Francophilia: Female Vampire (1973) / Countess Perverse (1975)

W czwartej odsłonie cyklu poświęconego twórczości Jesúsa Franco omawiamy dwa obrazy o arystokratycznych morderczyniach. Modus operandi hrabin von Karlstein i Zaroff znacząco się jednak różni, dlatego w ramach niniejszego double feature otrzymacie zarówno horror wampiryczny, jak i thriller o polowaniu na ludzi. A wszystko to przyprawione typowo frankistowską erotyką. Coś dla maniaków grozy, coś dla maniaków gore i coś dla maniaków sromów!


Female Vampire aka The Bare Breasted Countess (1973)

Jeden z pierwszych filmów Franco z udziałem Liny Romay, następczyni tragicznie zmarłej Soledad Mirandy na stanowisku muzy reżysera. Współpraca z 19-letnią wówczas aktorką była też początkiem bardziej „zmysłowego” etapu w twórczości Hiszpana, zorientowanego mocniej niż wcześniej na pieprzną erotykę. Romay nie miała problemu z odgrywaniem scen łóżkowych i rozbieraniem się przed kamerą, co z czasem twórcy pozwoliło coraz mocniej odpływać w stronę perwersyjnych wizji czy też najzwyczajniej — filmowej pornografii.

Sam Franco jednak na tym etapie zdecydowanie odżegnywał się od konotacji z pornografią, swoje dzieła określając właśnie mianem „erotyki”. Niedługo po premierze Female Vampire (film został nakręcony w 1973 roku, ale na ekrany trafił dopiero dwa lata później), reżyser porównywał swe dzieło do… Imperium zmysłów (1976), twierdząc że pragnął osiągnąć efekt podobny do tego, jaki udało się uzyskać Nagisie Ôshimie. Obraz miał jednak aż trzy wersje montażowe, różniące się od siebie rozłożeniem akcentów i długością metrażu. Wersja zatytułowana The Black Countess ukierunkowana była jednoznacznie na tematykę grozy i liczyła skromne 72 minuty. The Bare Breasted Countess (tytuł, który preferował sam Franco zamiast cokolwiek banalnego Female Vampire) to z kolei mieszanka horroru i erotyki. Trwające blisko 100 minut The Swallowers jest już jednoznacznie zorientowane na seks i goliznę i wplata do narracji wstawki XXX. Dodatkowo, na poszczególnych rynkach swoje zmiany wprowadzali niektórzy dystrybutorzy, w zależności od pożądanego efektu skracając lub wydłużając film, jak również dodając do niego więcej scen pornografii.

Abstrahując jednak od tych niuansów, zgodnie z pierwotnym założeniem Jessa mamy tutaj historię tytułowej „hrabiny z gołymi cyckami”, Iriny von Karlstein, która potrzebuje do życia seksu tak, jak klasyczne wampiry potrzebują krwi (w wersji „horrorowej” bohaterka jest bliższa tradycyjnemu wyobrażeniu krwiopijcy). Irina jest niemową, co jednak nie przeszkadza jej w uwodzeniu kolejnych jednorazowych partnerów (dziewczę w nie do końca wyjaśniony sposób hipnotyzuje swe ofiary). Każdy akt prokreacji kończy się w ten sam sposób: hrabina dosłownie wysysa z kochanka siły życiowe ustami, czy to będzie sperma, czy też soki z pochwy.

Wśród zagorzałych francomaniaków Female Vampire posiada status kultowy i jest jednym z najbardziej popularnych dokonań hiszpańskiego reżysera. Franco w skondensowanej formie prezentuje tu lejtmotywy swej twórczości: fascynację kobiecą seksualnością, motywy lesbijskie, sadyzm, powraca nawet znany z wczesnych filmów reżysera doktor Orloff (tutaj grany przez Jeana-Pierre’a Bouyxou’a). Przeciętny widz zapewne będzie miał jednak problem z pojęciem konwencji, jak i fenomenu tej produkcji: film w wielu miejscach kuleje ze względu na niski budżet, akcja posuwa się do przodu niemrawo, co rusz natykamy się na jakiś fabularny absurd, a Romay jest tyleż piękna, co — przynajmniej na razie — drętwa i nieobeznana z kamerą. W wersji „erotycznej” sceny seksu ciągną się w nieskończoność, a w czerpaniu z nich przyjemności nie pomaga bynajmniej chaotyczny sposób ich filmowania. Niejeden zaśmieje się ponadto w trakcie topornie zrealizowanych scen „przemiany” bohaterki w nietoperza.

