dziełem odważnym i nowoczesnym. Swoim debiutem Bava objawił się światu jako jeden z ostatnich wielkich reżyserów klasycznych horrorów gotyckich, a zarazem jeden z pierwszych twórców, o których możemy powiedzieć, że tworzyli nową erę kina grozy.
Wchodząc w szczegóły Maski szatana, zauważymy jednak, że nie tylko warstwa techniczna nie przystaje do starej szkoły horroru. Bava na starcie założył sobie ekranizację Wija Gogola, ale w czasie pisania scenariusza inwencja twórcy posunęła się tak daleko, że efekt końcowy niewiele ma wspólnego z literackim pierwowzorem. Wiele zmian wprowadzano na planie zdjęciowym, gdzie Bava dopasowywał film do swojej wizji – podporządkowanej nie treści, a warstwie plastycznej – pracując już głównie ze storyboardami, co nie było to wtedy tak powszechne jak dziś. Dla niego jednak był to naturalny sposób zapisywania treści filmu, wszak język obrazów był mu bliższy niż język literacki. Częste improwizowanie i zmienianie scenariusza na gorąco, w trakcie realizacji, stało się zresztą jednym ze stałych elementów jego warsztatu reżyserskiego. Jak twierdzi jego syn, Bava potrafił zmieniać w ten sposób nawet 50-60% treści. Prawdopodobnie przez to Maska szatana (jak większość filmów Bavy) nie olśniewa od strony fabularnej, ale z drugiej strony trudno zarzucić jej sztampowość. Mimo że tytuł początkowo przypomina typowe kino wampiryczne, to szybko okazuje się, że Bava nie będzie odcinał kuponów od zakorzenionych w nim sposobów straszenia. Nie uświadczymy tu sztucznych kłów (choć takie elementy zawierał pierwotny scenariusz), a efekty specjalne i makijaż, jakie zastosował Włoch, zapowiadają nadchodzącą erę obrzydlistw, gore i dosadnie ukazywanej cielesności. Przykładowo w jednej ze scen obserwować możemy płonącego człowieka, którego twarz rozpuszcza się stopniowo.
Bava, stając za kamerą w swoim debiucie reżyserskim, opowiedział niemal cały film sposobami, które były mu najbliższe. Budując atmosferę grozy zaufał swojemu zmysłowi plastycznemu i warsztatowi operatorskiemu. Prawie każde rozpoczęte ujęcie skutkuje jazdą kamery wędrującej za bohaterami po pomieszczeniu, by potem nagle uciec w mrok i ponownie wynurzyć się w innym miejscu i czasie. Bardzo dobrze rozumiał też rolę, jaką odgrywają w jego kadrze nie tylko aktorzy, ale i rekwizyty. Przykładem może być ujęcie z pierwszej perspektywy, w którym reżyser kamerę stopniowo nakrywa maską, pozwalając widzowi spojrzeć na plan jedynie przez wąskie otwory, następnie płynnie kamufluje cięcie i sprawiając wrażenie przenikania, zmienia perspektywę o 180 stopni, po czym ukazuje oddalającą się maskę. Prócz tradycyjnych najazdów Bava kilkakrotnie posiłkuje się również szybkim zoomem – niezwykle rzadko używaną techniką w tamtym okresie (którą możemy jednak często spotkać w filmach Hitchcocka). Scena powstania z grobu postaci w tytułowej masce szatana jest niezwykle monumentalna i do dziś pozostaje jednym z najbardziej pamiętnych ujęć w historii kina grozy.
Do odegrania głównej roli wybrano Barbarę Steele. To persona o urodzie niezwykle specyficznej, demonicznej a zarazem delikatnej, która dzięki udziałowi w tym filmie stała się momentalnie jedną z największych kobiecych ikon kina grozy. Rok później zagrała w Studni i wahadle Rogera Cormana, a niedługo potem w 8 i ½ Felliniego. Pojawiający się w Masce szatana dualizm głównych postaci (aktorka wcieliła się w wiedźmę, która w celu zemsty na swoich oprawcach odradza się w młodej dziewczynie) można odczytywać jako opowieść o dwoistości kobiecej natury. W rezultacie Steele z jednej strony jest filigranowa i bezbronna, z drugiej demoniczna i śmiertelnie niebezpieczna – jest zarówno ofiarą, jak i oprawcą. Film posiada również cechy charakterystyczne dla europejskiej obyczajowości, rozluźniającej się w tamtym okresie. Jednym z motywów jest mroczne, niepohamowane pożądanie i fascynacja, które przyciągają mężczyzn i pozwalają wiedźmie manipulować nimi, tym samym prowadząc ich do nieuniknionej zguby. Jeśli chcielibyśmy przypinać do kina Bavy jakiekolwiek idee, to trzeba wskazać na łączenie dwóch największych tabu ludzkości: seksu i śmierci.
Maską szatana, która charakteryzuje się wielką świadomością plastyczną i brawurową warstwą operatorską, Bava zdefiniował swój styl. Zanim posunie się krok dalej, część jego formuły na stylizacje i stworzenie horroru gotyckiego będzie stanowiła czarno-biała estetyka. W dobie rozszalałego technikoloru wybór takiej taśmy zdaje się być przekorny (Horror Draculi ze studia Hammer zrealizowany był wszak w kolorze). W czasie seansu staje się jasne, że dla Bavy to okazja do swoistego pokazu siły – udowadnia on swoje znakomite zrozumienie roli światłocienia w fotografii i demonstruje, jak wielką gamę kolorów stanowią odcienie stopniowane od czerni do białości.
Krytycy i filmoznawcy, szukając odniesienia, by określić walory estetyczne Maski szatana, często sięgają poza „epokę monstrów” i dopatrują się w tym filmie związków z ekspresjonizmem niemieckim. Ja wskazałbym bezpośrednio na film Wampir (1932), w którym wybitny duński reżyser Carl Theodor Dreyer zrezygnował niemal całkowicie z mówionych dialogów (mimo możliwości ich zastosowania) – tak jak Bava z koloru – i zrealizował film w konwencji kina niemego, nawiązując tym samym do wcześniejszych arcydzieł grozy. Jednak najważniejszym punktem odniesienia dla warstwy wizualnej gotyckich horrorów Mario Bavy zdaje się adaptacja Pięknej i Bestii w reżyserii Jeana Cocteau z roku 1946. Co prawda to Maska szatana jest określana jako „Obywatel Kane kina grozy” (między innymi przez Tima Burtona, epigona Bavy), ale można się też zastanawiać, czy ten obraz nie jest pewnym pomostem między barokową estetyką filmu francuza a całym współczesnym kinem fantastycznym i to jego dzieło stawiać na piedestale. Ale to już zupełnie inna historia…
Wydania Blu-ray:
Kino Lorber, US, Region A
Arrow Films, UK, Region B
Wyznawca etosu nerd is the new gangsta. Kolekcjoner i krytyk komiksowy. Po godzinach miłośnik europejskiego kina gatunku ze wskazaniem na włoski i brytyjski horror. Spiritus movens bloga Rękopis znaleziony w Arkham. Ostatni człowiek na Ziemi.