Seans może być więc mordęgą, zwłaszcza jeśli do tej pory nie miało się styczności z dorobkiem Franco z lat 70., kiedy to kolejne jego fabuły coraz mocniej zdominowane były przez rozerotyzowane wariacje na temat odwiecznych motywów z kina grozy. Warto jednak przyjrzeć się The Female Vampire jako formie — pisałem o tym przy okazji Shining Sex (1976) – jazzowej improwizacji, gdzie twórca bierze szczątkową historię i na jej bazie „jamuje”: fabuła jest tu tak naprawdę mało istotna, to zbiór epizodów i zarazem nastrojowa medytacja. Powolna, rozleniwiona, niczym przeciągająca się w łóżku, wiecznie napalona bohaterka Romay. Rzecz jest oczywiście w komiksowy sposób infantylna, pełna nieścisłości, niekonsekwentna, ale też łatwo odnieść wrażenie, że jest to zabieg wręcz celowy, bo Franco ma gdzieś standardową narrację i przyspieszanie tempa akcji tylko po to, by przypodobać się widzowi. On celebruje kobiecą nagość, zachwyca się detalami ciał, akt seksualny traktuje zaś tak, jak inni twórcy kina gatunkowego potraktowaliby na przykład sekwencję pościgu samochodowego — jako esencję seansu i jego główny wabik. Powiedzieć, że to kino hermetyczne to mało, ale przy odpowiednim nastawieniu można docenić Female Vampire za to, czym tak naprawdę jest: nakręconym za psie pieniądze mokrym snem zboczeńca o wyrafinowanym guście. Zgodzę się ponadto z Franco, że nawet w najbardziej rozbudowanej wersji „erotycznej” ciężko byłoby nazwać ów projekt tworem pornograficznym, za dużo tu art-houseowej wrażliwości, za dużo ekstrawagancji, by jakiekolwiek kino XXX zdecydowało się to wyświetlać jako hit wieczoru. Obok Female Vampire nie przejdzie za to obojętnie żaden miłośnik wdzięków Liny, którą możemy tu podziwiać w pełnej krasie niemal przez cały seans: świeżą, zjawiskową, pozbawioną mieszczańskich zahamowań. Wybaczcie Mirandowcy – jestem team Romay.


Countess Perverse (1975)

W młodszym o dwa lata Countess Perverse Romay wciela się dla odmiany nie w drapieżcę, a w ofiarę. Jako naiwna Silvia stanie się zwierzyną łowną dla tytułowej hrabiny Ivanny Zaroff (Alice Arno). Wpierw jednak nasza dzierlatka poznaje na wczasach zamożną parę (znany z występów w rozlicznych spagwestach Robert Woods i Tania Busselier — wylizywała odbyt Liny w Elzie – Nikczemnej strażniczce [1977]), która proponuje jej trójkąt i zaprasza na wyprawę na wyspę zamieszkaną przez małżeństwo arystokratów. Silvia nie wie, że to pułapka, a jej hojni (i jurni) gospodarze tak naprawdę są podłymi hienami, które dostarczają Zaroffom kolejne dziewczęta do ich chorych gier.

Hrabina Zaroff jest bowiem zapaloną łowczynią, która nad polowania na zwierzęta przedkłada łowy na ludzi. Upolowane białogłowy są następnie spożywane w trakcie uczty przez hrabinę i jej męża (Howard Vernon) w ich willi. Franco bierze tutaj na warsztat uwielbiany przez filmowców motyw z The Most Dangerous Game (1924, opowiadanie znane było również jako The Hounds of Zaroff) Richarda Connella, po swojemu przesuwając jednak akcenty. Standardowo możemy więc liczyć na duże ilości golizny, z celebrowanymi w nieskończoność ujęciami na łona aktorek. W rozszerzonej, trwającej blisko 100 minut wersji filmu (wersja reżyserska trwa niespełna półtorej godziny) znalazło się dodatkowo miejsce na wstawki XXX, które niestety głównie spowalniają tempo narracji, nie wnosząc przy tym wiele od strony estetycznej: scena seksu między bohaterami odtwarzanymi przez Woodsa i Busselier jest cokolwiek niemrawa i łatwo odnieść wrażenie, że „kochankowie” bynajmniej nie mieli się ku sobie. Kluczem programu pozostaje jednak finałowe polowanie, które odbywa się – jakżeby inaczej – w całkowitym negliżu. Goła jak ją pan Bóg stworzył Romay, ucieka przed ubraną tylko w pas na biodrach Arno, która do swej zwierzyny strzela z łuku.

Zdaniem wielu Countess Perverse należy do najbardziej udanych przedsięwzięć Franco z lat 70. i akurat w tym przypadku łatwo tę obiegową opinię zrozumieć. Obligatoryjne rozbieranki tylko w nieznacznym stopniu rozcieńczają klasyczną historię, w której udało się upchnąć motyw handlu ludźmi i kanibalizm. Świetne są tutaj lokacje: odludna wyspa i „surrealistyczna” posiadłość Zaroffów („grana” od zewnątrz przez apartamentowiec Xanadu w hiszpańskim Calpe, wnętrza filmowano zaś w Club Social La Manzanera), w której toczy się spora część akcji. Arno i Vernon z kolei tworzą zgrany duet wykwintnych psychopatów, którym od dobrobytu w błękitnych dupach się poprzewracało. Jedyny zgrzyt stanowi finał, niepotrzebnie wywracający wszystkie wcześniejsze wydarzenia do góry nogami. Łatwo jednak przymknąć na niego oko czy też najzwyczajniej go zignorować, jako że funkcjonuje w zasadzie w oderwaniu od reszty fabuły na zasadzie przypiętego na siłę i trzymającego się na słowo honoru happy endu, o który nikt nie prosił. Solidna robota, która powinna zadowolić zarówno miłośników bardziej horrorowej twórczości Hiszpana, jak i tych ukierunkowanych na erotykę jego autorstwa.

Wydania Blu-ray:

Female Vampire

Redemption, USA, Region Free

Countess Perverse

Mondo Macabro, USA, Region A

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *